Po znakomitej jeździe w końcówce, Daniel Martinez został zwycięzcą 13. etapu Tour de France 2020. Zawodnik EF Pro Cycling przyznał, że w końcówce był pewny swego.
Choć po zwycięstwie Martineza w Criterium du Dauphine wielu liczyło, że będzie go stać na walkę o czołową lokatę w klasyfikacji generalnej Tour de France, Kolumbijczyk już drugiego dnia musiał pożegnać się z nadziejami na dobry wynik w GC. Dziś jednak to znów on jest bohaterem dnia. 24-letni kolarz w pięknym stylu wygrał bowiem etap kończący się podjazdem pod Puy Mary, gdzie pokonał dwóch bardzo silnych rywali z BORA – hansgrohe, Maxa Schachmanna i Lennarda Kamnę.
To dla mnie wyjątkowe zwycięstwo. Powrót do Francji i zgarnięcie kolejnego triumfu jest czymś niezwykłym. Dedykuję tą wygraną mojemu synowi, który lada moment skończy 2 latka. Początek wyścigu nie był dla mnie łatwy. Po kraksie organizm nie czuł się najlepiej, ale byłem dobrej myśli. Wiedziałem, że stać mnie na wygranie etapu. Kiedy minęliśmy tablicę mówiącą o dystansie 5 km do mety, powiedziałem sobie „Schachmann jest szybszy na zjazdach i płaskim”. Spodziewałem się, że będę walczył o drugie miejsce. Nie poddałem się jednak i złapałem go w najlepszym momencie. Kiedy dogoniłem Maxa, poczułem się pewnie. Wiedziałem bowiem, że w końcówce pokonam Kamnę. Co za dzień!
– powiedział Martinez zaraz po przekroczeniu linii mety.
Niewykluczone, że Kolumbijczyk spróbuje jeszcze swoich sił w odjeździe podczas tegorocznego wyścigu. Kolejną szansą wydaje się być etap nr 15, kończący się na Grand Colombier.