Majella / Wikipedia

Długi pierwszy tydzień i podróż przez słoneczne regiony Mezzogiorno 105. edycji Giro d’Italia zwieńczy odcinek, który odciśnie trwałe piętno na klasyfikacji generalnej wyścigu. Podczas „królewskiego etapu Apeninów” uczestnicy włoskiego wielkiego touru zmierzą się z ponad 5000 metrów przewyższenia i wspinaczką na piekielnie stromy Blockhaus, który obnaży słabości najsilniejszych i ustali wśród nich hierarchię.

Nazwa drugiego najtrudniejszego podjazdu 105. edycji Giro d’Italia nie byłaby niczym dziwnym na tle przełęczy Tyrolu Południowego, jednak do Abruzji oraz sąsiedniej Passo Lanciano pasuje jak narciarski kombinezon do plantacji oliwek. Jej historia jest krótka, bo sięga jedynie lat sześćdziesiątych dziewiętnastego wieku, kiedy właśnie w tej części rozległego masywu Majella (Maiella) wzniesiony został budynek garnizonu wojskowego. Jego dowódca, z pochodzenia Austriak, odesłany został w te strony z zadaniem odparcia lokalnych rzezimieszków, którzy w owym czasie zagrażać mieli procesowi zjednoczenia Italii. Najwyraźniej jak wielu wojskowych, lubił on nazywać rzeczy w prostych, a jednocześnie najbliższych sobie słowach, toteż kamienny gmach garnizonu zyskał miano Blockhausu.

Kiedy podjazd ten debiutował na trasie Giro d’Italia w 1967 roku, organizatorzy wyścigu zdecydowali, że jego kolarskim imieniem będzie twardy Blockhaus, a nie miękka Majella – na takiej samej zasadzie, jak ponad dwie dekady później nieładna przełęcz na południowy zachód od Gavii otrzymała miano Mortirolo, a nie Passo della Foppa. I przyznać trzeba, że w obu przypadkach instynkt ich nie zawiódł.

Blockhaus, uważany za najtrudniejszy podjazd całych Apeninów, jest też jednym z najcięższych wzniesień, które przyjdzie pokonywać uczestnikom 105. edycji Giro d’Italia – być może drugim najcięższym, po finałowej Passo Fedaia. Niedzielny odcinek, który zamknie długi pierwszy tydzień rywalizacji we włoskim wielkim tourze i zakończy podróż przez słoneczne regiony Mezzogiorno, z całą pewnością odciśnie więc wyraźne piętno na klasyfikacji generalnej imprezy. Dotąd zadowalaliśmy się odpowiedzią na pytanie, kto nie jest w stanie wyścigu wygrać, ale finałowa wspinaczka na Blockhaus obnaży słabości tych najsilniejszych i ustali wśród nich hierarchię.

Oto, co na temat 8. etapu 105. edycji Giro d’Italia napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:

Etap 9, 15 maja: Isernia > Blockhaus (191 km)

Planując tegoroczną edycję włoskiego wielkiego touru, organizatorzy zrezygnowali z wielu charakteryzujących ten wyścig elementów. Tradycją, której natomiast nie odrzucili, jest rozgrywanie trudnego górskiego etapu w drugą niedzielę Giro. Tym razem miejscem akcji będą Apeniny Środkowe, a 191-kilometrowa trasa z Iserni poprowadzi przez klasyczne wzniesienia tej części “kręgosłupa” Italii: między innymi Roccaraso (7,7 km, 6,0%, max. 10%) i Passo Lanciano (10,3 km, 7,6%, max. 14%). Przewyższenie na tym odcinku wynosi aż 5080 metrów, co czyni go jednym z najbardziej wymagających w tej edycji wyścigu, a stopień trudności dodatkowo winduje zlokalizowana na Blockhausie (13,6 km, śr. 8.4%, max. 14%) meta. W przeszłości finisze na tym podjeździe wygrywali Nairo Quintana i Franco Pellizotti.

Pogoda

Giro d’Italia stopniowo zmienia scenerię, a wraz z nią nadejść może również zmiana aury. Przez większość niedzieli uczestnikom wyścigu powinna towarzyszyć temperatura w okolicach 25 stopni Celsjusza, a w pierwszej części etapu może spaść deszcz. Jest to o tyle istotne, że podczas 9. odcinka kolarzy czeka sporo zjazdów, a nawierzchnia dróg wiodących przez tę część Apeninów niepozbawiona jest niedoskonałości.

