Carlos Rodriguez
fot. Tour de l'Avenir

Tegoroczną edycję chyba najważniejszego wyścigu dla kolarzy do lat 23 na świecie wygrał Tobias Halland Johannessen. Norweg przez większość czasu był po prostu bezkonkurencyjny i jeśli prawidła z przeszłości się potwierdzą to już za kilka lat zobaczymy go na podium jednego z wielkich tourów. To jednak najbardziej banalny z wniosków, a można ich wyciągnąć sporo więcej.

Jak co roku na zmagania najlepszych orlików składało się 10 etapów, a właściwie 9 oraz prolog. Nie będę tu jednak załączał profili, do nich można wrócić w naszej ZAPOWIEDZI, natomiast mówiąc tak pokrótce – pierwsza część jak zawsze to zmagania na prostych trasach, tj. rzeczona już króciutka czasówka, kilka sprintów, drużynowa jazda na czas, by później przez pagórki wjechać w najbardziej legendarne góry. Ten system sprawdza się bardzo dobrze i oby nikomu nie przychodziło do głowy go zmieniać.

Różnice w klasyfikacji generalnej okazały się być z jednej strony stykowe (7 sekund między zwycięzcą a drugim na mecie), z drugiej zaś ogromne – 5. kolarz stracił przeszło 12 minut. Wpłynęła na to swoista rzeź faworytów, albowiem spośród przewidywanych do najwyższych miejsc kolarzy ponad połowa z różnych przyczyn nie dotarła do mety. Z pewnością trzeba w związku z tym brać pewne poprawki na wyniki, ale o tym zaraz.

Wyścig dwóch nacji
Układ sił w obecnym peletonie młodzieżowym jest dość znany, niemniej jak przed wyścigiem żartowałem sobie, że Norwegowie mogą wygrać z 4-5 etapów to nie spodziewałem się, że stanie się to prawdą. Połowa wszystkich odcinków, czyli właśnie 5, padło łupem tej skandynawskiej nacji. Kolejne 3 etapy w pierwszej części dołożyli Holendrzy mający chyba obecnie najbardziej złote pokolenie młodych sprinterów z Marijnem van den Bergiem na czele. Oby temu chłopakowi jakaś ekipa WT dała szansę już w przyszłym roku.

Oczywiście byłby to szalenie głupi wniosek gdyby powiedzieć, że to te narody nagle będą dominowały. Praktycznie każdego dnia wysoko byli Włosi, nieźle prezentowała się brytyjska młodzież (jeden wygrany etap), na koniec triumf odnieśli też Hiszpanie, gdzie wyeliminowanego Juana Ayuso genialnie (fenomenalnie, wspaniale, kapitalnie itd., tu trzeba wielu epitetów by oddać epickość ostatniego odcinka) zastąpił go Carlos Rodriguez. Wyścig przyszłości ma jednak to do siebie, że to właśnie zwycięzcy stąd już chwilę później podbijają światowe szosy, więc warto pamiętać ich nazwiska.

Pokaż mi jak atakować
Tour de l’Avenir to w kwestii wychowywania młodzieży genialny wyścig. Co prawda drużynowa jazda na czas nieco zabiła walkę o zabieranie sobie żółtej koszulki, ale w ogólności to ta impreza potencjalnie uczy agresywnej jazdy i bardzo ją nagradza. Brak bonifikat zmusza do urywania rywali, rosnąca z każdym dniem trudność zachęca kolarzy by się wykazać zanim wyścig wjedzie w teren, który będzie dla nich za trudny, a z drugiej strony najlepsi górale na końcu dają popis jakiego nie ma w większości wielkich tourów.

Starczy powiedzieć, że w tym roku przystawką generującą stosunkowo małe różnice był Grand Colombier na trzecim od końca etapie. W wyścigu elity obejrzelibyśmy pewnie nudne czarowanie prawie do końca, młodzi kolarze tymczasem przyjechali na metę pojedynczo i następnego dnia próbowali to tylko raz po raz poprawiać. To jak na finałowym odcinku pojechał Carlos Rodriguez powinno przejść do małej legendy, dawno nie oglądałem takiego śmiałego i silnego ataku. Jeśli chłopaki zabiorą taki styl jazdy do elity to z pewnością wpłynie to pozytywnie na kolarstwo w ogólności.

Uno-X Pro Cycling Team puka do World Touru
Pewnie nadal nie każdy zna, a jeśli nawet zna to zainteresował się tą norwesko-duńską formacją z drugiej dywizji. Tymczasem Vegar Kulset stworzył potwora, który rozpoczynając szkolenie od młodszych kategorii wiekowych obecnie daje efekty w postaci największych talentów na świecie. Co ważne o ile przez początek funkcjonowania tej ekipy trafiały one do ekip WT po zakończeniu kontraktów to teraz można obserwować, że ten trend zaczyna się zmieniać.

Bracia Johannessen otrzymali kontrakty do końca 2024 roku, przychodzi Niklas Eg, Jonas Gregaard, na pokładzie są choćby 1. i 2. w prologu Søren Wærenskjold oraz Johan Price-Pejtersen, ten projekt staje się niesamowicie przyszłościowy, a występ Norwegów i Duńczyków związanych z Uno-X podczas tegorocznego Tour de l’Avenir tylko potwierdza, że ta młodzież ma przed sobą świetlaną przyszłość. Jak to pogodzić z byciem w drugiej dywizji?

Gdy Giro d’Italia zaczynało się w Izraelu na starcie stanęła wówczas jeszcze niewielka ekipa właśnie z tego kraju. Budżet był tam jednak ogromny, więc chwilę później trafiła ona do WT. Tour de France 2022 rozpocznie się w Kopenhadze. Lokalną formacją drugiej dywizji jest Uno-X. Pieniędzy nie brakuje. Potencjał w składzie jest ogromny, a i nadal jest na świecie kilku Norwegów i Duńczyków, których można pozyskać. Jeden z braci Johannessen w pierwszej piątce Wielkiej Pętli za rok i wykupienie licencji np. od Team DSM by w 2023 być już na najwyższym szczeblu? Tak to właśnie widzę.

Świat potrzebuje takich imprez
Z jednej strony wiadomo – najlepsi orlicy bez problemu mogą rywalizować z kolarzami elity jak równy z równym. Z drugiej jednak moim zdaniem właśnie brak tych mocniejszych rywali sprawia, że wielu zawodników porzuca pasywną jazdę i minimalizowanie strat na rzecz szukania swoich okazji i walki o swój kontrakt. Ten m.in. poprzez triumf w należący do tego samego cyklu Pucharu Narodów co Tour de l’Avenir wyścig L’Etoile d’Or wywalczył sobie przecież nasz Filip Maciejuk.

Więcej imprez = więcej okazji do takiej prezentacji swojej wartości w kontekście podobnych sobie kolarzy na świecie. Te wyścigi są bardzo aktywne, wystarczy opakować to w odpowiednią transmisję i mamy coś, czym można przekonywać widza do poświęcania jeszcze większej liczby godzin przed telewizorem na kolarstwo. UCI ze swoją misją poszerzania horyzontów kolarstwa może raz zaprosić kolarzy z Rwandy, innym razem gdzieś z Azji i chwalić się jak to nie działa na rzecz tego sportu. Trzeba iść za ciosem i poszerzyć ten kalendarz imprez u23 do moim zdaniem z 10 wyścigów Pucharu Narodów.

Ogromna siła promocji
W edycji z roku 2018 Tour de l’Avenir wzięło udział wielu wspaniałych kolarzy. Dopiero 15. w finalnej klasyfikacji generalnej Franklin Archibold nie jest obecnie kolarzem WT, wszyscy go poprzedzający mają angaż na najwyższym szczeblu. Z roku 2019 póki co „tylko” pierwsza siódemka melduje się w WT, ciekawe ilu kolarzy 2021 zdoła się przebić? Moim zdaniem co najmniej 14, a być może nawet całe top20 w ciągu 3 lat zamelduje się w WT, taka jest siła tej imprezy.

Poprzedni artykułInna nie znaczy gorsza – podsumowanie 1. tygodnia Vuelta a España 2021
Następny artykułSzymon Sajnok: „Może w Paryżu będzie lepiej”[wywiad]
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Michal
Michal

Mówi nam tyle że na sukcesy Kwiato i Majki poczekamy ze 20 lat. Decydenci którzy nie wysłali tam Polaków niech idą…. na emeryturę…