112. edycja wyścigu Mediolan- Sanremo, nazywanego również „wiosennymi mistrzostwami świata” nie może odbyć się bez udziału rzeczonego mistrza świata. Julian Alaphilippe po raz piąty w rzędu stanie na starcie najdłuższego monumentu sezonu, próbując nawiązać do swoich najlepszych wyników.
Doskonale pewnie pamiętamy walkę z Michałem Kwiatkowskim z edycji 2017, od razu przypominamy sobie finisz i zwycięstwo w roku 2019. W poprzednim zaś sezonie Francuz stoczył piękny bój z Woutem Van Aertem, przegrywając dopiero na kresce. Relacja Alaphilippe’a z „La Classicissimą” jest zatem wyjątkowa i również w tym roku zobaczymy kolejną jej odsłonę.
Kocham Mediolan- Sanremo, to wspaniały wyścig i bardzo się cieszę, że znowu tu jestem.
Pojawienie się na starcie w tęczowej koszulce mistrza świata sprawia, że staje się on dla
mnie jeszcze bardziej wyjątkowym i ekscytującym.
– mówi oficjalnej stronie swojej drużyny popularny Loulou przed startem do swojego 14 już
monumentu. Wspomina też o swoich szansach, wierząc, że forma pozwoli wlaczyć o
najwyższe cele:
Sezon w moim wykonaniu jak dotąd wygląda dobrze, forma rośnie od pierwszego startu,
podobnie jak pewność siebie. Mamy mocny i zmotywowany zespół i mamy nadzieję, że w
kluczowych momentach będziemy na odpowiednim miejscu.
Kolejnym zawodnikiem, który poznał już smak zwycięstwa w tym sezonie, a znalazł się w
składzie ekipy Patricka Lefevere’a na wyścig, będzie Sam Bennett, pewnie po cichu liczący
na finisz z peletonu, co mocno zwiększałoby jego szanse na piąte już zwycięstwo w tym roku.
Nie zabraknie również miejsca dla kolejnych specjalistów od wyścigów klasycznych w postaci Zdenka Stybara, Tima Declerqa i Yvesa Lampaerta. Wspierać ich będą Włoch Davide
Balleriniego i mistrza Danii Kasper Asgreen.
Dyrektor sportowy belgijskiej drużyny Davide Bramati zapytany o szanse swojej ekipy dość
asekuracyjnie zakłada, że choć nie należą do murowanych faworytów, postarają się wypaść
jak najlepiej:
W kilku poprzednich edycjach zawsze byliśmy w czołówce. Nie ukrywamy, że w sobotę
chcemy zrobić to samo. Jednak zdajemy sobie sprawę, że w tym roku nie należymy
faworytów. Z drugiej jednak strony zawodnicy są zdeterminowani by dać z siebie wszystko,
zatem wszystko jest możliwe.
Już w sobotę przekonamy się, któryś z kolarzy w koszulce „Watahy” będzie finiszował na Via Roma w San Remo z rękami podniesionymi w geście zwycięstwa.