Hiszpania ma nowego bohatera, to Juan Jose Cobo (Geox-TMC). Podczas zakończenia wyścigu Vuelta a Espana w Madrycie, na cześć triumfatora wyścigu, można było już kupić T-Shirty z przydomkiem zawodnika, „El Bisonte”.
Hiszpan stawał na starcie w Benidorm z myślą o jak najlepszej pracy dla swoich liderów, Denisa Menchova oraz Carlosa Sastre. W ostatnich dniach, okazało się jednak, że to oni pracowali na swojego mniej utytułowanego kolegę. Ostatecznie Cobo o 13 sekund pokonał Christophera Froome`a (Sky).
W zeszłym roku, był gotowy rzucić sport na dobre i powrócić do wykonywania swojego zawodu, czyli bycia elektrykiem. Teraz był dekorowany na podium Vuelty przez księcia Felipe. „Jechałem tutaj z myślą, aby pomóc Carlosowi i Denisowi, a trzy tygodnie później, stoję w tym miejscu i opowiadam wam o swoim zwycięstwie!. To niewiarygodne!”, powiedział.
„Bardzo cierpiałem na Sierra Nevada, nie miałem nogi. Nie byłem w rytmie wyścigowym i miałem szczęście, że wiatr zneutralizował wyścig. Tego dnia byłem z dala od myśli o wygraniu. Jechałem bez presji, robiłem to co do mnie należało. Dopiero gdy znalazłem się w pierwszej trójce, włączyłem myślenie. Miało to miejsce dopiero od etapów w Kantabrii i Kraju Basków”.
Cobo nie wstydzi się mówić o swojej walce z depresją. Kolarz wskazuje, że to zwycięstwo pomoże mu również w życiu osobistym. „Cierpiałem na depresję przez 18 miesięcy”, powiedział. „Najlepszą terapią dla mnie było jechać na Vueltę bez żadnego ciężaru na plecach. Po prostu miałem jechać i dać z siebie wszystko. Zdobyłem czerwoną koszulkę na szczycie Angliru. To było stresujące, ale dało mi to miejsce w czołówce”.
Andrzej