200 kilometrów spokoju, dwa totalnego chaosu – tak w skrócie można opisać czwarty etap Tour de France. Zgodnie z „tradycją”, prezentujemy plusy i minusy dzisiejszego odcinka naszego ulubionego serialu.
Plusy:
Ambitny Guillaume
Chyba niewielu z nas pamięta, kiedy ostatni raz samotny kolarz uciekał przez cały etap, budując nawet 10 minut przewagi. Belg zasługuje dziś nie tylko na czerwony numer startowy, ale także na szacunek płynący z całego świata. Czapki z głów.
Postawa sędziów
Część kibiców chciała już wyrzucać Petera Sagana z wyścigu. Ich oponenci byli za to zdania, że Słowak nie zrobił nic złego i nie powinna go spotkać żadna kara. Na szczęście sędziowie znaleźli złoty środek, wydaje się, że odpowiedni. 30 sekund dodane do czasu i przesunięcie na 115 miejsce na etapie.
Aktualizacja na 19:24: Sędziowie jednak zdecydowali o wykluczeniu Sagana z dalszej rywalizacji. Pozycja przechodzi do grupy „neutralne”.
Minusy:
Łokieć, pięta…
Czyżby Peter Sagan oglądał polski youtube? Na finiszu zrobił prawie wszystko zgodnie z zasadą „łokieć, pięta, nie ma klienta”. Jest już więcej niż pewne, że Mark Cavendish nie stanie na starcie piątego etapu, nad czym ubolewają nie tylko działacze Dimension Data, ale także kibice. Ciekawe tylko, czy Peter Khalidov (Peter Cena, Peter McGregor – niepotrzebne skreślić), po przeczytaniu oficjalnego komunikatu sędziowskiego mruknął pod nosem „gitara, siema”.
Zagubione Sky
Kraksa w niedzielę, kraksa dziś – nie jest to szczęśliwy Tour dla ekipy Niebiańskich. Wydaje się, że podopieczni Dave’a Brailsforda są na Wielkiej Pętli bardzo zagubieni i nie bardzo wiedzą gdzie się podziać. Oznaka słabości czy zasłona dymna? Dowiemy się jutro.