Lance Armstrong podał filmowcom temat na tacy. Uzależniony od wygrywania kolarz pokonuje zaawansowanego raka i siedem razy z rzędu wygrywa Tour de France. Miażdży rywali dzięki stosowaniu dopingu na skalę, jakiej kolarstwo dotąd nie widziało. Przy okazji oszukuje chorych na nowotwór ludzi, dla których być może był lepszym lekiem niż jakakolwiek farmakologiczna terapia. Zobrazowania tematu podjął się Stephen Frears, tworząc film Strategia mistrza (The Program).

Towarzyską partię w „piłkarzyki” też musiał wygrać. Mecz w tę popularną barową grę między Armstrongiem (Ben Foster) a irlandzkim dziennikarzem, który zdemaskował jego oszustwa, Davidem Walshem (Chris O`Dowd), to jedna z pierwszych scen filmu. Po kilku minutach oglądania wiadomo, że główny bohater jest uzależniony od wygrywania i gotów robić to za wszelką cenę. Choroba nowotworowa to w tym filmie tylko epizod, dosłownie kilka scen, z których i tak najważniejsza wydaje się być ta, w której lekarz przeprowadzając medyczny wywiad pyta go, czy kiedykolwiek stosował środki dopingowe. Potem następuje błyskotliwy wykład doktora Michele Ferrariego (Guillaume Canet) na temat skuteczności stosowania EPO i innych zabronionych substancji. Dalszy ciąg filmu to przede wszystkim wiszące nad kolarzami worki z krwią do przetoczenia, strzykawki, unikanie kontroli antydopingowych i Armstrong w żółtej koszulce, stojący na najwyższym stopniu podium na tle paryskiego Łuku Triumfalnego.

Oczywiście, Strategia mistrza opowiada widzowi nieco więcej. Dowiadujemy się też między innymi, jak zadziwiająco potężne przyzwolenie na te oszustwa panowało w kolarskim świecie, poznajemy kolegów z jego drużyny, którzy niezależnie od swej woli stosują doping. Rozterki tych, którzy czuli, że nie postępują właściwie możemy zobaczyć u Frankiego Andreu (Edward Hogg) i Floyda Landisa (Jesse Plemons). Ponadto istotnym wątkiem tego obrazu jest dziennikarskie śledztwo prowadzone przez Walsha, który ma wielki wkład w to, że świat dowiedział się wreszcie czarno na białym, że Armstrong jest oszustem. Pokazanie dochodzenia do prawdy, które cechują upór i odwaga to równolegle opowiadana, choć znajdująca się w totalnej opozycji do tematu przewodniego, historia. Historia warta poznania i docenienia za bezkompromisowe, i zgodne z najbardziej szlachetną definicją, dziennikarstwo.

To właśnie to, co David Walsh opisał w książce pt. Oszustwo niedoskonałe. Jak zdemaskowałem Lance`a Armstronga, jest podstawą scenariusza tego filmu. Wobec tego ci, którzy ją przeczytali nie dowiedzieli się z filmu nic nowego, a wręcz przeciwnie – otrzymali okrojony i sięgający norm funkcjonowania tabloidu obraz, w którym kolarstwo ery Teksańczyka może zmieścić się w worku z krwią. Tym, którzy kolarstwa nie znają, po obejrzeniu tego filmu z pewnością wydaje się, że za czasów Armstronga przed wejściem na rower wystarczyło przetaczać krew i wstrzykiwać różne substancje, a wyścig Tour de France to tylko mordercze podjazdy. Całej tej wielkiej dopingowej kampanii nie towarzyszy nic więcej, żaden inny element kolarskiego rzemiosła, bez którego nie mogli się przecież obejść nawet Armstrong i jego ludzie.

Odnoszę wrażenie, że ten film mógł spodobać się i przynieść satysfakcję tylko tym, którzy kolarstwa nie lubią. Bo przecież zadowolony z kina nie mógł wyjść ani były, ani obecny (bo chyba wciąż tacy są) fan Lance`a, ani sympatyk kolarstwa w ogóle, ani nawet osoba neutralnie nastawiona do sportu, ale jednak rozumiejąca trud, jaki trzeba włożyć, by odnosić sukcesy. Strategia mistrza nie wnosi nic nowego. W zamian za to umacnia w nas negatywne emocje i jakby jeszcze raz (po tym, jak ucichła medialna burza z 2012 roku, kiedy to Armstrong przyznał się do dopingu) kwestionuje sens i piękno tego sportu.

Marta Wiśniewska

Foto: kadr z filmu

 

Poprzedni artykułTour de Provence otrzymał kategorię UCI
Następny artykułJakub Mareczko otwiera Tour of Taihu Lake
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
5 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
don-w
don-w

„Bo przecież zadowolony z kina nie mógł wyjść ani były, ani obecny (bo chyba wciąż tacy są) fan Lance`a”. Ciekawe gdzie autorka tekstu umieściłaby mnie , który nigdy za tym gościem nie przepadałem , a od jego czwartego zwycięstwa , nie mając oczywiście żadnych dowodów podejrzewałem , że gość nie jeździ na czysto ? Poza tym czy kino ma służyć jedynie dawaniu satysfakcji fanom pierwowzoru głównego bohatera?

Marcin
Marcin

Autorka i ja to chyba na dwóch różnych filmach bylismy….
Nikt o zdrowych zmysłach nie sądził chyba, że kolarstwo w tamtych czasach i wcześniej równiez było czyste…bez jaj.
Film pokazał jak to funkcjonwało, jakie zakłamanie było wszystkich…od sportowców po działaczy, sponsorów, dziennikarzy i ..kibiców. Wszyscy wiedzieliśmy, że to lipa.
Film łagodnie pokazał tylko problem. Jeśli ktoś widzi tam tylko strzykawki, doping, probówki z krwią i ubolewa, że w złym świetle pokazano ten sport…to ja dziękuję. To jest postawa właśnie tego oszusta. Scena z UCI jak malowana…” co bardziej zaszkodzi tej dyscyplinie”.
Film nie wniósł nic nowego…bo co miał wnieść. Recenzja filmu w mojej ocenie słaba.

yorg
yorg

re do DON-W:A czy widziałeś gościa,którego podejrzewałeś lub nie,a który to gość „jeżdzi na czysto”,bo ja mam olbrzymie wątpliwości czy taki „gość” w ogóle istnieje.