Fot. Marek Bala / naszosie.pl

Dziś w nocy zmarł Raymond Poulidor. Francuz był jednym z najwybitniejszych kolarzy w historii, dlatego nic dziwnego, że dziś wiele osób wspomina spędzony z nim czas. Jedną z nich jest Eddy Merckx.

Popularny „Kanibal” jest powszechnie uważany za najlepszego kolarza w historii. Aż pięciokrotnie wygrywał Tour de France i to głównie za jego oraz Jaquesa Anquetila sprawą, do Poulidora przyległo określenie „wiecznie drugi”.

Wzięło się ono stąd, że choć „Poupou” ośmiokrotnie stał na podium Wielkiej Pętli, to ani razu nie wjechał w żółtej koszulce do Paryża – za każdym razem na drodze do spełnienia marzeń stał któryś z tych dwóch kolarzy. To jednak wcale nie sprawiło, że Francuz został przez swoją publiczność zepchnięty na boczny tor, wręcz przeciwnie, wielu rodaków wolało jego od ciągle zwyciężającego Anquetila.

Niewykluczone, że był najpopularniejszym sportowcem we Francji. Ciężko sobie wyobrazić to, co działo się w tym kraju podczas Wielkiej Pętli. Ludzie tam kochali go za jego skromność i wdzięk. Wymieniając najlepszych francuskich kolarzy w historii ludzie często wspominają o Bernardzie Hinault i Jacquesie Anquetilu, ale moim zdaniem Raymond był równie dobry.”

– mówił Merckx belgijskiemu Het Nieuwsblad.

Przypomina także o tym, że jego słynny rywal nie zawsze przegrywał walkę o końcowy triumf, a czasem zdarzało mu się wygrywać naprawdę prestiżowe wyścigi.

On nigdy nie dawał prezentów – jeśli był lepszy, po prostu mnie pokonywał. Pamiętam jego zwycięstwo w Paryż-Nicea, gdy zabrał mi żółtą koszulkę po czasówce w ostatnim dniu wyścigu. Ludzie często mówili o nim „wiecznie drugi”, ale to nie do końca prawda, w końcu miał w swoim palamarés także kilka innych zwycięstw, o których przeważająca większość kolarzy mogłaby tylko pomarzyć. Wygrywał m.in Mediolan-San Remo, Vuelta a Espana, czy Strzałę Walońską.

-dodał.

Jednak wbrew pozorom ich kontakt nie kończył się na udziale w tych samych wyścigach. „Kanibal” wspomina także, iż obaj mieli ze sobą bardzo dobre stosunki.

Kolarstwo straciło swoją ikonę, a ja straciłem przyjaciela. Utrzymaliśmy kontakt po zakończeniu naszych zawodowych karier, często wychodziliśmy razem coś zjeść. Nie znałem zbyt wielu równie czarujących osób.

– zakończył.

Poprzedni artykułPonad milion dolarów strat na koncie Rohana Dennisa?!
Następny artykułZawodowa ekipa szuka zawodników wśród amatorów!
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments