fot. Michał Kapusta / naszosie.pl

Marco Pantani miał więcej twarzy niż Christian Grey, a jedna z nich pozostaje nieskazitelna po dziś dzień. W 1998 roku „Pirat” jako ostatni ustrzelił dublet: wygrał Giro d’Italia oraz Tour de France. Nieliczni śmiałkowie próbujący dorównać słynnemu Włochowi regularnie obchodzą się smakiem.

W erze dominacji Lance’a Armstronga, celem najlepszych górali świata było odbicie francuskich dróg z rąk Amerykanina, który celował tylko w jeden wyścig w sezonie. Wyczyn Pantaniego przetrwał zatem dłużej niż on sam…

Będący u szczytu sławy, choć tłumaczący się gęsto przed instytucjami antydopingowymi, Alberto Contador podjął rękawicę w 2011 roku. We Włoszech nie miał sobie równych, lecz we Francji, również wskutek kraks, był dopiero piąty. Ostatecznie, w wyniku dyskwalifikacji, osiągnięcia „El Pistolero” z tego sezonu i tak zostały anulowane. Cztery lata później Hiszpan spróbował po raz drugi – z identycznym rezultatem. W 2017 roku o dublet miał powalczyć Nairo Quintana, jednak już w Giro przegrał z Tomem Dumoulinem, a podczas Wielkiej Pętli kompletnie przepadł.

Inne podejście do tematu prezentuje Chris Froome, który w tym roku po raz trzeci z rzędu do zwycięstwa w Tour de France spróbuje dołożyć sukces w Vuelta a Espana. W sezonie 2015 Brytyjczyk nie ukończył hiszpańskiego wyścigu, ale dwanaście miesięcy później zajął tam drugą lokatę, przegrywając z Quintaną, który wcześniej w Paryżu stanął na najniższym stopniu podium. Co zatem musi się wydarzyć, aby ktoś nawiązał wreszcie do Pantaniego i wygrał dwa kolejne Wielkie Toury w jednym sezonie?

Przede wszystkim wydaje się, że dokonać tego może jedynie najlepszy specjalista od wyścigów wieloetapowych w peletonie, a na obecną chwilę jest nim właśnie Froome.

Vuelta jest wyścigiem, w którym kocham się ścigać. Jest brutalny, ale są to trzy tygodnie, z których zdecydowanie czerpię radość. Trzykrotnie zajmowałem we Vuelcie drugie miejsca i bardzo chciałbym wreszcie zwyciężyć. Zwycięstwa w Tourze i Vuelcie w jednym sezonie byłyby czymś absolutnie niesamowitym. Mam możliwość powalczenia o to, więc skorzystam z niej.

– powiedział niedawno Brytyjczyk oficjalnej stronie Teamu Sky. Froome za rok może wyrównać, a za dwa pobić, rekord zwycięstw w Wielkiej Pętli (nie biorąc oczywiście pod uwagę wiktorii pewnego Teksańczyka) i nim to nie nastąpi, raczej nie zdecyduje się na udział w Giro d’Italia.

Ewentualny dublet musi być poparty silną drużyną w obu wyścigach. O ile we Francji Team Sky regularnie jest najmocniejszy, o tyle do Hiszpanii na pewno wyśle słabszy skład i nawet powrót Wouta Poelsa może nie wystarczyć. Powtórka z etapu do Formigal będzie dla „niebiańskich” niemile widziana. Z podobnym problemem w sezonie 2015 zmagał się Alberto Contador, z tą różnicą, że nawet podczas wygranego Giro niespecjalnie mógł liczyć na wydatne wsparcie kolegów.

Nie sposób osiągnąć szczytu formy dwukrotnie w tak krótkim czasie. Dlatego jeden z Wielkich Tourów w drodze po dublet powinien być wygrany jak najmniejszym nakładem sił. Zeszłoroczne zmagania Froome’a i Quintany dobitnie to ilustrują. Obaj tylko w jednym z wyścigów prezentowali najlepszą dyspozycję. Zatem gorsza niż zwykle postawa Brytyjczyka podczas tegorocznego Tour de France niekoniecznie musi być dla niego złą wróżbą…

Poza czysto sportowymi aspektami śmiałkowi mierzącemu się z historią, potrzebne będzie to, co ponoć sprzyja lepszym, mianowicie szczęście. Kraksa, defekt czy choroba mogą każdego wykluczyć z walki o zwycięstwo. Uśmiech losu jest towarzyszem wybitnych kolarzy. Ten zaś, kto po tylu latach powtórzy osiągnięcie Pantaniego na trwałe zapisze się w dziejach.

Poprzedni artykułKristjan Koren w Bahrain – Merida
Następny artykułTour de Pologne 2017 z większą oglądalnością w TVP
Redaktor-samouk, z wykształcenia psycholog. Niegdyś wielki fan Lance’a Armstronga, obecnie Michała Kwiatkowskiego. Jego ulubione wyścigi to Paryż-Roubaix i Tour de France.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments