Fot. naszosie.pl

Nawet mając świadomość, ze dla wielu kolarzy najcenniejszą częścią ciała są – w sumie dość przydatne na rowerze – nogi, to uważam jednak, że o głowę także warto odpowiednio zadbać. Tu akurat nie mam najmniejszych wątpliwości; o ile rozbicie kolana na rowerze traktować należy w kategorii nieco piekącego, ale jednak standardu, o tyle rozbicie głowy stanowić może znacznie większy ambaras…

I choć już kilka razy pisałem recenzje różnych kasków, to do teraz ciężko mi wybrnąć z kwestii przetestowania kasku w sposób taki, do jakiego został on naprawdę stworzony, czyli ochrony głowy w przypadku mocnego uderzenia. Czym innym bowiem jest opisanie wygody, wyglądu, wentylacji a czym zgoła odmiennym jest określenie, jak zachowa się kask w przypadku zderzenia, bo to jedyny aspekt, którego nie da się przetestować bez przeprowadzenia realnego zderzenia…

W moje ręce wpadł kask Lazera – Cetury. Jedna z nowości tego producenta, stworzona specjalnie z okazji stulecia belgijskiej marki. Nie miałem jeszcze okazji używać produktów tej firmy, tym chętniej sięgnąłem po ten model kasku, z dokładaną „atrapą” aerodynamiczną. Ową „atrapę” założyć można na dwa sposoby – z większą bądź mniejszą liczbą otworów wentylacyjnych bliżej czoła – jak i całkowicie ją zdjąć do jazdy.

A jak wyglądają pozostałe właściwości kasku?

Kask waży 277 gram (przy rozmiarze M), wyposażony jest w osiemnaście otworów wentylacyjnych. I to pierwsze, na co zwróciłem uwagę. Na wentylację. Jest rzeczywiście bardzo dobra; a zważcie, że kask testowałem w bieżących warunkach atmosferycznych, czyli gdy jeszcze smaga chłodem po łysinie. By nie być jednak skupionym tylko na szosie, zabrałem też kask na test na torze; i to tylko potwierdza, że chłodzenie głowy ma opracowane bardzo dobrze. Prowadzenie wewnętrznych kanałów jest tak rozwiązane, że ani razu nie czułem dyskomfortu cieplnego (pamiętajmy jednak, że nie jeździłem w kasku podczas upalnego lata) i czułem się w nim naprawdę komfortowo.

Wszystkie elementy, związane z BHP (wygoda noszenia, sposób zapięcia i możliwość regulacji w czasie jazdy jedną ręką, ewentualne uściski, nieskręcające się paski, łatwość regulacji długości pasków oraz pole widzenia, gdy jedzie się w mocno aerodynamicznej pozycji) dopracowane zostały bardzo dobrze.

Na wagę kasku zwróciłem uwagę z powodu czysto praktycznego; ma to znaczenie w przypadku zaplanowanych nieco dłuższych treningów. I tu uwag żadnych zgłosić nie mogę; i wygoda i waga sprawiają, że przy czterogodzinnym treningu nie jest on w zasadzie odczuwalny na głowie. Nic nie ciąży, nic nie przeszkadza. Zwyczajnie „dobrze leży” na głowie.

Wersja, którą ja otrzymałem do testów, jest czarna z białymi wstawkami; mi ów kolor w pełni odpowiada, ale całkowicie nie podejmuję się oceniania kolorystki kasków, bo jest to kwestia całkowicie subiektywna i w pełni uzależniona od indywidualnych preferencji.

Świetlna niespodzianka. I to właśnie główna ciekawostka w kasku; w jego tylnej części, na charakterystycznym wycięciu w skorupie kasku, zainstalowana jest dioda. Włącza się ją dość dobrze ukrytym – od środka kasku – przyciskiem, a czerwone światło rozchodzi się po tym właśnie wycięciu. Spodobało mi się to rozwiązanie; nie sprawia wrażenia bazarowej tandety z odpustu, a całkiem nieźle się sprawdza. Z zewnątrz diody nie widać w ogóle – ukryta jest w górnej części tylnego wycięcia, w pionowym fragmencie kasku, wykonanym z przezroczystego materiału. Po włączeniu diody ten właśnie przezroczysty fragment kasku działa jak specyficzny pryzmat, rozprowadzając światło po tym elemencie. Lampka ładowana jest przez mini USB.

Ze strony użytkowej zwrócę uwagę na jeszcze jedną rzecz. Kask sprawdzany był przeze mnie w dwóch „okolicznościach” – na szosie, gdzie spędzam najwięcej czasu oraz nieco mniej – na przełaju. W obydwu przypadkach sprawdzał się bardzo dobrze; a pamiętać należy, że w jeździe terenowej rowerem bez amortyzacji każdy rozpraszający element urasta do rangi istotnego problemu.

Tyle można napisać o kasku, który testowany był w kilkunastu treningach, ale – odpukać – nie brał udziału w żadnej kraksie. I ów stan mógłby pozostać niezmieniony przez jak najdłuższy czas… Zaś jeśli chodzi o jego walor typowo użytkowy – cóż. Kask jest po prostu wygodny, i ten podstawowy warunek jest bez wątpienia spełniony.

Dystrybutor: Shimano Polska

Poprzedni artykułHammer Stavanger 2019: Wiśniowski i Sajnok w składzie CCC Team
Następny artykułPoczątek górskiego tryptyku – zapowiedź 13. etapu Giro d’Italia 2019
"Master of disaster" Z wykształcenia operator saturatora; brak możliwości pracy w wyuczonym zawodzie rekompensuję jeżdżąc rowerem i amatorsko się ścigając, bardzo lubię też o tym pisać. Rytm tygodnia, miesiąca i roku wyznacza mi rower. Lubię się ścigać, i gdy jakiś wyścig mi nie wyjdzie, to wśród kolegów-kolarzy mówię, że jestem redaktorem sportowym, a gdy jakiś tekst mi nie wyjdzie, wśród redaktorów mówię, że jestem kolarzem-amatorem. I tylko do teraz nie rozgryzłem, czy bardziej lubię się ścigać, czy też pisać o tym, dlatego nadal zamierzam czynić i jedno i drugie, póki starczy sił.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments