Tom Boonen (Quick Step) ubolewał, że ani oni, ani żaden jego kolega z drużyny nie powalczyli w Omloop Het Nieuwsblad czy w Kuurne-Bruksela-Kuurne, jednak zaznaczył również że ma nadzieje na zwycięstwa w kwietniu, podczas najważniejszych klasyków.
„Nie wolno zapominać i nie zmieniać swoich celów na dalszą część sezonu „, powiedział Boonen dla La Dernière Heure. „Jednak jest to bardzo irytujące, gdy ja atakuje a nagle na moim kole toczy się walka na łokcie w którą angażuje się pół peletonu. Z kolei gdy atakują tacy kolarze jak Langeveld lub Flecha, tylko lekko przyspieszają i już odjeżdżają”.
Belg jednak nie poddaje się i ma nadzieję że nie powodzenia w otwierających belgijski sezon wyścigach, odbije na kwietniowych startach w brukowych klasykach.
„Taki jest mój los i musimy to zaakceptować”, powiedział. „Ten pierwszy zły krok w Belgii nie powstrzyma mnie przed realizacją marzeń. Zawsze mam podobne problemy w otwierających sezon wyścigach w moim kraju. Jestem szczęśliwy mogąc wziąć w nich udział, aby po ścigać się w imprezach do których mam predyspozycję. Jednak równocześnie, zawsze jestem szczęśliwy, kiedy ten weekend jest za mną”, uśmiecha się były Mistrz Świata.
Boonen starał się rozegrać końcówkę Kuurne-Bruksela-Kuurne atakiem, a nie jak wszyscy się spodziewali sprintem. Był również jednym z „agresorów” na podjeździe pod Taaienberg podczas Omloop Het Nieuwsblad w sobotę, jednak wtedy wyraźnie zabrakło mu szczęścia, gdyż z Belgiem nikt nie chciał współpracować…
„Myślałem, że mój atak na Taaienberg spowoduje ożywienie i niektórzy zawodnicy nabiorą chęci do odjazdy”, powiedział Boonen. „Ale niestety nikt nie chciał współpracować i wkrótce zrozumiałem, że nie ma sensu ciągnąć samemu”.
Następnym startem Boonena będzie Tirreno-Adriatico (9-15 marca), które potraktuje jako przygotowania do Mediolan-San Remo.