Naszpikowana sprinterami ekipa Omega Pharma – Quick Step w wyścigu Tour de San Luis, zdecydowała się na mały bunt podczas pierwszego etapu argentyńskiej imprezy. Jego skutkiem była nieoczekiwana, udana próba ucieczki.
Wyścig Tour de San Luis tradycyjnie jest bardzo chaotyczny. Zwłaszcza dla zespołów WorldTour, które w Argentynie jadą w sześcioosobowych składach. W takich warunkach, często „cwaniactwo” innych ekip doprowadza do niespodzianek. Taką sytuację mieliśmy wczoraj na pierwszym odcinku imprezy z metą w Villa Mercedes. Większość drużyn zlekceważyło ucieczkę dnia i zrzuciło ciężar odpowiedzialności prowadzenia pogoni za harcownikami na ekipę Omega Pharma – Quick Step, która w swoich szeregach na tej imprezie miała początkowo Toma Boonena, Marka Cavendisha i Alessandro Petacchiego.
Belgijska ekipa chciała sprostać temu zadaniu i w pojedynkę od startu dyktowała tempo zasadniczej grupy. Niestety podopieczni Patricka Lefevera szybko się zorientowali, że w szóstkę nie skasują tego odjazdu. Zwłaszcza, że zaraz po starcie Petacchiego zaatakowały objawy zatrucia pokarmowego i wycofał się z wyścigu.
„Zaczęliśmy kontrolę po przejechaniu 10 kilometrów, by ucieczka nie zdołała daleko odjechać. Potem ciągnęliśmy grupę sami aż do 70 kilometra. Nie było nikogo chętnego do pomocy. Powiedzieliśmy więc „stop” i przestaliśmy dyktować tempo. Dopiero po kilkunastu kilometrach inne ekipy zaangażowały się w pogoń, a my im pomagaliśmy, ale było już zbyt późno. Wysoka temperatura i małe składy spowodowały, że sprinterzy nie mogli dziś walczyć o zwycięstwo”, powiedział Tom Boonen.
„Mając tylko sześciu kolarzy w składzie jest już bardzo ciężko przejąć inicjatywę w peletonie. Jeśli szóstka jest mocna, to jest to możliwe, ale teraz straciliśmy Alessandro więc zostało nas tylko pięciu. Teraz nie możemy już popełnić żadnych błędów i oszczędzać siły”, zakończył były mistrz świata.
Dzięki temu po swój życiowy sukces sięgnął mało znany Philipp Gaimon (Garmin-Sharp). Amerykanin okazał się najlepszym z uciekinierów i przyjechał z przewagą 4 minut i 35 sekund nad peletonem, który przyprowadził Sacha Modolo (Lampre-Merida).
Foto: bettiniphoto.net
Andrzej Gucwa