fot. BORA-hansgrohe / bettiniphoto

13. etap 102. edycji Giro d’Italia 2019 zainauguruje trittico, czyli trzy górskie etapy zaplanowane na weekend 24-26 maja. Licząca 196 kilometrów przeprawa z Pinerolo do Ceresole Reale (Lago Serru) zaprasza do tańca górali, którzy potrafią dobrze zjeżdżać. 

Kolarze wystartują z Piemontu i będą jechać w głąb wysokogórskiego obszaru Włoch – Doliny Aosty (Val d’Aosta). Po drodze pokonają górskie premie, z jakimi wyścig Giro d’Italia nie miał wcześniej do czynienia. Tifosi mają nadzieję, że zapierające dech w piersiach widoki, boląco kontrastujące z trudami profilu tego etapu, zainspirują Vincenzo Nibalego do kąśliwego niczym rekin ataku.

 

Pierwszym z podjazdów, z którymi w piątek zmierzą się kolarze jest Colle del Lys (I kategoria), podjeżdżany od najtrudniejszej strony. Liczy on 14,9 km, a średnie nachylenie wynosi 6,4%. Najtrudniejsza jest końcówka, gdzie maksymalne nachylenie sięga 12%, a poza tym „trzyma” około 10%.

Następnie Corsa Rosa po raz pierwszy w historii zmierzy się z podjazdem Pian del Lupo, podjeżdżanym od strony św. Elżbiety (Santa Elisabetta). Zarówno wspinaczka, jak i zjazd są wymagające. Nachylenie, na dość długich odcinkach, sięga bowiem dwucyfrowych wartości.

Oficjalna długość finałowego podjazdu to 20,3 km, ale w rzeczywistości teren zacznie się wznosić już po zjeździe z Pian del Lupo. Początek jest dość łagodny, ale już na 4. kilometrze nachylenie sięgnie maksymalnej wartości, czyli 14%. Następnie, w okolicach jeziora Ceresole, teren zrobi się łatwiejszy, ale w końcówce ponownie będzie ciężko. Tam wartości nachylenia będą wahały się od 8 do 11%. Finisz 13. etapu ze względów logistycznych zaplanowano nad Jeziorem Serru (Lago Serru), na wysokości 2247 m.n.p.m., ale można by podjechać jeszcze wyżej – na wysokość ponad 2500 m.n.p.m., bo tak wielka jest przełęcz Passo del Nivolet.

Na finałowym podjeździe zapowiadana jest nie najlepsza pogoda – około 11 stopni Celsjusza i deszcz, a nawet śnieg, o czym mówił wczoraj dziennikarzom Rafał Majka (BORA-hansgrohe).

– Musimy sprawdzić prognozę pogody, ponieważ jeśli na szczycie będzie śnieg, to utrudni on rywalizację. Do tej pory mieliśmy tak zwane płaskie etapy, ale odcinki piątkowy i sobotni są naprawdę ciężkie. Trzeba będzie się przestawić z wysokich prędkości na „produkowanie” watów na podjazdach

– powiedział Rafał Majka.

Dodatkowe utrudnienie stanowi fakt, że dla znakomitej większości peletonu trasa piątkowego etapu jest nieznana. Choć w ocenach co do rzeczywistego stopnia trudności tej rywalizacji poszczególni kolarze różnią się. Sepp Kuss (Jumbo-Visma) spodziewa się bardzo ciężkiej walki, zaś Larry Warbasse (AG2R) nie sądzi, że podjazdy te spowodują wielkie różnice pomiędzy faworytami do zwycięstwa w całym wyścigu. Czekają bowiem jeszcze Mortirolo czy Gavia.

Włoscy kibice liczą na Vincenzo Nibalego, a polscy na Rafała Majkę, który podczas 12. etapu do Pinerolo pokazał świeżość i ochotę do jazdy. Na jego szarpnięcia tak jak podczas Tour of the Alps odpowiadał „Rekin z Messyny”. Byłoby pięknie, gdyby to Włoch i Polak animowali walkę podczas tego górskiego tryptyku – obaj bowiem muszą odrabiać straty.

Pełną zapowiedź wyścigu Giro d’Italia można przeczytać tutaj.

Plan transmisji telewizyjnych z wyścigu Giro d’Italia 2019 można zobaczyć tutaj.

Poprzedni artykułNa stulecie firmy Lazer – model Century (test)
Następny artykułGiro d’Italia 2019: Jakub Mareczko poza limitem czasu
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments