Fot. Bahrain-Merida

Dziennikarze lubiący kolarskie statystyki wyliczyli, że jeśli Vincenzo Nibali (Bahrain-Merida) wygra piąty wielki tour w karierze, to zrówna się osiągnięciami z włoskimi legendami – Alfredo Bindą, Gino Bartalim i Felice Gimondim. Wydaje się jednak, że „Rekin z Messyny” nie przykłada do tego wielkiej wagi, twierdząc, że czasy, w których ścigali się wyżej wymienieni, w sensie sportowym, były starożytne.

Nibali wygrał jak dotąd cztery wielkie toury – hiszpańską Vueltę 2010, Giro d`Italia 2013 i 2016 oraz Tour de France 2014. W maju tego roku stanie przed szansą wygrania Giro po raz trzeci, bowiem będzie liderem zbudowanej wokół niego drużyny z Bahrajnu.

„Mając na koncie cztery zwycięstwa w wielkich tourach mogę powiedzieć, że to niemała rzecz. W trudnych dla mnie momentach myślę o tym i mówię sobie, że coś już osiągnąłem. Ludzie oczekują, że będę wygrywał, a jeśli tak się nie dzieje, to traktują to jako upadek. Ale bycie pokonanym nie oznacza tego samego, co bycie upadłym,” powiedział Nibali „La Gazzetto dello Sport”.

Do porównywania siebie samego z włoskimi legendami kolarstwa podchodzi z dystansem, biorąc pod uwagę to, iż od czasu, gdy ścigali się Binda, Bartali i Gimondi, kolarstwo bardzo się zmieniło.

„Oni są symbolami innej kolarskiej epoki, tak od nas odległej, że niemal starożytnej. Widziałem wiele zdjęć z tamtych czasów, czytałem o nich, ale nie sądzę, żebym kiedykolwiek w pełni zrozumiał na czym polegał tamten sport,” przyznał Nibali.

Głównymi rywalami Nibalego w tegorocznym Rosa Corsa będą młodsi od niego kolarze, tacy jak Nairo Quintana, Fabio Aru, Esteban Chaves, Bauke Mollema, Steven Kruijswijk czy Mikel Landa. On sam uważa jednak, że przed nim cztery dobre lata ścigania, w których jest w stanie pokonać wyżej wymienionych.

„Nie będę wiecznie młody. Mam za sobą kilka lat profesjonalnego kolarstwa, ale mam też cztery dobre lata przed sobą. Zaczynam być w pewnym sensie ekspertem. Nie chcę myśleć zbyt dużo o moim wieku. Podpisałem trzyletni kontrakt z moją drużyną, inne ekipy starały się o mnie, nie tylko Trek-Segafredo. Ja wybrałem jednak Bahrain-Merida, bo priorytetem nie były dla mnie pieniądze, a to, żeby drużyna była zbudowana wokół mnie,” powiedział Nibali.

W tym tygodniu Nibali weźmie udział w prezentacji drużyny Bahrain-Merida, a następnie uda się do Argentyny, gdzie w dniach 23-29 stycznia będzie startował w wyścigu Tour de San Luis.

Poprzedni artykułRafał Majka rozpocznie sezon w Challenge Mallorca 2017
Następny artykułZnamy datę Tour de Pologne Amatorów 2017. Ruszyły zapisy!
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments