fot. INEOS Grenadiers

W czołowej dziesiątce Tour de France roi się od zawodników INEOS Grenadiers – plasuje się tam aż czterech z nich, w tym liderzy: Adam Yates, Geraint Thomas i Daniel Felipe Martinez, którzy wciąż mają niewielką stratę do Tadeja Pogačara.

Szalone płaskie i pagórkowate etapy zebrały swoje żniwo wśród pretendentów do zajęcia wysokiej pozycji w klasyfikacji generalnej. Wielu kolarzy, którzy przed wyścigiem celowali w walkę o czołowe lokaty, zaliczyło już kilkuminutowe straty. W tym gronie nie ma jednak żadnego z liderów INEOS Grenadiers – Adam Yates, Geraint Thomas i Daniel Felipe Martinez plasują się odpowiednio na czwartym, szóstym i ósmym miejscu.

Cała trójka zdołała przejechać wczorajszy etap bez większych strat, choć nie było to takie proste. Od startu wielu zawodników było starało się zabrać do ucieczki dnia bądź porwać grupę. W gronie aktywnych kolarzy był lider wyścigu, Wout van Aert (Jumbo-Visma), który ostatecznie znalazł się w trzyosobowym odjeździe.

– To było niesamowite, jaką miał moc i co robił. Po prostu sam rozrywał grupę. Za dużo mocy, nie wiem co jeszcze mogę powiedzieć. Tadej Pogačar i Wout van Aert są na obecną chwilę poziom wyżej, ale nigdy nie wiadomo, co czeka za rogiem

– mówił Geraint Thomas.

Koniec końców, ucieczka Belga została zlikwidowana, a o zwycięstwie zadecydował finisz z okrojonego peletonu, który na ostatnich metrach podzielił się na dwie części. Pierwszym kolarzem, któremu naliczono 5-sekundową stratę do Tadeja Pogačara, był właśnie Geraint Thomas.

– Na przedostatnim podjeździe odpuściłem lukę, żeby to inni ją zespawali. W ten sposób mogłem zaoszczędzić trochę sił na finisz. W końcówce chodziło o to, żeby utrzymać koło na wyjściu z zakrętu, ale wtedy Powless zaczął się powoli ode mnie oddalać

– przyznał Walijczyk.

Mając czterech zawodników w czołowej dziesiątce – na piątej pozycji plasuje się Tom Pidcock – ekipa INEOS Grenadiers z optymizmem podchodzi do kolejnych etapów. Dziś peleton po raz pierwszy w tegorocznej edycji zawita w górach. Na kolarzy czeka odcinek z metą na La Planche des Belles Filles.

– Tadej Pogačar był najlepszy w sprincie, ale myślę o etapach, które mają dopiero nadejść. Jutro będzie nasz pierwszy kontakt z górami. Mamy czterech kolarzy w czołowej dziesiątce, więc jesteśmy bardzo zmotywowani. Odczucia jak dotąd są dobre, ale dopiero w górach zobaczymy, jak naprawdę wyglądają nasze nogi

– powiedział Daniel Felipe Martinez.

– Celem jest zwycięstwo w wyścigu, bez względu na to, kto po nie sięgnie

– dodał Kolumbijczyk.

Zadowolony z postawy swoich podopiecznych jest też Rod Ellingworth, zastępca dyrektora ekipy INEOS Grenadiers.

– Wiele mówiło się o duńskich etapach i brukowanym odcinku, a my wciąż jesteśmy w czołówce „generalki” z trzema chłopakami w bardzo dobrej formie. Jesteśmy zadowoleni i gotowi na góry

– mówił po wczorajszym etapie.

– Kolarze miewają słabe dni, on (Tadej Pogačar) jeszcze nie miał, ale trzeba wykorzystywać swoje szanse. Nasi zawodnicy czują się pewni siebie, taktyka Jumbo-Visma z pewnością trochę się zmieniła, Primoz Roglič będzie chciał szukać swoich okazji, więc kto wie? Do Paryża jeszcze długa droga

– zakończył.

Źródła: Cyclingnews.com, WielerFlits.nl

Poprzedni artykułPowrót na miejsce zbrodni – zapowiedź 7. etapu Tour de France 2022
Następny artykułTour de France 2022: Alexandr Vlasov najadł się strachu
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments