fot. Szymon Gruchalski

Trzykrotnie było bardzo blisko, ale Fernando Gaviria nadal czeka na swoje zwycięstwo podczas 105. edycji Giro d’Italia. Kolumbijczyk przez ostatnie 3 lata na poziomie World Tour wygrywał tylko raz – w zeszłym roku w Rzeszowie, zatem nie może dziwić pewna frustracja, która w nim narasta po kolejnych przegranych.

Podczas wczorajszego etapu zakończonego w Reggio Emilia, z którego sprawozdanie znajdą Państwo w naszym serwisie, Fernando Gaviria był o dosłownie włos od odniesienia upragnionego sukcesu. W samej końcówce zza jego pleców wyskoczył jednak Alberto Dainese i to właśnie Włoch okazał się być dość sensacyjnym zwycięzcą, a kolarz UAE Team Emirates musiał kolejny raz obejść się smakiem.

Drugie miejsce nie jest rezultatem, którego chcieliśmy, ale musimy to zaakceptować. Nogi są dobre, ale dzisiaj Dainese był po prostu szybszy. Wiał wiatr w plecy, więc ruszyliśmy do finiszu trochę wcześniej niż zwykle, ale to nie starczyło by odnieść zwycięstwo. Forma jest taka, jakiej chcę aby była i naprawdę staram się odnieść zwycięstwo właśnie tutaj, na tym Giro d’Italia

— opowiadał po 11. etapie nieco sfrustrowany Fernando Gaviria.

Przed sprinterami już tylko jedna, góra dwie szanse na odniesienie zwycięstwa. Będzie o nie jednak nieco łatwiej – w stawce zabraknie już Caleba Ewana. Czy kolarz UAE Team Emirates zdąży przed końcem wyścigu? Czas pokaże.

Poprzedni artykułTour de France 2022: Rafał Majka przyłapany podczas rekonesansu podjazdu Peyragudes
Następny artykułGiro d’Italia 2022: Oldani drugim włoskim zwycięzcą
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments