„Środowy etap to górski odcinek dla zawodników specjalizujących się w wyścigach klasycznych. Udało mi się zachować sporo sił po trzech premiach górskich, po wjeździe na rundy wraz z dyrektorem sportowym ustaliliśmy, że je lub Anders Lund zaatakujemy tak aby zrobić selekcję.
Mieliśmy nadzieję, że dojedzie jeszcze pięciu, sześciu zawodników. Dostawałem polecenia od dyrektora, aby jechać zachowawczo i nie na maksa. W końcu zaatakowałem, za mną utrzymał się kolarz z Vacansoleil [Marco Marcato]. Taktyka była taka, aby jechać spokojnie do ostatniej rundy i dopiero wtedy pojechać w tzw. „trupa”.
Tak też próbowałem jechać, ale Włoch zaatakował i wyszło jak wyszło, on myślał że to ostatnia runda. Mogło to wyglądać tak jak bym osłabł, ale uznałem że gonienie go nie ma sensu, bo wyszłoby na to że ścigamy się na przedostatniej rundzie.
Dziś straciłem 30 sekund, ale prawdziwy wyścig rozpocznie się na 5 i 6 etapie, dziś pokazałem że mam dobrą nogę. Nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa”
Notował Marek Bala
Foto: Robert Słupik (naszosie.pl)