fot. ASO/Alex Broadway

Francuska prasa nie próżnuje wobec włoskiej i również ujawnia większość informacji o trasie Tour de France 2019 przed oficjalną prezentacją, która odbędzie się w czwartek 25 października w Palais des Congrès.

Do tej pory oficjalnie znane były wyłącznie szczegóły Grand Départ w Brukseli. Pierwszy etap o długości 192 kilometrów będzie zaczynał się i kończył w centrum europejskiej stolicy, a o zwycięstwo powalczą sprinterzy. Drugi zaś to pagórkowata jazda drużynowa na czas na dystansie 28 kilometrów, ze startem i metą odpowiednio pod Pałacem Królewskim i Atomium – monumentalnym modelem kryształu żelaza, znajdującym się w Laeken na przedmieściach Brukseli.

Kolejny, trzeci etap rozpocznie się na belgijskiej ziemi, ale zakończy już w północno-wschodniej Francji. Według lokalnej gazety „L’Union” finisz zostanie rozegrany w mieście Epernay. Czwarty etap ma wystartować z Reims i skierować kolarzy na południe, w stronę wschodniej granicy. Oba odcinki mają dać pole do popisu najszybszym kolarzom w peletonie.

Nie wiadomo jeszcze, czy odbędzie się to podczas piątego czy może szóstego odcinka, ale jest niemal pewne, że Wielka Pętla ponownie odwiedzi znajdujące się w Wogezach wzniesienie La Planche des Belles Filles, na którym zwyciężali poprzednio Chris Froome, Vincenzo Nibali i Fabio Aru. Z tym, że tym razem zostanie wprowadzone novum, a mianowicie kreska umiejscowiona będzie nieco dalej, na niepokrytej asfaltem ścieżce spacerowej.

W sierpniu osoba odpowiedzialna za planowanie trasy, Stéphane Boury, zamieścił w internecie zdjęcie tego miejsca z następującym opisem: „Jeden z etapów Touru 2019 zdecyduje się tutaj…nachylenie 24%…100 metrów od linii mety…będzie spektakl”. Reporterzy stacji radiowej France Bleu pojechali zweryfikować tę informację i rzeczywiście – pierwszy poważny sprawdzian dla pretendentów do zwycięstwa w całym wyścigu zostanie przeprowadzony na właściwym szczycie La Planche des Belles Filles.

Jest jeszcze jedna ciekawostka dotycząca tak zwanego pierwszego tygodnia wyścigu – pierwszy dzień odpoczynku nie nastąpi jak to bywa zazwyczaj po dziewięciu etapach, ale po dziesięciu. Historia Tour de France widziała już tego typu rozwiązanie, ale jest ono rzadko spotykane. Zawodnicy spędzą go najprawdopodobniej w Albi, skąd wyruszą w stronę Pirenejów.

Oznacza to, że spośród dwóch dużych pasm górskich, którymi może poszczycić się w Francja, w 2019 roku jako pierwsze zostały wybrane Pireneje. W tym sezonie było inaczej – Geraint Thomas i reszta stawki najpierw wspinali się po Alpach, a następnie wjechali w Pireneje, gdzie wspomnianemu Brytyjczykowi z Team Sky pozostała już właściwie tylko obrona legendarnej maillot jaune, której setna rocznica zostanie notabene uczczona.

Nie ma zbyt wielu szczegółów dotyczących etapów pirenejskich, ale może być tak, że jeden z nich zakończy się na Col du Tourmalet. Przełęcz ta jest doskonale znana i wykorzystywana w wyścigu Tour de France, ale nieczęsto służy jako meta na szczycie. Gazeta „La Dépêche” donosi z kolei, że jeden z kolejnych etapów skończy się w Prat d`Albis, gdzie w 2017 roku wygrał znajdujący się wówczas w znakomitej formie Warren Barguil. Nie zobaczymy zaś stałego punktu programu, jakim jest etap ze startu wspólnego do Pau. Drugi dzień odpoczynku kolarze najprawdopodobniej spędzą w Nîmes.

Ostatnie trzy górskie etapy, kluczowe w kontekście ostatecznych rozstrzygnięć w wyścigu, zostaną rozegrane w regionie Savoie, we francuskich Alpach. Nie powinno tam zabraknąć epickich wspinaczek oraz zaciętej walki o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej i prestiżowe łupy etapowe.

Alpejski tryptyk otworzy odcinek z metą w stacji narciarskiej Valloire, a po drodze zawodnicy zmierzą się z przełęczami Izoard i Galibier. Drugiego dnia finisz odbędzie się w Tinges, ale poprzedzi go podjazd pod Madeleine. Trzeciego zaś, według gazety „Dauphiné Libéré”, kolarze zmierzą się z monstrualną przeprawą zwieńczoną metą na szczycie Val Thorens, czyli najwyżej położonej stacji narciarskiej w Europie – na wysokości 2300 m.n.p.m. Co ciekawe, miejsce to tylko raz było gospodarzem mety etapu Tour de France – w 1994 roku, kiedy to zwyciężył Kolumbijczyk Nelson Rodriguez. Ten dzień powinien się spodobać góralom, którzy lubią długie i stabilne podjazdy.

Brytyjski tygodnik „Cycling Weekly” ocenił, że niektóre trudności, które będą czekały na kolarzy na trasie Tour de France 2019 zostały zaprojektowane po to, by wykoleić pociąg Team Sky, zwłaszcza na górskich, bocznych i wąskich trasach, gdzie nie mają zmieścić się pomocnicy.

Czy niebiańska lokomotywa wypadnie z torów, okaże się w lipcu przyszłego roku, ale jedno jest pewne już dziś – nie zabraknie odniesień do historii – czy to tych nawiązujących do pierwszej żółtej koszulki Eugène`a Christophe`a z 1919 roku, czy do tych z Brukselą – rodzinnym miastem Eddy`ego Merckxa, rekordzisty pod względem dni spędzonych w maillot jaune.

Poprzedni artykułDegenkolb twarzą „obrońców bruków” Paryż – Roubaix
Następny artykułAndre Greipel zadebiutuje w Tropicale Amissa Bongo
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments