fot. INEOS Grenadiers
INEOS Grenadiers wygrał drużynową jazdę na czas rozgrywaną podczas Tour of Britain. Tym samym do kolejnego dużego sukcesu w wyścigach rangi Pro Series zbliżył się Ethan Hayter.
Trwający sezon jest dla 22-letniego Brytyjczyka drugim w zawodowym peletonie i nie da się ukryć, że włodarze INEOS Grenadiers bardzo spokojnie wprowadzają go do grona profesjonalistów. Jak do tej pory nie zdołał on nawet zadebiutować w worldtourowych etapówkach, a i w klasykach tej rangi pojawia się dość nieregularnie.
Nie oznacza to jednak, że nie dostaje swoich szans. Dostaje i to całkiem sporo, tyle że w wyścigach będących, przynajmniej w teorii, o jeden szczebelek niżej – w Pro Series. Tour of Britain jest dla niego już czwartą etapówką tego cyklu. I podobnie jak w poprzednich przypadkach przyjechał tu jako jeden z liderów ekipy.
Wcześniej ani razu nie zawiódł. Za każdym razem plasował się w czołowej „10” klasyfikacji generalnej, wygrywał przynajmniej jeden etap i przynajmniej raz zakładał koszulkę lidera. Końcowe zwycięstwo odniósł tylko w Tour of Norway, ale w Volta ao Algarve być może również udałoby mu się triumfować gdyby nie upadek na trasie czasówki na przedostatnim etapie wyścigu. Ostatecznie zmagania zakończył na 2. miejscu. Do lidera stracił 9 sekund.
Teraz również wyścig zaczął się dla niego dobrze. Na pierwszym etapie był czwarty, na drugim wygrał finisz z grupy, która przyjechała tylko za samotnym Carpenterem. Teraz w końcu może dopisać na swoje konto zwycięstwo – tyle że drużynowe. INEOS Grenadiers okazało się zdecydowanie najlepsze na trasie drużynowej czasówki. Według nowego lidera wyścigu dużą rolę odegrał w tym sukcesie Michał Kwiatkowski.

Cała szóstka kolarzy dała z siebie wszystko i osiągnęliśmy naprawdę fajny wynik. Było ciężko, trasa falowała. Naprawdę wszystko mnie bolało! Kluczem do zwycięstwa było utrzymywanie najwyższej możliwej prędkości. Odpowiednie pokonywanie zakrętów, zachowywanie na nich pełnej efektywności. Rohan Dennis i „Kwiato” są najbardziej doświadczonymi czasowcami z nas wszystkich i naprawdę pokazali to na trasie. Dali nam doskonały przykład

– mówił.
Nasz rodak wykazywał się naprawdę dużym poświęceniem dla ekipy. Niestety włożony wysiłek okupił tym, że w końcówce został za kolegami z zespołu i zanotował wynoszącą 1 minutę i 36 sekund stratę. To z kolei sprawia, że właściwie nie ma już właściwie żadnych szans na walkę w klasyfikacji generalnej. W przeciwieństwie do Haytera, który w rozmowie z oficjalnymi kanałami swojego zespołu zachowuje zrozumiałą ostrożność:

To będzie bardzo trudne pięć etapów. Ciężko będzie wszystko kontrolować, zresztą widzieliśmy to podczas drugiego etapu. Będziemy robili co w naszej mocy, by sobie z tym poradzić. Zresztą, zawsze lepiej być 16 sekund do przodu niż 16 sekund do tyłu!

Poprzedni artykułSzef Movistaru: „Możemy pożegnać się z Miguelem Angelem Lopezem”
Następny artykułTrentino 2021: Zapowiedź pierwszego dnia mistrzostw Europy
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Jan
Jan

Czyżby u mistrza z Ponferrady utrwalił się już ostatecznie „instynkt pomagiera” … czy to może już ostatnie jego podrygi? Polska wraca chyba na „właściwe jej miejsce” … może jak kiedyś rozpadną się ścieżki rowerowe, to znowu doczekamy się prawdziwych kolarzy? Coraz częściej zamiast oglądać wyścigi szosowe, to sam siadam na rower. Wciąż z rzewnością wspominam czasy, kiedy jeździłem na niebieskim Huraganie …