Alexander Kristoff (Katusha), po raz drugi w tegorocznym Tour de France okazał się najszybszym z najszybszych w całej stawce. Norweg oczywiście nie krył zadowolenia na mecie w Nimes.
„Było blisko, naprawdę blisko. Chłopaki w ucieczce byli naprawdę silni. Pod koniec bardzo trudno było ich dogonić. Na szczęście złapaliśmy ich tuż przed linią mety z czego jestem bardzo zadowolony. To więcej, niż mogłem się spodziewać na tym Tour de France. Mój zespół po raz kolejny był świetny. W połowie wyścigu Simon Spilak pracował na czele peletonu, a w końcówce Gatis Smukulis mocno rozciągnął grupę. Następnie Luca Paolini wyprowadził mnie na bardzo dobrą pozycję”, powiedział radosny Alexander Kristoff.
„Podczas etapu byłem pewien, że możemy złapać uciekinierów, ale muszę przyznać, że w ostatnich kilometrach zmieniłem zdanie. Ci kolarze pojechali dziś znakomicie. Ogromny szacunek dla nich. Kiedy wjechaliśmy na ostatni kilometr to widziałem, że dwójka jest jeszcze daleko przed nami. Zdałem sobie sprawę, że jeśli ich dojdziemy – to na ostatnich 200 metrach. Wszyscy najlepsi sprinterzy – Greipel, Sagan i Kittel byli z przodu, więc było bardzo ciężko. Miałem dobrą pozycję i dużą moc, która pomogła mi wygrać. Może miałem więcej energii niż inni po górach? Nie czułem się dobrze, bo Alpy trochę mnie zmęczyły, ale zdecydowałem się walczyć do końca. Jest to idealny okres w roku dla mojej formy i cieszę się, że zdobyłem kolejne zwycięstwo dla Katushy. Ekipa mnie wspiera i cały czas we mnie wierzy”, zakończył.
Foto: bettiniphoto.net
Andrzej Gucwa