Dobiega końca trzecie zgrupowanie, przed zbliżającym się dla mnie początkiem sezonu. Po raz kolejny jest to ten samo hotel w Mojacar, zapytacie dlaczego – odpowiadam. W zeszłym roku na trzeci obóz wybrałem Gran Canarię, oferuje ona lepszą pogodę i o wiele cięższy teren, idealnie jeśli szukamy pełni szczęścia w Maju i mamy pewne braki w treningach z poprzednich miesięcy.
Tak jak pisałem wcześniej mamy w drużynie nowego dyrektora który ustala plan treningowy, zgoła inny od dotychczasowego, nastawiony na ciągłą pracę której po pierwszych dwóch obozach mam sporo w zanadrzu. Kolejna sprawa, Gran Canaria oferuje niesamowity teren, górski, ciężki i wymagający. To kosztuje i wymaga dużo pracy, co owocuje szybszym dojściem do formy. W tym roku grupa nie dostała zaproszenia na Giro d’Italia więc celujemy troszkę dalej. Nie znaczy to, że wiosną spoczywam na laurach … nie … wszak wiosna zawsze dawała mi sporo radości.
Wróciłem znów tutaj gdyż mam sprawdzone trasy, pomierzone międzyczasy i średnie moce podjazdów i mogę obserwować poprawę mojej kondycji, wiem, co mogę gdzie ćwiczyć, co mnie czeka za zakrętem i którą rundę będę jechał 3 a którą 4 godziny. Kolejna kwestia to dostępność sprzętu, ponieważ po styczniowym zgrupowaniu zostały tutaj nasze samochody, mam do dyspozycji swój rower wyścigowy oraz czasowy. Z tym ostatnim muszę się lepiej zapoznać dlatego staram się dość często wsiadać na „kozę” żeby poprawić, słabnącą u mnie niestety jazdę indywidualną na czas.
Pogoda sprzyja, przez prawie 40 dni jak tu jestem jeden raz padał deszcz, codziennie jest słonecznie, raz chłodniej raz cieplej ale nie jest to żadną przeszkodą. Udało się spalić kilka wałeczków zimowego tłuszczu i złapać pierwszą opaleniznę. Za porządne zbijanie wagi biorę się już na obozie wysokogórskim który na pewno będzie choć jeszcze nie wiem kiedy, wszystko zależy od zaproszeń na te największe wyścigi.
Źródło: huzarski.pl