Wout Van Aert się nie zatrzymuje – Belg odniósł trzecie zwycięstwo w sezonie. Dużą rolę w jego sukcesie odegrał były kolarz CCC Team – Nathan Van Hooydonck.
Van Aert rozpoczynał Gandawa-Wevelgem podrażniony nieudanym dla siebie występem w E3 Saxo Bank Classic, gdzie nie był w stanie pojechać za akcją, którą sam zapoczątkował i ostatecznie zajął dopiero 11. miejsce (gorszy wynik osiągnął w tym sezonie tylko na górskim etapie Tirreno-Adriatico – tam był 13.). Na szczęście w „wietrznym klasyku” był w stanie obrócić mocne ruchy powietrza na swoją korzyść, a później w finałowym sprincie z mniejszej grupki pokonał m.in. Matthewsa, Colbrellego, Nizzolo i Trentina.
Jako zespół byliśmy skupieni na tym, by odpowiednio zareagować na wiatr i tworzące się wachlarze. To stały element tego wyścigu. To wszystko zaczęło się bardzo wcześnie. Byłem na prawym wachlarzu razem z Nathanem. Pracowaliśmy razem i staraliśmy się utrzymać kontrolę nad wyścigiem. Udawało nam się to do samego końca, co dało nam pewność w finałowym sprincie
– mówił, podkreślając rolę swojego nieco młodszego kolegi z zespołu.
Van Hooydonck dopiero przed tym sezonem dołączył do Jumbo-Visma. Wcześniej przez dwa lata jeździł w CCC Team. Choć jeszcze w kategoriach młodzieżowych regularnie zajmował wysokie miejsca w brukowanych klasykach (np. 3. miejsce w Wyścigu Dookoła Flandrii Juniorów czy 5. w Paryż-Roubaix dla orlików), to już w elicie rzadko przypominał o tym, że w jego żyłach płynie ta sama krew co u jego wujka – Edwiga, dwukrotnego zwycięzcy Wyścigu Dookoła Flandrii.
Teraz jednak 25-latek świetnie zastąpił kontuzjowanego Mike’a Teunissena. Zaimponował szczególnie wtedy, gdy wytrzymał atak swojego zespołowego kolegi – Van Aerta na Kammelbergu, a także kilkanaście kilometrów później, gdy z kolei jego przyspieszenie sprawiło, że z tyłu zostali Van Poppel i Bennett. Oczywiście lider potrafił docenić jego bardzo dobry występ.
Zachęcałem Nathana, by na Kammelbergu zrobił wszystko, by przetrwać. Dał radę, pokazał, że jest niesamowicie silny. Wiedziałem, że będę go potrzebować w kolejnej fazie wyścigu i tak rzeczywiście się stało. Na ostatnich kilometrach zrobił swoje. To był świetny występ. Czapki z głów
– zakończył Van Aert.