fot. Luca Bettini/SprintCyclingAgency / UAE Team Emirates

Wielu było już kolarzy, których określano mianem “następcy Eddy’ego Merckxa. Choćby w ostatnim czasie nazywano tak już m.in. Remco Evenepoela i Ilana Van Wildera (sic!). Jednak tym kolarzem, któremu najbliżej jest do legendarnego Belga bez wątpienia jest Tadej Pogacar. Ale właśnie – co dokładnie znaczy słowo “najbliżej”? Czy Słoweniec kroczy drogą, która prowadzi go bezpośrednio do tego, by stać się najlepszym zawodnikiem w historii? A może nawet mimo licznych sukcesów, musi przyspieszyć, by choćby zrównać się z legendarnym “Kanibalem”? 

Najlepszy młodzieżowiec w historii

Moment na podobne rozmyślania jest właściwie idealny. Być może niektórzy zdążyli już o tym zapomnieć, ale do momentu zakończenia minionego sezonu, Tadej Pogacar wciąż był młodzieżowcem (oczywiście nie w znaczeniu orlika). Teoretycznie było to trudne, skoro Słoweniec wygrywa klasyfikację młodzieżową każdej imprezy, w której startuje, ale jeśli komuś zdarzyła się podobna wpadka – może czuć się rozgrzeszony, przynajmniej w oczach autora tego tekstu. W końcu kolarz UAE nierzadko dzieli rolę najlepszego młodzieżowca z liderowaniem klasyfikacji generalnej, a nawet jeśli nie (jak choćby podczas ostatnich dwóch edycji Tour de France), to jako właściciel maillot blanc nieszczególnie odróżniał się od kolegów z zespołu tradycyjnie noszących koszulki na których dominuje kolor biały.

Najważniejszą zmyłką jest jednak coś innego – fakt, że z mianem “młodzieżowca” kojarzymy kolarza niedoświadczonego, do którego oko kibica jest nieprzyzwyczajone, a obecność Pogacara w peletonie stała się dla nas rzeczą tak oczywistą jak śnieg w lutym, wysokie temperatury w lipcu i liście spadające w październiku. Zresztą, w każdym z wymienionych miesięcy Pogacar w tym i w poprzednich latach ścigał się się i wygrywał, niezależnie od tego, czy akurat przyszło mu się mierzyć z toskańskimi szutrami, arabskimi pustyniami, flandryjskimi brukami, ardeńskimi (i włoskimi) pagórkami czy alpejskimi podjazdami.

Tak czy inaczej, Pogacar jest najlepszym młodzieżowcem w historii kolarstwa, przynajmniej od momentu, gdy słowo to może oznaczać kolarza walczącego o białą koszulkę Tour de France (i innych wyścigach). Maillot blanc pojawiła się bowiem w peletonie dopiero w 1975 roku i początkowo o jej przyznawaniu nie decydował wiek, a długość czasu, który dany zawodnik spędził jako zawodowiec (w klasyfikacji uwzględnieni byli wyłącznie kolarze, którzy statusem zawodowca cieszyli się maksymalnie od trzech lat). Nie załapał się na nią więc Eddy Merckx, który w czasie, gdy zdobyciem pierwszej koszulki dla najlepszego młodzieżowca cieszył się 24-letni Francesco Moser, wciąż był wielki, ale powoli schodził z kolarskiej sceny, a nie dopiero na nią wchodził. Wyobraźmy sobie jednak sytuację, że Merckxa obowiązują takie same zasady, jak obecnych zawodników. Z jakim dorobkiem pozbywałby się statusu młodzieżowca? 

Kiedy rodzą się gwiazdy?

Już od kilku lat mówi się o przemianie pokoleniowej w kolarstwie. Nie brakuje bardzo młodych kolarzy, którzy z miejsca stają się gwiazdami swoich ekip, co tłumaczy się tym, że zwyczajnie otrzymują od szefów swoich ekip więcej swobody. Można mieć przez to wyobrażenie, że wcześniej w peletonie królowali kolarze bardziej doświadczeni, a młodzi na osiągnięcie swojego pierwszego sukcesu potrzebowali zdecydowanie więcej czasu niż dziś. W wielu przypadkach jest to prawda, natomiast należy zauważyć także, że niezależnie od epoki, ci których uważamy dziś za najlepszych w historii, zazwyczaj rozpoczynali drogę na szczyt w bardzo młodym wieku.

