fot. lavuelta.es

Stwierdzenie, że wyścig rozpoczyna się właśnie teraz, kiedy rozmawiamy o ostatniej środzie wielkiego touru, może wydawać się nieco nie na miejscu. Paradoksalnie tak jednak właśnie jest, bo odcinki z metą na Lagos de Covadonga, Alto d’El Gamoniteiru i jazda indywidualna na czas w Santiago de Compostela zadecydują o losach klasyfikacji generalnej 76. edycji Vuelta a Espana. Vamos!

Peleton wyruszy dziś z położonej tuż przy granicy z Asturią kantabryjskiej Unquery, ale pozostała część zmagań będzie mieć już miejsce w pierwszym z wymienionych regionów. Tam kolarze pokonają w środę trasę o wyjątkowo oryginalnym designie, która liczy 185,8 kilometra i 4437 metry przewyższenia.

Główną atrakcją dnia będzie oczywiście pełen niezaprzeczalnej urody i pięknych wspomnień spod biało-czerwonego sztandaru finałowy podjazd pod Lagos de Covadonga. Zanim jednak do tego dojdzie, uczestnicy ostatniego wielkiego touru sezonu skierują się na południe od Cangas de Onis, gdzie dwukrotnie pokonają pętlę o długości 41,7 kilometra ze wspinaczką na Collada Llomena (7,6 km, śr. 9,3%) w roli głównej. Ten debiutujący na trasie Vuelty podjazd, jak na standardy Gór Kantabryjskich należy do bardziej regularnych, ale nie jest to dobrą informacją zważywszy, że na dystansie ponad 7 kilometrów średnie nachylenie tylko dwukrotnie spada poniżej 8%. 

Kolarze wrócą do Cangas de Onis tą samą drogą, a miejscowość również i tym razem spełni rolę tradycyjnego punktu wypadowego na Lagos de Covadonga (12,5 km, śr. 6,9%). Od 2014 roku podjazd ten funkcjonuje w naszej zbiorowej świadomości głównie jako miejsce jednego z najpiękniejszych triumfów w karierze Przemysława Niemca, jednak warto pamiętać, że lata największej świetności Lagos przypadały na lata ‘80 i ‘90, kiedy pokonywany był w niemal każdej edycji hiszpańskiego wielkiego touru, a zwyciężali tam Pedro Delgado, Robert Millar, Lucho Herrera czy Laurent Jalabert.

Odnośnie charakterystyki tego wzniesienia, stopień trudności zdecydowanie wzrasta po pokonaniu półmetka, a trzy krótkie zjazdy przeplatane stromymi ściankami zmuszają do radykalnych zmian rytmu i zdecydowanie będą działać na niekorzyść kolarzy, których zawiedzie dziś forma dnia. Nieregularność finałowych 5 kilometrów Lagos de Covadonga sprawia też, że robi on wrażenie nie chcącego się skończyć, a przez to znacznie dłuższego, niż jest w rzeczywistości. Te same parametry bardzo sprzyjają natomiast tym zawodnikom, którzy na koniec długiego dnia na rowerze ciągle potrafią dynamicznie przyspieszyć na krótkim odcinku.

Najwyższy punkt podjazdu przypada ok. 1400 metrów od linii mety. Po krótkim zjeździe kolarze finiszować będą na 500-metrowym wzniesieniu o nachyleniu ok. 5%.

Oto, co na temat 17. etapu 76. edycji Vuelta a Espana napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:

Po relatywnie spokojnym etapie nadejdzie niezwykle ciężki, górski odcinek. W jego środkowej części kolarze dwukrotnie pokonają podjazd La Collada Llomena (7,6 km; 9,3%), gdzie peleton zostanie mocno uszczuplony. Biorąc pod uwagę, że kolejnego dnia zawodników czeka jeszcze trudniejszy etap, nie spodziewałbym się ataków przed finałową wspinaczką, Lagos de Covadonga (12,5 km; 6,9%). Na ostatnim podjeździe najprawdopodobniej zobaczymy rzeź i liczne próby zgubienia rywali, przez co różnice mogą być tu spore. W przeszłości na Lagos de Covadonga triumfowali między innymi tacy kolarze, jak Thibaut Pinot, Nairo Quintana czy Przemysław Niemiec.

Collada Llomena

Lagos de Covadonga

Pogoda

Są dobre i złe wiadomości. Dobra jest taka, że zawodnikom przyjdzie rywalizować w bardzo optymalnej temperaturze ok. 20 stopni Celsjusza. Zła natomiast, że mogą się oni dziś znaleźć w samym sercu frontu burzowego, który ma dziś po południu przejść nad Picos de Europa. 

Faworyci

Pamiętając o tym, że jutrzejszy etap jest, równie trudny, a może nawet i trudniejszy niż dzisiejszy, co daje nadzieję uciekinierom na stoczenie kolejnej batalii o zwycięstwo etapowe.

O triumf etapowy z ucieczki mogą powalczyć: Rafał Majka (UAE Team Emirates), Damiano CarusoGino MäderWout Poels (Bahrain-Victorious), Michael Storer, Chris Hamilton (Team DSM), Jay Vine (Alpecin-Fenix), Geoffrey Bouchard (AG2R Citroën Team), Ion Izagirre (Astana – Premier Tech), Mikel Bizkarra (Euskaltel-Euskadi), Tom Pidcock, Pavel Sivakov (INEOS Grenadiers), Matthew Holmes (Lotto Soudal), Sergio Henao (Team Qhubeka-NextHash), czy też Gianluca Brambilla (Trek-Segafredo).

Z pewnością spore grono harcowników sprawia, że walka o zabranie się w odjazd dnia będzie bardzo zacięta. Pytanie, czy takie zespoły, jak Jumbo-Visma, Movistar Team, Bahrain-Victorious, czy też INEOS Grenadiers oraz ich liderzy będą chciały powalczyć o etapowy skalp i „przy okazji” pozbawić koszulki lidera i wysokiej lokaty w klasyfikacji generalnej Odda Christiana Eikinga (Intermarché – Wanty – Gobert Matériaux). Jeśli tak się stanie, to o zwycięstwo powinni walczyć: Primož Roglič (Jumbo-Visma), Enric Mas, Miguel Angel Lopez (Movistar Team), Jack Haig (Bahrain-Victorious), a może nawet czymś zaskoczy nas duet z INEOS Grenadiers w osobach Egana Bernala i Adama Yatesa.

Poprzedni artykułTomasz Brożyna: „Cały zespół wykonał dobrą robotę dla Filipa”
Następny artykułRohan Dennis dołącza do zespołu Jumbo-Visma
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Michal
Michal

Zapowiadają się piękne 2 etapy. Rzeźnia! Precz z nudą!

Jacek
Jacek

Pani Olu, jeśli ucieknie Rafał Majka, albo Damiano Caruso, to pewnie i Romain Bardet też, nie chcąc odpuścić koszuli górala. Wtedy i jego też trzeba by zaliczyć do tych, którzy mogą powalczyć o etap.