Jakiś czas temu informowaliśmy, iż 52-letni Andrea Tafi chce wystartować w Paryż – Roubaix 2019, by uczcić dwudziestolecie swojego zwycięstwa w legendarnym klasyku. Jak się okazuje, Włoch do sprawy podchodzi bardzo poważnie.
Jak wielu kibiców pamięta, Tafi był jednym z najlepszych specjalistów od jazdy na brukach na przełomie wieków. Jego sportowa kariera zakończyła się jednak w 2005 roku. Mimo to, 52-latek poważnie podchodzi do tematu i chce się jak najlepiej przygotować do startu w „Piekle Północy”.
Byłoby cudownie, gdyby udało mi się ukończyć wyścig. Wiem, że nie mam najmniejszych szans powalczyć o zwycięstwo, lecz samo ukończenie rywalizacji byłoby czymś. Oczywiście nie chciałbym przesadzać, by totalnie wyniszczyć organizm, lecz kiedy jadę, nie zawsze wszystko wydaje się być normalne
– powiedział Tafi w rozmowie z cyclingpro.net.
Co ciekawe, start w „Piekle Północy” nie byłby dla Włocha pierwszym od zakończenia kariery. Już w tym sezonie przyszło mu bowiem wystartować w jednym z węgierskich wyścigów wyszehradzkich, gdzie dojechał do mety w grupie razem z m.in. Barnabasem Peakiem, uznawanym za jeden z największych talentów z Europy środkowowschodniej.
Choć sporo jeżdżę na rowerze, zupełnie nie byłem przygotowany do startu w wyścigu. Mimo to udało mi się go ukończyć na 37. miejscu. Jeśli do Paryż – Roubaix podejdę dużo bardziej profesjonalnie, mogę osiągnąć swój cel
– dodał Włoch.
Niestety na przeszkodzie startu Tafiego we francuskim klasyku nadal stoi brak drużyny. Jak bowiem wiadomo, prawo do startu posiadać będą jedynie ekipy World Tour i kilka drużyn zaproszonych przez organizatora.
Mam ogromny szacunek do młodych i nie chcę żadnemu z nich zajmować miejsca. To oni są przyszłością, nie ja. Mimo to liczę, że któraś z ekip pozwoli mi spróbować, jednocześnie zyskując marketingowo
– zakończył Tafi.