Alberto Contador (Tinkoff Saxo) planuje wielki comeback na wyścig Vuelta a Espana. Przypomnijmy, że Hiszpan wczoraj złamał kość piszczelową na trasie dziesiątego etapu Tour de France…
Hiszpan nie daje za wygraną i nie chce przegapić w tym roku ostatniego z Wielkich Tourów. Przypomnijmy, że „El-Pistolero” nie startował w Giro d`Italia, a teraz nie ukończył Touru, więc wyścig dookoła jego ojczyzny jest ostatnią szansą na pokazanie się w tym roku. Tegoroczna Vuelta a Espana trwa od 23 sierpnia do 14 września.
Contador dziś rano został przetransportowany prywatnym odrzutowcem Olega Tinkofa z Francji do Madrytu, a dokładniej do kliniki Realu Madryt – Clinica Centro.
„W klinice lekarze wykonali niezbędne badania, które potrzebne były do podjęcia właściwego leczenia. Wnioski są takie, że w celu szybszego powrotu do zdrowia zawodnika, potrzebna jest operacja”, czytamy w oświadczeniu ekipy.
„Sam Alberto na miejsce leczenia wybrał Clinica Centro, gdzie może być leczony dzięki włodarzom Realu Madryt. Do wyboru tego miejsca przekonał go lekarz Emilio Butragueño, z którymi bardzo się lubi i zna od dłuższego czasu. Na miejscu jest także dr Leyes – specjalista od rodzaju kontuzji, której nabawił się lider Tinkoff-Saxo„.
„Alberto pożegnał kolegów z drużyny podczas śniadania i wyjechał do Madrytu, gdzie ma nadzieję na szybki powrót do zdrowia i rozpoczęcie przygotowań do Vuelta a Espana. Wszyscy w drużynie są jednak świadomi, że bardzo ciężko będzie wrócić mu do formy w ciągu zaledwie 40 dni„.
—————- aktualizacja—————–
W najnowszym oświadczeniu Tinkoff-Saxo na stronie internetowej drużyny, możemy przeczytać wypowiedź samego Contadora. „Lekarz powiedział mi, że operacja może zwiększyć mniejszy uraz kolana i opóźnić czas rekonwalescencji, dlatego nie poddam się zabiegom chirurgicznym. Dobrą wiadomością jest to, że nie mam zerwanych ścięgien lub więzadeł, a złamanie jest w najmniej niebezpiecznym miejscu. Jestem uziemiony na minimum dwa tygodnie. Powiedziano mi także, że powrót na Vueltę jest prawie niemożliwy, ale zobaczymy jak rozwinie się sytuacja”, napisał.
Foto: bettiniphoto.net
Andrzej Gucwa