Niemiecki sprinter wreszcie powrócił do wygrywania – prawie 5 miesięcy przerwy w triumfach zniechęciłyby niejednego sprintera.
Poprzedni sukces Greipel zaliczył w Giro d’Italia gdy wygrał drugi etap i zostawał liderem wyścigu. Potem jednak było coraz gorzej – na Tour de France Gorilla cztery razy był w czołowej „trójce”, ale pierwszy raz od 2008 roku nie wygrał etapu Wielkiego Touru, w którym wystartował. W BinckBankTour w ogóle nie udawało się wskakiwać do czołówki, co Niemiec skwitował mówiąc, że zupełnie stracił kolarski instynkt.
Trochę lepiej wyglądały wyścigi jednodniowe – w Cyclassics Hamburg, Brussels Cycling Classic, Primus Classic i Omloop van het Houtland Lichtervelde, Greipel ani razu nie wypadł poza czołówkę, ale wciąż nie zwyciężał. Udało się to w Omloop Eurometropool van Westhoek.
To był bardzo szybki wyścig, mieliśmy średnią około 48km/h. Nikt nie potrafił tego kontrolować, więc wysłaliśmy Tosha Van der Sande w główną ucieczkę. 30km przed metą przejęliśmy rządy w peletonie i zrobiliśmy wszystko, żeby zaliczyć finisz z peletonu. Tosh, Moreno [Hofland], Jens [Debusschere] i Jasper [De Buyst] rozprowadzili mnie idealnie. Ta wygrana to wielka ulga. Niby wygrywałem swoje ostatnie sprinty, ale nie walczyłem w nich o zwycięstwo w wyścigu. Starałem się zachować spokój, ale nie jest łatwo gdy tak długo nie wygrywasz. Czułem, że drużyna ciągle we mnie wierzy i w końcu uda się wrócić do triumfów
– powiedział Greipel.