Wczorajszy start w Strade Bianche nie był łatwy dla Jakoba Fuglsanga. Duńczyk ostatecznie zajął piąte miejsce, do samego końca walcząc z gorącem i własnym ciałem.
Wczorajszy wyścig Strade Bianche z pewnością zapamiętamy na długo. Po raz pierwszy w historii impreza odbyła się bowiem w typowo włoskiej pogodzie – przy pełnym słońcu i w olbrzymim upale. Jak się okazuje, to właśnie przede wszystkim przez pogodę Jakob Fuglsang nie był w stanie do samego końca walczyć o zwycięstwo, mimo dość wczesnego solowego ataku.
Niedługo po swoim ataku, praktycznie eksplodowałem z gorąca. Zrozumiałem, że w tej pogodzie będzie bardzo trudno się schłodzić i zachować siły na końcówkę. Zasadniczo przy 40 stopniach ogólnie jest bardzo ciężko się schłodzić. Zażartowałem nawet, że w porównaniu z walką w takiej pogodzie, nawet kwarantanna wydawała się być dobrą alternatywą. Oczywiście to tylko puste słowa, ale wow, to był piekielnie trudny wyścig, tym bardziej, że Deceuninck – QuickStep od początku próbował zrobić wyścig jak najtrudniejszym
– powiedział doświadczony Duńczyk.
Przez gwiazdą ekipy Astana kilka dni przerwy. Później pojawi się on na trasie Tour de Pologne, które już w środę rozpocznie się w Chorzowie. Podczas naszego narodowego wyścigu Duńczyk z pewnością będzie jednym z faworytów do wygrania klasyfikacji generalnej.