Foto LaPresse - Massimo Paolone / UAE Tour

Adam Yates zdemolował rywali na Jebel Hafeet. Zrobił to pomimo faktu, że był to dopiero pierwszy poważny podjazd, który pokonał w tym sezonie.

Gdy Mitchelton-Scott ogłaszał swoją kadrę na drugi worldtourowy wyścig w tym sezonie, Brytyjczyk zastrzegał, że nie jest pewien swojej formy. Mówił, że być może zamiast na generalce, skupi się walce na etapach. Wczorajszy odcinek, który zakończył na 8. pozycji – najwyżej spośród faworytów do zwycięstwa w całym wyścigu, był sygnałem, że jego forma jest naprawdę wysoka. Jednak Brytyjczyk wcale nie był pewny swego.

To mój pierwszy wyścig w tym sezonie, więc ciężko było przewidzieć, jak będę znosił trudy rywalizacji. Zwłaszcza, że dziś naprawdę nie było łatwo – w końcu temperatura była naprawdę wysoka – myślę, że oscylowała w granicach 37-38 stopni. Po prostu chciałem sprawdzić swoje nogi i zobaczyć w jakiej jestem formie

– mówił oficjalnej stronie swojego zespołu.

Okazało się, że jego forma jest, jak na ten etap sezonu, znakomita. Brytyjczyk zaatakował na sześć kilometrów przed metą, choć wydawało się, że decydujące ataki będziemy oglądać dopiero kilka minut później. Okazało się to dobrą decyzją. Nieco wyższy z braci Yatesów zdołał utrzymać narzucone przed siebie tempo, a dzięki wczesnemu atakowi zdążył nadrobić nad rywalami mnóstwo czasu – zdecydowanie więcej niż jakikolwiek inny kolarz w pięcioletniej historii wyścigu. Zawodnik Mitcheltona nie ukrywał, że ten wybór nie był częścią żadnej wyrafinowanej strategii.

Pewnie było trochę zbyt wcześnie, by zaatakować, ale czułem się naprawdę dobrze. Część zawodników pojechała za mną, reszta została z tyłu. Mogłem zobaczyć, jak organizują pogoń. No i po prostu pojechałem przed siebie. 

– relacjonował.

Może się wydawać, że przewaga 27-letniego rywala daje mu pełne podstawy do tego, by czuć się zwycięzcą wyścigu – w końcu nad drugim w klasyfikacji generalnej Tadejem Pogacarem ma już 1:07 przewagi. Jednak on zachowuje spokój.

Będziemy musieli pokonać to wzniesienie jeszcze raz. Być może wtedy moje nogi będą w gorszym stanie. Poza tym słyszałem, że na jutrzejszym etapie sporą rolę może odegrać wiatr. Dlatego jeszcze nic nie jest przesądzone

– zakończył

Pomimo kurtuazyjnych zapewnień Brytyjczyka, ciężko się spodziewać, by któryś z kolarzy był w stanie odebrać mu zwycięstwo – w końcu w tym wyścigu jeszcze nikt nigdy nie zdołał roztrwonić przewagi większej niż 25 sekund. Jednak kolarstwo już wielokrotnie pokazywało, że jest nieprzewidywalne, dlatego ostatecznych rozstrzygnięć będziemy mogli być pewni dopiero za kilka dni.

Poprzedni artykułRafał Majka: „Liczę na podium”
Następny artykułMads Pedersen w składzie Trek – Segafredo na Omloop Het Nieuwsblad 2020
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments