fot. Alpecin-Fenix

Stefano Oldani wygrał 12. etap Giro d’Italia. Kolejne miejsca zajęli Lorenzo Rota i Gijs Leemreize.

Po dwóch etapach dedykowanych kolarzom dobrze radzącym sobie na finiszu, nadszedł czas na dzień świetnie pasujący uciekinierom. Kilka wymagających pagórków – przede wszystkim Passo del Bocco, La Collettą i Valico di Trenasco sprawiło, że już przed startem etapu można było przewidywać, że padnie on łupem uciekinierów.

Potencjalni bohaterowie

Taki scenariusz stał się jeszcze bardziej prawdopodobny, gdy kilkudziesięciu minutach wyklarowała się grupa, której skład prezentował się następująco:

image.png
obr. Pro Cycling Stats

Znaleźli się w nim więc m.in. bardzo dynamiczny Mathieu van der Poel (Alpecin-Fenix), trzeci na wczorajszym, sprinterskim finiszu Simone Consonni (Cofidis), a także trzej inni mający bardzo podobną charakterystykę kolarze – Andrea Vendrame (Ag2r Citroen Team), Vincenzo Albanese (EOLO-Kometa), Magnus Cort Nielsen (EF Education-Nippo) oraz Davide Ballerini (Quick-Step Alpha Vinyl). Ekipa tego ostatniego z całą pewnością wyjątkowo ucieszyłaby się z jego zwycięstwa – w końcu dzisiejszy etap poświęcony był pamięci Woutera Weylandta. Belg zginął kilka lat temu w wyniku upadku na Passo del Bocco, a nim to się stało przez siedem lat był kolarzem właśnie Quick Stepu.

Chrapkę na sukces mogli mieć również górale Bauke Mollema czy Wilco Kelderman – zresztą, w ucieczce jechało mnóstwo kolarzy, których nietrudno było sobie wyobrazić w roli zwycięzcy etapu. Jednak ci, licząc na powodzenie musieli wymyślić inny pomysł na ten dzień, niż finisz z małej grupy.

Przełom na La Colletta

Nic dziwnego, że pierwsze naprawdę poważne ataki z ucieczki zaczęły się już na La Colletta. Z grupy na czoło wysunął się błyszczący podczas ostatniego Tour de Pologne Lorenzo Rota. Włoch (jeden z jedenastu kolarzy z tego kraju, znajdujących się w ucieczce) z Intermarche Wanty Gobert utrzymał się na czele aż do szczytu, dzięki czemu wygrał drugą dziś górską premię.

Trudno jednak powiedzieć, by zdobywając za to dziesięć punktów, zmienił znacząco układ w walce o niebieską koszulkę – w końcu były to dla niego pierwsze punkty w klasyfikacji górskiej. Prędzej można powiedzieć to o tym, który kilkadziesiąt minut wcześniej wjechał jako pierwszy na Passo di Bocco, a więc Mollemie – który dzięki zgromadzonym dziś punktom ma ich w już 30 (wciąż o 53 mniej niż Diego Rosa).

Jeśli jakieś przemyślenia na temat walki w klasyfikacji górskiej urodziły się także w głowie, być może znudzonego samotną jazdą, Roty, to szybko mógł je zakończyć. Tuż po rozpoczęciu zjazdu znalazł sobie bowiem towarzystwo. A raczej towarzystwo, czyli pogoń złożona z Gijsa Leemreize i Stefano Oldaniego znalazło jego. To oznaczało, ze na 50 km  przed metą z przodu mieliśmy już trzech zawodników.

Nieudana pogoń

Próbę zmiany tego stanu rzeczy widzieliśmy kilkukrotnie. Najpierw na zjeździe z La Colletta, gdy atakowali Van der Poel i Ballerini. Co ciekawe, wówczas nieco skuteczniejszy okazał się ten drugi. Utrzymywał się z przodu do 34 km przed metą, jednak nawet on nie zdołał jednak dogonić czołowej trójki.

Solidniej wyglądała grupka, która wyklarowała się pod koniec Valico di Trensasco, poprzez tak zwaną selekcję od tyłu, której nie przetrwał m.in. Mathieu van der Poel. Znaleźli się w niej Kelderman, Mollema, Buitrago oraz Hamilton, a więc same mocne lub bardzo mocne nazwiska. Niestety nie przełożyło się to na wynik ich gonitwy. Jej strata właściwie przez cały czas utrzymywała się na poziomie oscylującym wokół 50 sekund.

To nieco zmieniło się około 10 km przed metą, gdy pogoń wyraźnie przyspieszyła. Różnica między grupami zmalała wówczas do poziomu około 40 sekund. Było już jednak zbyt późno, by cokolwiek zmienić. Walkę o zwycięstwo mieli rozegrać między sobą Rota, Oldani oraz Leemreize. Ten ostatni swój finisz rozpoczął już na kilometr przed metą. Szybko dociągnął do niego jednak Oldani, który niedługo później jako pierwszy przekroczył kreskę i sięgnął po największy sukces w karierze.

Peleton dojechał do mety dziewięć minut za najlepszymi, ale mimo to Juanpe Lopez zdołał utrzymać pozycję lidera.

Wyniki 12. etapu Giro d’Italia 2022:

Poprzedni artykułFernando Gaviria: „Drugie miejsce nie jest rezultatem, którego chcieliśmy”
Następny artykułStefano Oldani – wyjść z cienia Van der Poela
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments