A.S.O. / Charly Lopez

W Dzień Bastylii przed uczestnikami 108. edycji Tour de France nie tylko najtrudniejszy podjazd, ale również najtrudniejszy zjazd wyścigu, a bezbarwną na papierze przeprawę przez pierwszą część etapu może urozmaicić przybierający na sile tramontane. Czy jednak jest szansa na francuskie święto?

Przed nami już tylko pięć odcinków tegorocznej Wielkiej Pętli, ale motywem przewodnim aż trzech spośród nich będzie wytężona praca liderów ekip nad ustaleniem ostatecznego porządku w klasyfikacji generalnej imprezy. 

Ten dzisiejszy to aż 4368 metrów przewyższenia, spośród których zdecydowana większość upakowana została na finałowych 65 kilometrach prowadzącego z Muret na Col du Portet dystansu. Jeśli zaś ta wartość w połączeniu z wyżej wymienioną pirenejską przełęczą coś Wam mówią, to nie jesteście w błędzie, bo przed kolarzami wydłużona o szybki przelot doliną Garonny wersja słynnego, 65-kilometrowego etapu Tour de France 2018 z Bagneres-de-Luchon. Co ciekawe, w ówczesnym porządku rzeczy również nosił on numer 17.

Zanim jednak przejdziemy do górskiego menu, nad otwierającymi środowy odcinek, niemrawo wnoszącymi się 113. kilometrami na moment trzeba się pochylić, ponieważ po pierwsze proces formowania się ucieczki dnia jest tym bardziej skomplikowany, im częściej przynoszą one sukces (obecnie często), a po drugie w ciągu dnia w końcu przybierać na sile ma pirenejski brat mistralu, czyli tramontane. 

Nie po raz pierwszy w tej edycji Wielkiej Pętli wiatr wiać będzie z prędkością w przedziale 25-30 km/h, czyli teoretycznie w okolicach granicy, po przekroczeniu której możliwe jest formowanie rantów. Na odcinku z Muret do Fabas będzie on głównie czołowy, co może zaowocować dość zaskakującym składem odjazdu dnia, lub też sprawić, że żadna grupa nie wysforuje się na czoło przed pokonaniem 50 kilometrów. Pomiędzy Fabas i Saint-Gaudens trasa nieco mocniej faluje i na krótkich odcinkach zmienia kierunek, dlatego jeśli ma dojść do próby porwania peletonu przy bocznych podmuchach, to właśnie tam, zanim kolarzy zaczną chronić wyżej wyniesione brzegi dolin.

Dzisiejsza wspinaczka, na którą składają się łącznie trzy kategoryzowane podjazdy, rozpocznie się od doskonale znanego większości uczestników wyścigu Col de Peyresourde (13,2 km, śr. 7%), czyli pirenejskiej autostrady do nieba. To przelotowe wzniesienie to bardzo regularne nachylenie i szeroka szosa, które umożliwiają dyktowanie szalonego tempa. Wysoka ekspozycja z jednej strony pozwala nie tracić z oczu rywali, z drugiej jednak wystawia na działanie warunków atmosferycznych, które dziś nie zapowiadają się na korzystne. Zjazd do Loudenvielle jest szybki, ale nieskomplikowany technicznie.

Jeśli liczymy dziś na fajerwerki i solidniejsze przetasowania w klasyfikacji generalnej, pierwsze z nich wystrzelić mogą już na zboczach znacznie trudniejszego i bardzo nieregularnego Col d’Azet (7.4 km, śr. 8.3%), atak na którym powinien umożliwić największym śmiałkom wykorzystanie karkołomnego zjazdu prowadzącego do Saint-Lary-Soulan. Nazywając go karkołomnym, wyjątkowo ani trochę nie przesadzam.

