Nie milkną echa wydarzeń z sobotniego etapu Vuelta a Espana. Miguel Angel Lopez może pożegnać się z Team Movistar.
Przypomnijmy, że Kolumbijczyk jeszcze przed 20. etapem zajmował 3. miejsce w klasyfikacji generalnej. Jeszcze w piątek wydawało się, że 3. miejsca w klasyfikacji generalnej mógłby pozbawić go właściwie jedynie jakiś kataklizm lub olbrzymi przebłysk geniuszu Egana Bernala lub Jacka Haiga.
Niestety ostatecznie w życie weszła ta pierwsza opcja. Sytuacja potoczyła się na tyle kiepsko, że zirytowany Kolumbijczyk obraził się na cały świat. Zszedł z roweru, pokłócił się z próbującymi przemówić mu do rozsądku pracownikami zespołu, a następnie wycofał się z wyścigu. Nic dziwnego, że dziś cały kolarski świat zastanawia się, jak duże sankcje mogą czekać niesfornego zawodnika. Okazuje się, że w grę wchodzą różne scenariusze, łącznie z tym najbardziej drastycznym – opuszczeniem przez niego Movistaru.
Oczywiście jest taka możliwość. Miguela nie było na uroczystej kolacji po zakończeniu Vuelty. Był wtedy z rodziną, być może dało mu to trochę spokoju. My także jesteśmy spokojni – przyjechaliśmy na Vueltę by powalczyć o podium klasyfikacji generalnej oraz po zwycięstwo etapowe i oba cele osiągnęliśmy. Jasne, mieliśmy szanse, by podczas dekoracji czołowej trójki nasi zawodnicy stali po obu stronach Primoza Roglica, ale wydarzenia z końcówki 20. etapu niestety nam to uniemożliwiły
– mówił w audycji dla Radia Onda Cero szef zespołu – Eusebio Unzue.
Co dokładnie doprowadziło do tak dramatycznej reakcji Lopeza? Na 60 kilometrów przed metą 20. etapu na atak zdecydował się Adam Yates. Za Brytyjczykiem pojechali właściwie wszyscy liderzy poza Bernalem i właśnie Lopezem. Z późniejszych relacji wynika, że Lopez stracił kontakt z grupą tylko z powodu wybrania niewłaściwego (bernalowego) koła, a później nie mógł gonić, ponieważ nie pozwalała mu na to ekipa obawiająca się „zmartwychwstania” młodszego z Kolumbijczyków. W efekcie strata Lopeza stawała się coraz większa, więc zawodnik Movistaru najpierw stracił miejsce na wirtualnym podium, a później w ogóle miejsce w pierwszej „5”.
To była sytuacja wyścigowa, z którą nie był w stanie sobie poradzić. Myślę, że to wywołało w nim frustrację i doprowadziło go do podjęcia najgorszej możliwej decyzji. Pracowała na niego cała ekipa. Zawodnicy, obsługa – takim zachowaniem okazał im wszystkim brak szacunku. Szkoda, bo to dobry chłopak, ale koniec końców postąpił bardzo niewłaściwie
– mówi szef ekipy Kolumbijczyka.
Na koniec warto dodać, że to nie pierwszy raz, kiedy 27-latek stracił panowanie nad sobą. W 2019 roku, podczas przedostatniego etapu Giro d’Italia uderzył kibica, który doprowadził do jego upadku na finałowym podjeździe. Być może ekipa, o ile zdecyduje się pozostawić go w swoich szeregach, powinna w końcu podjąć jakieś zdecydowane próby poskromienia jego temperamentu? W końcu Lopez to świetny góral, więc nie byłoby dobrze, gdyby kojarzył się kibicom tylko z niewłaściwymi zachowaniami.
Lopez i z liściem i z zejściem z roweru miał rację.
Dla mnie nie ma wątpliwości, ze wina leży tylko i wyłącznie w głupich decyzjach szefostwa Movistaru a teraz zrzucają winnę w paskudny sposób na zawodnika. Movistar jako ekipa powinien dostac dotkliwą karę pieniężna lub wykluczenie z wyścigów, za zabijanie ducha sportu i zabranianie zawodnikowi walki o jak najlepsze miejsce.
Jak można zabronić zawodnikowi obrony trzeciego miejsca w takim wyścigu. To UCI powinno pożegnać się z taką drużyną….natomiast reakcja na zachowanie kibica była i tak łagodna…
Więcej Lopezów w peletonie – mniej Unzue !
Informacje o tym, ze Lopez nie mogl gonic pochodzily tylko i wylacznie od jakis dziwnych przeciekow prasowych. Jak ktos ogladal transmisje z etapu to widzial jak Lopez goni samotnie grupe liderow przez dobre 15 km, nastepnie po jakims czasie zastapil go w gonienieniu inny zawodnik Movistar, ktory doszedl do grupy Lopeza.
Po prostu Lopez sie zagotowal i nie wytrzymal psychicznie.
Buhahahaha Movistar powinien przestać zatrudniać kolarzy z Ameryki Łacińskiej. Mają ego wybujałe w kosmos a na jakiekolwiek niepowodzenie reagują bredniami o rasizmie z szeregach teamu. Miejmy nadzieję, że „superman” (hue hue) będzie się dobrze czuł w szeregach zespołu z Kazachstanu, gdzie nikt go w końcu nie będzie dyskryminował. Płacił mu tak dobrze też nie będzie, ale to wcale nie prawda, że Lopez do Movistar, ekipy – o której jak sam się wyraził – tych samych głupków co zawsze – przyszedł wyłącznie dla pieniędzy.