Faworyci

Organizatorzy włoskiego wielkiego touru słusznie nazywają niedzielny odcinek „królewskim etapem Apeninów”, co zapowiada, że powinniśmy być świadkami pierwszego naprawdę znaczącego pojedynku pomiędzy pretendentami do zwycięstwa w 105. edycji Giro d’Italia. Triumf kolarza z ucieczki dnia wydaje się mało prawdopodobny, ale nawet gdyby doszło do dwóch równolegle toczonych wyścigów, ten pomiędzy liderami ustali nowy porządek w klasyfikacji generalnej imprezy – Blockhaus najzwyczajniej jest zbyt trudnym podjazdem, aby można go było przejechać na remis.

W zapowiedzi koncentruję się na finałowym podjeździe, ponieważ dokładnie tak samo podejdą do tego odcinka dyrektorzy sportowi i czołowi zawodnicy klasyfikacji generalnej imprezy. Nie można przy tym jednak zapominać, że niedzielna wspinaczka rozpocznie się tuż po wyjeździe z Iserni, a konieczność pokonania ponad 5000 metrów przewyższenia faworyzować będzie tych kolarzy, którzy mają do dyspozycji wsparcie silnej ekipy. W tym aspekcie nikt nie może się równać z Richardem Carapazem (INEOS Grenadiers), a charakterystyka finałowego wzniesienia idealnie odpowiada jego predyspozycjom. Ciągle trudno zapomnieć Ekwadorczykowi senne wejście w wyścig, ale występem na Etnie do pewnego stopnia zatarł on już złe pierwsze wrażenie – być może szykował formę na Italię, a nie Węgry? Jeśli ma być tak mocny, jak sam zapowiadał, musi pokazać to już na Blockhausie.

W kategorii złego pierwszego wrażenia Carapaz mógłby zbić piątkę z Joao Almeidą (UAE Team Emirates), a podobieństw między tymi kolarzami może być znacznie więcej. Co prawda wspinaczka na Etnę to trochę za mało, by potwierdzić tę hipotezę, ale relatywnie słaba jazda na czas i brak typowej dynamiki 23-letniego Portugalczyka mogą mieć związek z faktem, że na etapie przygotowań skoncentrował się on na długich podjazdach. Jeśli rzeczywiście tak było, może on w niedzielę zaskoczyć wielu niedowiarków.

Żadnych wątpliwości nie budzi natomiast forma Simona Yatesa (BikeExchange-Jayco), który brylowanie podczas pierwszych dwóch tygodni rozgrywania Giro d’Italia uczynił swoją własną specjalizacją, a podjazd pod Blockhaus powinien doskonale mu odpowiadać. Problemem może się jednak okazać niewielka kontuzja kolana Brytyjczyka, której nabawił się on w kraksie na początku 4. odcinka włoskiego wielkiego touru.

Aż strach napisać to w złą godzinę, ale dość gładko przez pierwszy tydzień Giro przeszedł Mikel Landa (Bahrain Victorious), który wraz z Pello Bilbao (Bahrain Victorious) może stworzyć w decydującej części niedzielnego etapu sprawnie działającą koalicję.

O świetny wynik na królewskim odcinku Apeninów skutecznie walczyć mogą również Romain Bardet (Team DSM), Hugh Carthy (EF Education-Easy Post), Jai Hindley, Wilco Kelderman (Bora-hansgrohe), Thymen Arensman (Team DSM) i Ivan Ramiro Sosa (Movistar).

Triumf kolarza z ucieczki dnia również nie jest wykluczony. Udziałem w nim powinni być zainteresowani Koen Bouwman (Jumbo-Visma), Lorenzo Fortunato (EOLO-Kometa), Davide Formolo (UAE-Team Emirates), Bauke Mollema (Trek-Segafredo) czy Felix Gall (AG2R Citroen). Widziałabym w nim również Lennarda Kämnę (Bora-hansgrohe), ale czy ekipa lidera pozwoli mu na harce?

 

Giro d’Italia 2021: zapowiedź całego wyścigu

Giro d’Italia 2022: oficjalna lista startowa

Giro d’Italia 2022: plan transmisji telewizyjnych

Poprzedni artykułThomas De Gendt: „Dwa tygodnie temu byłem w kiepskiej formie”
Następny artykułReprezentacja Polski z dobrymi występami w bretońskich jednodniówkach
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments