fot. INEOS Grenadiers

Tom Pidcock najlepszy w Brabanckiej Strzale. Na trzyosobowym finiszu pokonał Matteo Trentina i Wouta Van Aerta.

Strzała Brabancka miała tradycyjnie już stanowić płynne przejście między flandryjskimi brukami, a ardeńskimi pagórkami. Na trasie, jak zwykle znalazło się kilkanaście różnych wzniesień, z czego jedynie dwa, za to pokonywane kilkukrotnie, w decydującej fazie wyścigu – Hertstraat oraz Moskesstraat prowadziły po bruku. To one miały rozstrzygnąć o losach wyścigu, w którym udział brało dwóch Polaków – Tomasz Marczyński i Michał Gołaś.

Na samym początku wyścigu od peletonu oderwała się siedmioosobowa grupa, w której znaleźli się: Bryan Coquard (B&B Hotels p/b KTM), Ludovic Robeet (Bingoal Pauwels Sauces WB), Jordi Meeus (BORA – hansgrohe), Andreas Leknessund (Team DSM) Julian Mertens (Sport Vlaanderen – Baloise) Anders Skaarseth (Uno-X Pro Cycling Team) oraz Brent Van Moer (Lotto Soudal). Niedługo później dołączyli do nich Emmanuel Morin oraz Van Melsen i w ten oto sposób utworzyła się ucieczka dnia.

Jej przewaga maksymalnie dochodziła do 7 minut – tyle wynosiła na około 100 kilometrów przed metą, później stopniowo zaczęła spadać. Trzydzieści kilometrów później ta bardzo duża różnica była już niewiele znaczącą ciekawostką, ponieważ główna grupa zaczęła zabierać się za odrabianie strat. Mniej więcej wtedy na atak zdecydowała się mocna czwórka: Remi Cavagna, Sven Erik Bystrom, Robert Stannard i Toms Skuijns, która zresztą niedługo później powiększyła się o kolejnych świetnych zawodników – Oscara Riesebeeka, Dylana Teunsa oraz przede wszystkim trzeciego zawodnika ubiegłorocznej edycji – Benoita Cosnefroya.

Siódemka zaczęła doganiać kolejnych zawodników z ucieczki dnia. Jej poczynania coraz bardziej martwiły peleton, w którym bardzo mocno pracował m.in. Nathan Van Hooydonck – jeden z ostatnich pomocników Wouta Van Aerta. Bratanek Edwiga – rekordzisty pod względem zwycięstw w wyścigu jest ostatnio w znakomitej formie, jednak jego praca nie przynosiła całkowicie zadowalających skutków, z powodu kraks, które co chwila nękały grupę.

Na 38 kilometrów przed metą w największej z nich bardzo mocno ucierpiał Florian Senechal – jeden z liderów Deceuninck-Quick Step. Chwilę później na atak zdecydował się Thomas Pidcock, za którym podążyli Wout Van Aert i Matteo Trentin. Trójka szybko dołączyła do sporej, już kilkunastoosobowej czołówki, która miała wszystkie dane ku temu, by dojechać do mety.

Nie było to jednak wcale przesądzone. Po podjeździe pod Holsthelde współpraca w czołówce nieco siadła. Pobudzić starali się ją mocno pracujący Wout Van Aert oraz Benoit Cosnefroy. Chwilę później na atak zdecydował się Matteo Trentin. Włoch szybko wywalczył sobie około 20-sekundową przewagę, którą utrzymywał przez dłuższy czas.

Choć grupa z tyłu była bardzo mocna, to nie była w stanie zmniejszyć dystansu do Włocha. Wtedy sprawy w swoje ręce znów postanowił wziąć Pidcock. Za Brytyjczykiem znów ruszył Van Aert. Solowa akcja Trentina umarła śmiercią naturalną. Kolarz UAE Team widząc tempo, z jakim zbliżają się do niego Van Aert oraz Pidcock, odpuścił, pozwalając dojechać do siebie wymienionej dwójce.

U podnóża przedostatniego podjazdu pod Moskesstraat przewaga trójki wynosiła 15 sekund. Różnica ta utrzymała się, choć do czołówki próbowali dołączyć Cosnefroy i Teuns. Na szczycie krótkiego wzniesienia wydawało się, że Francuz i Belg dopną swego, ale później, po zjeździe i chwilowym wypłaszczeniu nieco opadli z sił. Ostatecznie wrócili oni do kilkunastoosobowej grupy, w której współpraca znów przestała się układać.

Tymczasem z przodu żaden z trójki zawodników nie odpuszczał, więc na 5 kilometrów przed metą ich przewaga wynosiła już pół minuty. To, że zwycięstwo wpadnie w ręce któregoś z nich stało się oczywiste. Wszystko miało rozstrzygnąć się na ostatnim podjeździe. Na kilometr przed metą faworyci zaczęli się czarować, myśląc o tym, co wydarzy się już za chwilę.

Było to całkowicie zrozumiałe, choć szybko okazało się, że być może lepiej było się z tym jeszcze trochę wstrzymać. Z tyłu bowiem zaczęli wyłaniać ambitnie goniący zawodnicy. Widząc to, jako pierwszy ruszył Van Aert. Belga błyskawicznie skontrował Tom Pidcock, który w ten sposób zapewnił sobie pierwszy triumf w zawodowej karierze.

Wyniki Brabantse Pijl 2021 (Top 10):

Pozycja Kolarz Zespół
1 PIDCOCK Thomas INEOS Grenadiers
2 VAN AERT Wout Team Jumbo-Visma
3 TRENTIN Matteo UAE-Team Emirates
4 SCHELLING Ide BORA – hansgrohe
5 STANNARD Robert Team BikeExchange
6 TEUNS Dylan Bahrain – Victorious
7 COSNEFROY Benoît AG2R Citroën Team
8 SKUJIŅŠ Toms Trek – Segafredo
9 RIESEBEEK Oscar Alpecin-Fenix
10 LEKNESSUND Andreas Team DSM
Poprzedni artykułVincenzo Nibali złamał nadgarstek!
Następny artykułDublety i tryplety esencją kolarstwa
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments