Wout Van Aert (Alpecin-Fenix) oraz Wout Van Aert (Jumbo-Visma), którzy wypowiedzieli się na temat odwołania monumentu Paryż-Roubaix, zgodnie stwierdzili, że wobec tego wzrasta znaczenie pozostałych brukowanych klasyków jak np. Gandawa-Wevelgem, który to wyścig zostanie rozegrany już w najbliższą niedzielę.
Mathieu Van der Poel, który ostatnio popisał się imponującą ucieczką w wyścigu BinckBank Tour, przymierzał się do debiutu w wyścigu Paryż-Roubaix. O tym, że znajduje się w wysokiej dyspozycji świadczy również to, że o włos przegrał z Julianem Alaphilippem w Brabanckiej Strzale. Tym bardziej szkoda, że w tym sezonie nie będzie miał okazji zaprezentować swoich umiejętności na piekielnych brukach północnej Francji.
– Muszę poczekać na debiut do 2021 roku. Z powodu odwołania Paryż-Roubaix jeszcze ważniejsze stały się takie wyścigi Gandawa-Wevelgem i Ronde van Vlaanderen. Z drugiej strony okazuje się, że dodanie do mojego kalendarza Liège-Bastogne-Liège było dobrą decyzją
– powiedział Van der Poel.
Z Holendrem zgodził się Wout Van Aert, który także uważa, że teraz wszystkie siły trzeba rzucić w nieco mniej prestiżowym klasyku Gandawa-Wevelegem oraz Wyścigu Dookoła Flandrii.
– W ostatnim tygodniu zdecydowałem się zrezygnować z kilku wyścigów, aby być w dobrej formie w nadchodzących brukowanych klasykach. Nie chcę tego stracić, dlatego jestem dodatkowo zmotywowany, aby ugrać coś we Ronde van Vlaanderen lub w Gandawa-Wevelgem
– zapowiedział kolarz Jumbo-Visma.
Van Aert startował w ubiegłorocznej edycji „Piekła Północy”, ale zmagał się z pasmem pecha. Miał m.in. defekt w lasku Arenberg, a później przewrócił się, w wyniku czego musiał zmienić rower i stracił energię goniąc czołówkę. Ostatecznie finiszował na dwudziestym drugim miejscu.