fot. Wydawnictwo SQN

Kibice i sympatycy kolarstwa jadą teraz z Ryszardem Szurkowskim w wyścigu o sprawność fizyczną, a co za tym idzie, możliwie najbardziej komfortowym życiem. Życiem bez ograniczeń i bez bólu. Biorąc udział w tej rywalizacji można kupić i przeczytać książkę – interesującą, ale nie pozbawioną mankamentów. Czy wobec sytuacji, w jakiej znalazł się polski kolarz wszech czasów można spojrzeć na nie łaskawszym okiem? Część dochodu z jej sprzedaży będzie przeznaczona na rehabilitację Ryszarda Szurkowskiego. Jest to więc też swoista cegiełka.

Niesamowite, jak zadrwił los z Ryszarda Szurkowskiego. W trakcie kolarskiej kariery miał mniejsze i większe kraksy, z których za każdym razem wychodził jednak właściwie bez szwanku. Ta najgorsza w skutkach przytrafiła mu się zaś w jesieni życia, podczas amatorskiego wyścigu w kategorii weteranów Rund um Köln. Zatem wtedy, gdy Szurkowski już nic nie musiał, nie poddawany był żadnej presji, o nic nie walczył, nikomu i niczego nie musiał udowadniać. Jechał tam dlatego, że jazda na rowerze od przysłowiowego dzieciaka sprawia mu wielką frajdę. Data 10 czerwca 2018 roku nie tylko diametralnie zmieniła życie Szurkowskiego, ale być może także gdyby nie ta feralna kraksa w Niemczech, książka „Wyścig” autorstwa Krzysztofa Wyrzykowskiego i Kamila Wolnickiego nigdy by nie powstała.

Niejako punktem wyjścia do niej jest inna publikacja biograficzna o Ryszardzie Szurkowskim pt. „Być liderem”, napisana w 1979 roku przez Krzysztofa Wyrzykowskiego. Wówczas celem, jaki przyświecał autorowi było spisanie kariery kolarza, który w Polsce był bożyszczem kibiców oraz uosobieniem waleczności i sukcesu. Jego kończąca się u schyłku lat siedemdziesiątych kariera była idealną okazją do wydania o nim książki. Ponadto na „Wyścig” składają się informacje pochodzące z rozmów odbytych z Szurkowskim po wypadku. Jak wyjaśnia w prologu Wyrzykowski: „Chcieliśmy w nowo powstającej książce połączyć to, co zostało już napisane w 1979 roku, z wywiadami i rozmowami przeprowadzonymi w ostatnich miesiącach z Ryszardem Szurkowskim w Szpitalu Rehabilitacji Neurologicznej w Uzdrowisku Konstancin-Zdrój. Wspólnie – i przy nieocenionej pomocy Kamila Wolnickiego – zgłębiliśmy raz jeszcze, a może i odkrywaliśmy na nowo życie człowieka, który długie lata był dla kibiców kolarstwa w naszym kraju symbolem wielkiego mistrza i wspaniałego człowieka”.

To odkrywanie na nowo i raz jeszcze Ryszarda Szurkowskiego musiało być niezwykle interesujące i zajmujące z dziennikarskiego punktu widzenia, czego moim Kolegom pozytywnie zazdroszczę. Szkoda tylko, że nie zadbano o to, aby powtarzające się wspomnienia wyróżnić na przykład graficzne (inna czcionka?) lub w jakiś inny sposób wydzielić w książce. A tak czytelnik ma do czynienia z dość irytującą sytuacją czytania po wielokroć tego samego. Aż momentami chciałoby się zadać sobie pytanie: czy ja źle włożyłam/włożyłem zakładkę? Czy ja już tego nie czytałam/nie czytałem?

Jeśli ktoś czytał „Być liderem”, to dla niego nowością w „Wyścigu” będą fragmenty dotyczące opisu wypadku w Kolonii i postępowania po (w tym pomocy ze strony przyjaciół Szurkowskiego chociażby w umieszczeniu w ośrodku rehabilitacyjnym) oraz te dotyczące tragicznej utraty syna w zamachu terrorystycznym na nowojorskie wieże World Trade Center, które z wiadomych powodów nie mogły znaleźć się w pierwszej biografii. Poza tym opowieść toczy się wokół złotych lat „polskiego Eddy’ego Merckxa”, a więc całej jego kariery – od jej początków do końca. A te przypadły na siermiężne lata siedemdziesiąte dwudziestego wieku. Trudno uznać to za wadę, jeśli właśnie w takim okresie toczyła się kariera bohatera, ale może warto było ten punkt widzenia nieco odświeżyć? Przeciwstawić przeszłość z teraźniejszością? Z innych wywiadów z Ryszardem Szurkowskim wiem, że pan Ryszard nadal śledzi kolarskie wyścigi i wiadomości, dlatego z pewnością dodałby wiele interesujących spostrzeżeń, które z ust człowieka znającego od środka fenomen Wyścigu Pokoju i rywalizacji Rosjan czy Niemców z Polakami, byłyby tym bardziej warte uwagi.

Być może przydałoby się również więcej odautorskich komentarzy. Krzysztof Wyrzykowski z uwagi na zawodowe doświadczenie i pracę w wielu redakcjach jest przecież w stanie dopowiedzieć niejedną ciekawostkę, uwagę czy puentę. Kamil Wolnicki pochodzący zaś z młodszego pokolenia, ale noszący już ze sobą niemały bagaż praktyki dziennikarskiej, świetnie wszedłby w dialog i spowodował, że byłby on świeższy i docierający do wymagającego, a może raczej trzeba by było powiedzieć, rozpieszczonego młodego czytelnika. To jednak tylko moja osobista i nieśmiała propozycja. Skądinąd rozumiem koncepcję oddania głosu bohaterowi. Zwłaszcza takiemu. Szukam tylko pomysłów na „rozruszanie” tego wyścigu.

Tak czy siak książka „Wyścig” to lektura obowiązkowa dla każdego, kto interesuje się sportem i/lub kolarstwem. Niezwykle cennym świadectwem są stronice, na których zapisane są reminiscencje Ryszarda Szurkowskiego dotyczące wspólnej kolacji z „Kanibalem”, na którą wprosił się za pomoc Polaków podczas jednego z wyścigów, czy te, na których mówi o charakterystyce kolarstwa polegającej na tym, że to sport drużynowy, w którym jeden kolarz zbiera laury i przestrzega, że kto tego nie rozumie, nie może uważać się znawcę tej dyscypliny sportu, a już na pewno nie może zabierać się za jego uprawianie. Te strony polecają się zwłaszcza krytykom obecnych polskich kolarzy, którzy w swoich drużynach pełnią role pomocników.

Ale to nie wszystko, co ciekawe i zajmujące. Ryszard Szurkowski prowadzi nas bowiem przez tajniki swoich treningów, zgrupowań treningowych, w których brał udział, zawodów, a także otwiera meandry swojej psychiki, jak na przykład wtedy, gdy opisuje bezsenną noc z powodu obmyślania, jak podzielić role w drużynie i zmotywować kolegów, by pomogli mu dostatecznie wydatnie. Course de la Paix, igrzyska olimpijskie, mistrzostwa świata czy chociażby prestiżowa francuska etapówka Paris-Nice ze słusznie minionej (przynajmniej w Polsce) epoki w ustach Szurkowskiego rysują się nadzwyczaj ciekawie.

Na szarych stronach książki zaproponowano jeszcze wspomnienia trenerów czy kolegów Ryszarda Szurkowskiego bądź też innych osób, które go znały. Uzupełnia to oczywiście treść, ale nie stanowi wyjątkowo cennego dodatku. Słowa z gatunku tribute to bardziej oczywiste niż nieoczywiste, bo podkreślające zalety bohatera, czasami wypadają jak na siłę upchnięty element, mający stanowić novum. Z drugiej strony osobom posiadającym uboższą wiedzę o kolarstwie czy młodemu czytelnikowi przybliżą postaci ważne dla tego sportu. Zdecydowanie dobrym pomysłem było umieszczenie ich notek biograficznych.

Ta książka-cegiełka z pewnością była potrzebna i musiała ukazać się właśnie teraz, gdy Ryszard Szurkowski potrzebuje pieniędzy na kosztowną rehabilitację. Zresztą za jej szybką publikacją nie przemawiają tylko argumenty finansowe. Spotkania z dziennikarzami i ponowne opowiadanie wspomnień pochodzących z kolarskiej kariery być może podziałały na pana Ryszarda terapeutycznie. Wreszcie „Wyścig” stanowi rozszerzenie mnóstwa newsów, które ukazały się w mediach po wypadku. Dzięki niej Polacy mogą dowiedzieć się więcej niż tylko „Ryszard Szurkowski – najlepszy polski kolarz w historii miał poważny wypadek w amatorskim wyścigu w Niemczech”. W związku z tym można przymknąć oko na wymienione wyżej mankamenty.

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa SQN. 

Marta Wiśniewska

Poprzedni artykułMichał Gołaś na dłużej w Team Ineos
Następny artykułAigul Gareeva: „Dzisiaj nie chciałam przegrać”
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments