fot. Astana

Do srebrnego medalu IO 2016 oraz zwycięstwa w Liége-Bastogne-Liége (2019) Jakob Fuglsang (Astana) dokłada kolejny wielki sukces w wyścigu jednodniowym – Il Lombardia. Razem ze zwycięstwami w Dauphiné (2017, 2019) i etapem w hiszpańskiej Vuelcie (2019) palmáres Duńczyka wygląda imponująco.  

Kto oglądał transmisję telewizyjną z wyścigu Il Lombardia ten wie, że dwoma najsilniejszymi kolarzami byli George Bennett (Jumbo-Visma) i Jakob Fuglsang. W decydującym momencie wyścigu, kiedy to Fuglsang podkręcił tempo na ostatnim podjeździe dnia San Fermo della Battaglia, Nowozelandczykowi zabrakło pary w nogach i musiał zadowolić się drugim miejscem. Duńczyk zaś zapisuje się na kartach historii, bowiem jest jedynym przedstawicielem swojej nacji, który wygrał ten włoski monument.

– Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę dodać kolejny wyścig monumentalny do mojego palmáres. To jest niesamowite. Wiedziałem, że przyjechałem na Il Lombardia w dobrej formie i że mogę wygrać, ale zawsze łatwiej jest powiedzieć niż zrobić. Drużyna była dzisiaj bardzo dobra i wykonała dla mnie ogromną pracę, a zwłaszcza Vlasov, który był bardzo silny i był ze mną do ostatnich kilometrów. Świetnie było go mieć przy sobie

– komentował wydarzenia wyścigu Fuglsang, który – mówiąc po kolarsku – nogę zrobił w Polsce, bowiem był drugi w klasyfikacji generalnej Tour de Pologne.

Duńczyk świetnie jeździ po górach, ale jednocześnie jest dynamiczny. To on byłby faworytem, jeśli doszłoby do dwójkowego finiszu z Bennettem. Jednak 35-latek czuł się na tyle dobrze, że postanowił zaatakować kolarza Jumbo-Visma, by na metę w Como wpaść „na solo”.

– Wiedziałem, że jestem w stanie wygrać finisz z Bennettem, ale na ostatnim podjeździe zdecydowałem się przyspieszyć i zobaczyć, czy uda mi się go zostawić. Wyszło znakomicie i tak jak powiedziałem wcześniej, jestem bardzo szczęśliwy. Nie wiedziałem, że Evenepoel wycofał się z wyścigu, myślałem, że po kraksie jedzie dalej. Mam nadzieję, że wszystko z nim w porządku, ponieważ nikt nie chce w ten sposób kończyć zawodów

– zakończył Fuglsang.

Na mecie w Como uniesiony kciuk w górę i zaciśniętą pięść pokazał Aleksandr Vlasov, który wywalczył trzecie miejsce i wydatnie pomógł Fuglsangowi. 24-latek potwierdził wysoką formę, którą ujawnił tydzień temu wygrywając Mont Ventoux Dénivelé Challenge.

– To był dla nas bardzo dobry dzień. Non stop współpracowaliśmy i nadawaliśmy tempo. Myślę, że pokazaliśmy wspaniałego ducha drużyny, a ja jestem zadowolony ze swojego trzeciego miejsca. Pomagałem Jakobowi, a w samej końcówce utrzymywałem swój rytm. To był ciężki i długi wyścig. Mam nadzieję, że z Remco jest wszystko w porządku i życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia

– powiedział Vlasov.

Przypomnijmy, że w przeorganizowanym z powodu pandemii koronawirusa kalendarzu Il Lombardia została rozegrana dwa miesiące wcześniej niż zwykle, a zatem tym razem nie była „wyścigiem spadających liści”. Temperatura na trasie oscylowała wokół 30 stopni Celsjusza.

Poprzedni artykułSchachmann ze złamanym obojczykiem, inni kolarze BORY-hansgrohe także kontuzjowani
Następny artykułLennard Kämna: „Świętowanie pierwszego zwycięstwa w Dauphiné jest czymś niesamowitym”
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments