Po przedłużonym pobycie w szpitalu, Wout van Aert w końcu wrócił do domu. Teraz Belga czeka rehabilitacja i możliwie najszybszy powrót na rower.
Choć wszystko miało odbyć się dużo wcześniej, Wout van Aert dopiero teraz wrócił do domu po kraksie w Tour de France. Zawodnik Jumbo – Visma przez pewien czas musiał obawiać się nawet kolejnej operacji, która na szczęście nie okazała się jednak konieczna. Teraz młody kolarz może już coraz poważniej myśleć nad sezonem przełajowym.
Na początku, kiedy leżałem w szpitalu w Pau, nie byłem specjalnie zaniepokojony swoim stanem zdrowia. Dopiero kiedy Toon Claes powiedział mi, że może być konieczna druga operacja, zacząłem się bać. Kontuzja może nie była ciężka, lecz gdyby nie nasz lekarz, który w porę zareagował, mogłoby być o wiele gorzej. Teraz będę potrzebował sporo czasu, aby wrócić do formy, gdyż naprawdę długo nie wsiądę na rower
– powiedział van Aert.
Jak wszyscy doskonale pamiętamy, Belg zanotował bardzo nieprzyjemny upadek podczas jazdy na czas w Pau, w wyniku którego bardzo głęboko rozciął sobie udo. Choć początkowo wydawało się, że leczenie nie będzie wymagać wielkich nakładów pracy, okazało się, że sprawa nie jest aż tak prosta w rozwiązaniu. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.