Bernard Hinault swój pierwszy Tour de France wygrywał jako 23-latek, a już rok wcześniej wygrywał Liege-Bastogne-Liege. Jacques Anquetil już jako 19-latek zaczął budować swoją legendę króla czasówek, wygrywając Chrono des Nations, a już cztery lata później wygrał swój pierwszy Tour de France. Nawet Lance Armstrong, choć swoją legendę  zbudował już po trzydziestce (a niedługo później całkowicie ją zburzył) i ścigał się w bardzo specyficznych czasach, został mistrzem świata mając zaledwie 22 lata. Oczywiście w zależności od okresu młodym kolarzom było łatwiej lub trudniej się przebić, ale niemal zawsze zdarzał się ktoś, komu udawało się przebić szklany sufit.

Pierwsze ofiary Kanibala

Z Merckxem było podobnie – on również nie kazał na siebie czekać długo, nawet jeśli jego droga do wygrania pierwszych wielkich tourów była bardziej wyboista niż ta, którą musiał przemierzyć ostatnio przemierzyć Tadej Pogacar. Zaczynał bowiem w Solo-Superii – ekipie zdominowanej przez absolutną gwiazdę klasyków – Rika Van Looya, który, jeśli wierzyć książce “Kanibal” Daniela Friebe, wraz z swoją czerwoną gwardią notorycznie gnębił młodszego rodaka (być może narracja biografii Merckxa jest tu nieco stronnicza, ale sam Belg odmówił, gdy został przez jej autora poproszony o komentarz).

Gdy po roku uciekł do Peugeota, trafił tam na dwie kolarskie gwiazdy – Toma Simpsona, będącego świeżo po zwycięstwie w mistrzostwach świata i w Il Lombardia, a także Rogera Pingeona – świetnego górala, o którego klasie najlepiej niech świadczy fakt, że w drugim roku pobytu Merckxa w Peugeocie, wygrał Tour de France.

Przyszły “Kanibal” nie był zatem początkowo pierwszym wyborem swojej ekipy ani na klasyki, ani na wielkie toury. W tych pierwszych szybko pokazał jednak, że warto na niego postawić i podczas gdy Simpson szybko zaczął notować słabsze wyniki, on od pierwszych startów pokazywał się ze świetnej strony i już po kilku tygodniach miał na koncie wygrany swój pierwszy monument – Milano-Sanremo, do którego w tamtym sezonie dołożył jeszcze 13 zwycięstw, licząc tylko te na tyle istotne, by znaleźć się w bazie Pro Cycling Stats, a kolejny rok był dla niego jeszcze lepszy – m.in. z mistrzostwem świata i drugim Milano-Sanremo dołączającym do kolekcji.

Starcie tytanów

Jego legenda narodziła się jednak dopiero w Faemie. Dopiero w barwach tej ekipy zaczął seryjnie wygrywać wielkie toury. Dopiero wtedy zerwał z łatką klasykowca, który góralem może być co najwyżej przyzwoitym. Wcześniej, gdy dostał od Peugeota szansę, by na własną rękę pojechać Giro d’Italia, stać go było wyłącznie na 9. miejsce i dwa wygrane etapy. W 1968 roku – pierwszym dla Faemy, wygrał Giro d’Italia, a kilkanaście miesięcy później, był już najlepszy w Tour de France. Gdy w 1970 kończył swój ostatni “młodzieżowy” sezon, miał już na koncie po dwie wygrane w Giro i Wielkiej Pętli.

Dorobek Pogacara pod tym kątem jest mniej imponujący, bo choć zaczął kolekcjonować wielkie toury wcześniej niż Merckx, to na przeszkodzie do jeszcze bardziej oszałamiającego wyniku stanęły mu dwie kwestie. Po pierwsze, obecność Jonasa Vingegaarda, który obecnie wydaje się jeszcze lepszym góralem niż Pogacar, a po drugie, polityka startowa. Podczas gdy Merckx w sezonach 1969 i 1970 decydował się na starty zarówno w Giro d’Italia, jak i w Tour de France (wygrał każdy z tych wyścigów, poza Giro 1969, z którego wykluczono go za doping), Pogacara jak do tej pory co roku oglądamy tylko w jednym wyścigu trzytygodniowym.

A jak wygląda sytuacja w klasykach? Tam również lepszy jest Merckx – on w wieku 25 lat miał w nich na koncie 35 zwycięstw (przynajmniej wg. Pro Cycling Stats, inne źródła doliczają do jego dorobku jeszcze więcej sukcesów), Pogacar ma tylko 12. Z kolei jeśli weźmiemy pod uwagę tylko wyścigi monumentalne, Słoweniec wygrywał je już pięciokrotnie (z czego trzy różne), a 25-letni Merckx sezon 1970 kończył mając w dorobku aż siedem takich sukcesów (cztery różne).

Tu Pogacar JUŻ jest lepszy

Jedynym z największych klasyków, którego brakowało wówczas w jego palmares było… Il Lombardia, w którym dziś króluje jego następca. I jeśli szukać jakiegoś aspektu, w którym Pogacar jest na najlepszej drodze do pobicia któregoś z szalonych wyniku Belga, to właśnie tutaj. Nie chodzi rzecz jasna o sam “Wyścig Spadających Liści” – tu, przebił go już w tym roku, bo Merckx ma w dorobku “tylko” dwa sukcesy w imprezie tradycyjnie kończącej sezon. Chodzi o ten wyścig, z którym jest najmocniej kojarzony. Dla Pogacara takim wyścigiem jest właśnie Lombardia, dla Merckxa – Milano-Sanremo. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że 7 zwycięstw w jednym wyścigu kolarskim to absolutny kosmos – wynik nie do przebicia. Tylko że wyniki Pogacara w Il Lombardia są jak na razie jeszcze bardziej imponujące, niż 25-letniego Merckxa w Milano-Sanremo! 

Utrzymanie stuprocentowej skuteczności na północnowłoskich trasach nie będzie oczywiście łatwym zadaniem, ale na korzyść Słoweńca świadczy fakt, że Lombardia jest od dłuższego czasu chyba najbardziej przewidywalnym z monumentów. Najrzadziej zdarzają się tam niespodzianki, a to sprzyja utrzymywaniu dominacji, więc jeśli Pogacar zdoła do końca kariery uzbierać choćby osiem triumfów w tym wyścigu, będzie można mówić o niesamowitym osiągnięciu, ale raczej nie sensacji.

Łowca (prawie) doskonały

Innym powodem do dumy dla Pogacara jest liczba zwycięstw, po które sięga rokrocznie podczas Tour de France. Słoweniec znany jest z częstych medialnych wygłupów, więc gdy po zwycięstwie na 6. etapie tegorocznej Wielkiej Pętli powiedział: “Cavendish, idę po ciebie!” można było wziąć to za kolejny żart, ale.. kto wie, może faktycznie kiedyś będzie w stanie sięgnąć po 35 zwycięstw etapowych w największym wyścigu na świecie. 

Nie będzie to z pewnością proste – zarówno 25-letni Cavendish, jak i 25-letni Merckx mieli na koncie więcej zwycięstw etapowych od niego (odpowiednio 15 i 14), mimo mniejszej liczby startów w tym wyścigu. Mimo wszystko 11 triumfów również musi robić kolosalne wrażenie. W każdym z trzech pierwszych występów w Wielkiej Pętli, Pogacar notował po trzy zwycięstwa – passa została przerwana dopiero w tym roku. Wygrał “tylko” dwa razy, choć do końca walczył o kolejnego hat-tricka, a jego atak na Polach Elizejskich, choć daleki od powodzenia, będzie jeszcze zapewne wspominany przez wiele lat.

W dobie specjalizacji i naprawdę niewielkiej puli etapów trafiających w ręce kolarzy walczących o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej, taka regularność musi robić kolosalne wrażenie. W ciągu 10 ostatnich edycji Tour de France jedynymi kolarzami tego rodzaju, którzy ustrzelili przynajmniej trzy zwycięstwa etapowe w jednej edycji byli Vincenzo Nibali w 2014 roku i właśnie Pogacar w latach 2020-22. Dokładnie tyle samo jest kolarzy, którzy wygrywali cały wyścig, nie wygrywając po drodze ani jednego etapu (Bernal w 2019 i Froome w 2017).

Oczywiście, w kontekście bicia rekordów, to wszystko działa na niekorzyść Pogacara. W tym roku przekonał się już, że nie zawsze da się wygrywać trzy etapy podczas jednej edycji Tour de France. A nawet zakładając, że udałoby mu się taką średnią utrzymać, na pobicie wyniku Merckxa i Cavendisha (jeśli ten nie zdoła już wygrać żadnego etapu), potrzebowałby 12 edycji. Musiałby zatem na najwyższym poziomie utrzymać się do 33 roku życia i nie mieć po drodze ani jednego słabszego sezonu. Musi zatem…

Być jak Valverde. Tylko dużo lepszy

Kluczem do tego, ale też do pozostałych rekordów będzie dla Pogacara długowieczność, ponieważ wydaje się, że dziś osiąganie sukcesów tak hurtowo jak robił to kiedyś Merckx, jest niemal nieosiągalne. Pogacar musi więc utrzymać swój najwyższy poziom dłużej niż niegdyś wielki Belg, co w zasadzie nie jest całkowicie wykluczone. Za cezurę oznaczającą kres dominacji “Kanibala” uznaje się zazwyczaj 1975 rok i jego przegraną z Bernardem Thevenetem. Najlepszy kolarz w historii był wówczas krótko po swoich 30. urodzinach, a niecałe dwa lata później sięgnął po ostatnie zwycięstwo w karierze.

Obecnie, w dobie zdecydowanie lepszej opieki medycznej Pogacar ma wszystko, by utrzymać formę dłużej niż Merckx. Tym bardziej, że choć oglądając jego popisy niemal w każdym terenie można odnieść wrażenie, że Słoweniec nadmiernie eksploatuje swój organizm, wcale nie musi być to absolutna prawda. Jeśli spojrzeć na liczbę dni startowych, które oczywiście wcale nie są jedynym czynnikiem warunkującym zmęczenie zawodnika sezonem, Pogacara próżno szukać w czołówce. Jego 49 dni plasuje go raczej w drugiej połowie worldtourowej stawki i wygląda blado przy 90 rekordzisty – Luisa Leona Sancheza, a nawet 67 Jonasa Vingegaarda czy 64 Primoza Roglica. Bliżej mu do Wouta Van Aerta (54) czy Mathieu van der Poela (49), którzy łączą starty na szosie z występami w przełajach.

Wpływ miała na to oczywiście kontuzja, odniesiona podczas Liege-Bastogne-Liege, ale i w poprzednich latach dało się zauważyć, że Słoweniec wcale nie należał do kolarzy najczęściej pojawiających się na trasach wyścigów. Od rozpoczęcia przez niego kariery liczba jego dni startowych wynosiła odpowiednio: 61, 43 (rok pandemiczny), 61 i 54. Nie jest to szczególnie mało, ale znowu – mniej niż w przypadku dużej części gwiazd światowego peletonu.

Można mieć również nadzieję na to, że trenerzy Pogacara wiedzą co robią, a ekipa nie traktuje go jak krótkoterminową inwestycję, którą należy wycisnąć jak cytrynę. To również wydaje się bardzo prawdopodobne, skoro jego kontrakt obowiązuje jeszcze przez cztery lata i znając życie będzie jeszcze wielokrotnie przedłużany. Jeśli po drodze nie przydarzy się Słoweńcowi żadna poważna kontuzja czy zwyczajne wypalenie, przez które karierę kończył już niejeden sportowiec, ma duże szanse na długie i obfitujące w sukcesy sportowe życie. 

Czy na tyle, by przebić wyniki Eddy’ego Merckxa? Część z nich być może tak, ale większość z nich wyrównać czy pobić będzie mu ekstremalnie trudno. Tylko że w dobie obecnego – bardzo konkurencyjnego i, pomimo zmieniających się trendów, wciąż wyspecjalizowanego kolarstwa, sam fakt, że możemy zadawać sobie takie pytania, już jest wielkim osiągnięciem słoweńskiego mistrza.

Tabelka. 1

Pogacar, a wybrane osiągnięcia Merckxa

Zwycięstwa/Kolarz Tadej Pogacar 25-letni Eddy Merckx Eddy Merckx
Monumenty 5 7 19
Mediolan-San Remo 0 3 7
Ronde van Vlaanderen 1 1 2
Paryż-Roubaix 0 2 3
Liege-Bastogne-Liege 1 1 5
Il Lombardia 3 0 2
Wielkie toury 2 4 11
Giro d’Italia 0 2 5
Tour de France 2 2 5
Vuelta a Espana 0 0 1
Etapy wielkich tourów 14 26
Etapy Giro d’Italia 0 12 24
Etapy Tour de France 11 14 34
Etapy Vuelta a Espana 3 0 6
Wielkie wyścigi tygodniowe* 3 4 7
Mistrzostwa świata 0 1 3
*Wielkie wyścigi tygodniowe – Paryż-Nicea, Tour de Romandie, Tirreno-Adriatico, Criterium du Dauphine, Tour de Suisse, Wyścig Dookoła Kraju Basków, Volta a Catalunya – siedem obecnych wyścigów worldtourowych o najdłuższej historii w peletonie zawodowym. Choć i w czasach Merckxa, i obecnie, rozgrywane są również inne prestiżowe tygodniówki, to nie pokrywają się one ze sobą, więc trudno na podstawie osiąganych w nich wyników porównywać między sobą obu kolarzy

 

PS. Porównanie Merckxa z Pogacarem, jak można było oczekiwać, wyszło zdecydowanie na korzyść tego pierwszego. W historii kolarstwa nie było jednak przed nim żadnego kolarza, który w tak młodym wieku tak mocno zbliżyłby się do „Kanibala”. Najlepiej obrazuje to poniższa tabelka:

Tabela 2. (Żeby zobaczyć całą tabelkę, odwróć orientację na poziomą lub włącz widok komputerowy)
Kolarz/liczba wygranych* Tour de France Giro d’Italia Vuelta a Espana Milano-Sanremo Ronde van Vlaanderen Paryż-Roubaix Liege-Bastogne-Liege Il Lombardia
Mistrzostwa Świata
Pogacar 2 0 0 0 1 0 1 3 0
Bernard Hinault 2/5 0/3 1/2 0 0 0/1 1/2 1/2 0/1
Jacques Anquetil 1/5 0/2 0/1 0 0 0 0/1 0 0
Francesco Moser 0/0 0/1 0/0 0/1 0 0/3 0/3 1/2 0/1
Sean Kelly 0/0 0/0 0/1 0/2 0 0/2 0/2 0/3 0
Rik Van Looy 0/0 0/0 0/0 1/1 0/2 0/3 0/1 0/1 0/2
Roger De Vlaeminck 0/0 0/0 0/0 0/3 0/1 1/4 1 0/2 0
Fausto Coppi** 0/2 1/5 x* 0/3 0 0/1 0 0/5 0/1
Gino Bartali 1/2 2/3 x 1/4 0 0 0 2/3 0
Alfredo Binda 0/0 2/5 x 0/2 0 0 0 3/4 1/3
Chris Froome 0/4 0/1 0/2 0 0 0 0 0 0
Alberto Contador 1/2 0/2 0/3 0 0 0 0 0 0
Miguel Indurain 0/5 0/2 0 0 0 0 0 0 0
*liczba wygranych w wieku 25 lat/liczba wygranych ogółem
**jako że podejście do młodych kolarzy zmieniało się na przestrzeni lat, do powyższego zestawienia nie należy podchodzić bezrefleksyjnie – nie każdy z nich miał równe szanse na odnoszenie sukcesów w młodym wieku
Fausto Coppi jest tutaj szczególnie wyraźnym przypadkiem, ponieważ między 20, a 25 rokiem życia doświadczał, w mniejszym lub większym stopniu okropieństw II wojny światowej (więcej TUTAJ). Z kolei Gino Bartali skończył 25 lat w 1939 roku
*** x – w latach, gdy kolarz był „młodzieżowcem”, Vuelta a Espana w ogóle nie była rozgrywana
Poprzedni artykułTour de France Femmes 2024: Demi Vollering i Lotte Kopecky mają wątpliwości
Następny artykułNaszosowe podsumowanie sezonu 2023: Team Jayco AlUla
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Kibic
Kibic

Bardzo dobry artykuł!
Dobra robota, przyjemnie się czyta

Hubert
Hubert

Dajcie Pogacarowi stalową kolarę z paroma biegami i wtedy będzie można cokolwiek porównywać… xD dzisiejsi kolarze mogą Merckxowi co najwyżej łańcuch wycierać…