Szef Team Sky poinformował, że w tajemniczej paczce przesłanej do Wigginsa był lek wykrztuśny.
Przesyłka dla Bradleya Wigginsa wysłana przed Criterium du Dauphine w 2011 roku stała się przedmiotem kontrowersji i domniemań o ewentualnym dopingu w Team Sky, które pierwszy raz zyskały na sile po opublikowaniu raportów TUE. Wtedy okazało się, że zwycięzca Tour de France otrzymywał pozwolenie na użycie zakazanych kortykosteroidów przed Wielką Pętlą 2012 i 2013 oraz Giro d’Italia 2013, by wyleczyć astmę.
Dzisiaj David Brailsford odpowiadał przed brytyjskim parlamentem. Na pytanie o niesławną paczkę odpowiedział, że zawierała ona lek Fluimucil, który stosuje się na przeziębienie, a zeznanie powinien potwierdzić rachunek.
Rachunek powinien tu być. UKAD [Brytyjska Agencja Antydopingowa] ma wszystkie faktury za wykorzystywane przez nas leki. Z tego co wiem, to wszystko ma swój kod.
Co ciekawe szef Team Sky przyznał, że nie miał pojęcia co znajdowało się w przesyłce, a informację przekazał mu lekarz drużyny odpowiedzialny również za wspomniane wcześniej TUE.
Kolarz ma objawy. Lekarz go bada, przedstawia diagnozę, a potem sprawdza jakie kryteria trzeba przedstawić TUE, żeby pozwolić sportowcowi wrócić do zdrowia – powiedział Brailsford.
Przy okazji całej sprawy mogą się pojawić spore wątpliwości, które wyrazili użytkownicy Twittera.
If it was only Fluimicil, an over the counter, non-banned substance, why couldn’t SKY just say so straight away? Why the silence & mystery?
— José Been (@TourDeJose) December 19, 2016
Skoro to tylko Fluimicil, ogólnie niezakazana substancja, to czemu SKY nie mogło o tym poinformować od razu? Po co to całe milczenie i tajemnica?
Co ciekawe niektórzy zajrzeli nawet w ulotkę leku, która mówi o tym, że Fluimicil nie powinien być zażywany przez osoby chore na astmę. Wygląda więc na to, że Bradley Wiggins zachorował w okresie pomiędzy Dauphine 2011 i Tour de France 2012…
Kibice zastanawiali się również dlaczego medykament został wysłany z Manchesteru do Fontcouverte-la-Toussuire, skoro jest on dostępny również we Francji. Tutaj jednak wytłumaczeniem może być „strach” przed dopingiem – dostawca z Anglii był sprawdzony i nie pojawiało się ryzyko zażycia niedozwolonej substancji.