Finałowa wspinaczka jeszcze raz rozbudzi wspomnienia, rozpocznie się bowiem tak samo, jak podjazd pod znajdujący się nieopodal Pla d’Adet, jednak dalej poprowadzi już na równie brutalny Col de Portet (16 km, śr. 8.7%) – drugi z zaledwie trzech i spośród nich zdecydowanie najtrudniejszy finisz na wzniesieniu 108. edycji Tour de France. 

Oto, co na temat 17. etapu 108. edycji Tour de France napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:

Etap 17, 14 lipca: Muret > Saint-Lary-Soulan / Col du Portet (178,4 km)

Nie wiem, czy nie będzie to najtrudniejszy dzień w siodełku. Na ostatnich 60 kilometrach organizatorzy zaplanowali wspinaczki: Col de Peyresourde (13,2 km; 7%), Col de Val Louron-Azet (7,4 km; 8,3%) i Col du Portet (16 km; 8,7%), gdzie zostanie zlokalizowana meta. Na pierwszych dwóch podjazdach najprawdopodobniej będziemy oglądali selekcję od tyłu, natomiast na ostatnim wzniesieniu do głosu powinni dojść faworyci.

Pogoda

Padać dziś nie powinno, co jest dobrą informacją, zważywszy na pokonywane podczas 17. etapu szybkie i trudne technicznie zjazdy. Wiatr mamy już omówiony, więc pozostaje dodać, że również w środę będzie zimno – do 10 stopni na przełęczach.

Faworyci

Wiele wskazuje, że dziś w końcu zobaczymy na pierwszym planie dużych chłopców. 

Czołowy wiatr podczas płaskiego wprowadzenia w akcję nie przekreśla całkowicie szans ucieczki, ale znając realia tegorocznej Wielkiej Pętli, zapewne uformuje się ona dość późno, a walczący o koszulkę w czerwone grochy kolarze będą potrzebowali asysty swoich dysponujących większym dociskiem kolegów. W akcji na czele stawki powinniśmy dziś zatem ponownie zobaczyć Wouta Poelsa (Bahrain-Victorious), Michaela Woodsa (Israel Start-Up Nation) i zwycięskiego na Col du Portet w roku 2018 Nairo Quintanę (Arkea Samsic). Czy dołączy do nich Wout van Aert (Jumbo-Visma)? Trudno z góry przesądzić, ale rozstrzygnięcie tego dylematu powie bardzo wiele na temat wewnętrznych układów w holenderskiej ekipie.

Jeśli nieco dalej drążyć temat odjazdu dnia, w wygrywaniu dużych górskich etapów w tej fazie rozgrywania wielkich tourów specjalizuje się Miguel Angel Lopez (Movistar).

Ostatecznie jednak ze względu na konfigurację trasy jest to etap bardzo łatwy do kontrolowania przez najsilniejsze ekipy, a czego nie zrobi UAE-Team Emirates, z radością zrobi za nich INEOS. Również dlatego, że to oni w tej chwili muszą za wszelką cenę ratować swój wyścig, a jedynym dostępnym w tej chwili scenariuszem jest odizolowanie czołowej trójki i atak Richarda Carapaza

Czy ten plan się powiedzie? W ubiegłym tygodniu Ekwadorczyk wspinał się na poziomie Rigoberto Urana (EF Education-Nippo), a to zdecydowanie za mało, żeby w tak wyrównanej stawce wypracować przewagę, która w perspektywie etapu jazdy na czas umożliwi awans w klasyfikacji generalnej. Spróbować jednak musi, a próba ta powinna wywołać lawinę zdarzeń, która w mojej ocenie zaowocuje etapowym triumfem Tadeja Pogacara (UAE-Team Emirates). Triumfem na podjeździe, którego młody Słoweniec bardzo potrzebuje w dotąd niemal perfekcyjnej drodze do obrony tytułu sprzed roku.

Poprzedni artykułPatrick Konrad: „Jestem bardzo dumny, że wygrałem etap Touru w koszulce mistrza Austrii”
Następny artykułWietrzne ściganie w sercu Polski – zapowiedź Dookoła Mazowsza 2021
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments