fot. Israel – Premier Tech

Trzeci etap Tour of the Alps zakończył się dojazdem ucieczki do mety – mimo tego, jeden z najbardziej walecznych harcowników – James Piccoli (Israel – Premier Tech) – musiał obejść się smakiem. Kanadyjczyk zakończył dzisiejszy odcinek na szóstej pozycji.

Wiedząc, że trzeci etap wyścigu Tour of the Alps może zakończyć się zwycięstwem uciekiniera, mało który kolarz zdecydował się na odpuszczenie takiej okazji. Przez pierwsze kilkadziesiąt kilometrów peleton błyskawicznie przemierzał szosy północnych Włoch, raz po raz kasując kolejne, niepasujące wszystkim akcje. Ostatecznie na czoło wyścigu wysforowało się 12 kolarzy, którzy, choć nie wypracowali sobie astronomicznej przewagi nad peletonem, zdołali między sobą rozstrzygnąć losy etapu.

Jednym z zawodników, który znalazł się w czołowej grupie, był doświadczony James Piccoli, reprezentujący barwy Israel – Premier Tech.

– Początek etapu był bardzo ciężki, wielu kolarzy starało się znaleźć w ucieczce, więc toczyła się wielka walka o miejsce w odjeździe. Uformowanie się ucieczki zajęło ponad 60 kilometrów – odjechaliśmy dopiero na pierwszym zjeździe. Dalsza część etapu również była niezwykle ciężka. Dotychczasowe trzy etapy były bardzo wymagające i dały się we znaki wielu zawodnikom. Mimo tego Tour of the Alps jest pięknym wyścigiem, w spektakularnej scenerii, więc jesteśmy szczęśliwi

– mówił za metą grupce dziennikarzy.

Ostatnie kilkadziesiąt kilometrów było kluczowe dla losów dzisiejszego etapu – aktywnie jechali między innymi Torstein Træen (Uno-X Pro Cycling Team), Vadim Pronskiy (Astana Qazaqstan Team), późniejszy zwycięzca – Lennard Kämna (BORA-hansgrohe) – oraz właśnie James Piccoli. Kanadyjczyk wielokrotnie podkręcał tempo i próbował zgubić swoich rywali. Ostatecznie uplasował się na szóstej pozycji.

– Naprawdę dałem z siebie wszystko – narzucałem tempo na najcięższej wspinaczce, atakowałem na zjeździe i na płaskim fragmencie przed metą. Zrobiłem wszystko, na co było mnie stać – jestem usatysfakcjonowany

– przyznał James Piccoli.

– W końcówce było bardzo wietrznie, więc wszyscy podejmowaliśmy pewne ryzyko, ale oczywiście Lennard był niezwykle mocny i zasługuje na to zwycięstwo

– zakończył.

Z Tour of the Alps Kacper Krawczyk i Oskar Sasak

Poprzedni artykułMarta Cavalli: „Wiedziałam, że muszę wyczekać”
Następny artykułPatrick Lefevere: „Cóż, wiemy, że Timowi Merlierowi kończy się kontrakt…”
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments