Fot. Giant - Alpecin

Natychmiast po przekroczeniu mety zawodnicy nagabywani byli przez tajemniczych ludzi oklejających im ramy taśmą. O co chodziło?

John Degenkolb wygrywa wyścig i zbiera całą uwagę na siebie. Fotoreporterzy, dziennikarze, fani, masażyści, dyrektorzy sportowi – ogólny, typowy dla wyścigu, chaos. W międzyczasie do zawodników podchodzą kontrolerzy z UCI. Oficjalnie – mają sprawdzić wagę i wymiary rowerów. W rzeczywistości – sprawdzą czy komuś nie wyskoczy z ramy królik czy inny silnik.

UCI ogłosiło kontrole przez radio wyścigu na 20km przed metą. Inspektorzy rzuceni są w wir wydarzeń na mecie. Biegają za zawodnikami, którzy najchętniej położyliby się na łóżko masażysty, a muszą udostępniać swój sprzęt. Kolarze patrzą na nich oniemiali. Nie rozumieją co się dzieje. Dookoła górnej części ramy pracownicy UCI owijają białą taśmę, jeszcze zanim puszczą sportowców do klubowych autobusów. Potem również opuszczają parking. Zabierają ze sobą nie tylko rowery, które oznaczyli tasiemkami. Żądają również sprzętu zapasowego, tego z dachów samochodów.

Forma jest dyskusyjna, ale prawo jest jasne – tego typu kontrole są dozwolone. Ciśnienie rośnie, a zdenerwowanie osiąga epogeum, gdy dwójka kontrolerów chce obejrzeć rowery Tinkoff Saxo, które znajdują się w busie mechaników.

Kontrole były wykonane również na dwóch ostatnich etapach Paryż – Nicea, ale w nieco innej formie. Tam do kontroli wzięto po dwa rowery od sześciu drużyn. Teraz – były to sprzęty Treka, Astany, Tinkoff Saxo oraz Etixx – Quickstep. Powiązania? Trek jeździ na swoich rowerach, ale pozostałe trzy drużyny korzystają ze sprzętu Specialized. 37 rowerów zostaje zabrane na badania w zamkniętym kontenerze. Żeby nadzorować operację, sędzia oraz sześciu policjantów wybranych przez prokuratorów z Imperii, zostało wysłanych do UCI. Głównym ich zadaniem było, jeśli znalezione zostaną jakieś nieprawidłowości, oszacowanie wielkości przestępstwa, jakim jest oszustwo w sporcie.

Kontrolerzy wykonali rutynowe badania, niektórym drużynom kazano usunąć siodełka i suporty, by, za pomocą małej kamery, zajrzeć do środka ramy. Tam były… baterie elektrycznych przerzutek. Polowanie na skutery czy… czarownice?

Michał Kapusta

Poprzedni artykułBjarne Riis nie pracuje już w Tinkoff-Saxo!
Następny artykułPiotr Wadecki: „Wczorajszy sukces dodaje nam skrzydeł”
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments