Jürgen Roelandts, który po spędzeniu całej dotychczasowej kariery pod skrzydłami Marca Sergeanta, zdecydował się podpisać kontrakt z BMC Racing Team, opowiedział portalowi Cyclingnews o roli, jaką będzie odgrywał w nowej drużynie.
Transfer 32-letniego Belga do BMC bywa określany jako zamiana miejsc z Danielem Ossem, który przeniósł się do drużyny BORA-hansgrohe. Sam zainteresowany widzi to jednak inaczej.
Naprawdę nie jestem jego [Daniela Ossa] zastępcą. Potrafię odnaleźć się w końcówkach jednodniowych wyścigów, od Mediolan – San Remo do Paryż – Roubaix. Odpowiadają mi również niektóre finisze w wyścigach etapowych
– oznajmił Roelandts.
Prawie dziesięć lat spędzonych w Lotto pozwoliło dojrzeć Roelandtsowi jako kolarzowi, a także dało możliwość zanotowania kilku bardzo dobrych miejsc w prestiżowych wyścigach (m.in. miejsca na podium w „La Primaverze” i Ronde van Vlaanderen). Za każdym razem, gdy Jürgen Roelandts negocjował kontrakt z Sergeantem, znajdowała się w nim klauzula pod tytułem „możliwość ścigania się na własne konto”.
Mieliśmy [z Sergeantem] dobre relacje. On mieszka nieopodal moich rodziców i nie mogę powiedzieć o nim złego słowa. Zawsze, gdy negocjując kontrakt pytałem czy otrzymam wolną rękę, on się zgadzał i dotrzymywał słowa. Jeśli ktoś chce mnie zapytać czy trudniej było odejść z Lotto, czy przyjść do BMC, to bez wahania odpowiadam, że zdecydowanie to pierwsze
– powiedział Roelandts.
W drużynie BMC będzie przede wszystkim pomocnikiem mistrza olimpijskiego i zwycięzcy Paryż-Roubaix Grega Van Avermaeta, ale podobnie jak w Lotto, okazjonalnie ma również walczyć o swoje.
Greg pokazał, że potrafi wygrywać klasyki i to naturalne, że on będzie liderem, ale ja też dostanę swoją szansę w jednym czy dwóch wyścigach. Nie należy również zapominać, że w klasykach sytuacja może zmieniać się bardzo szybko, więc ważne jest to, aby mieć silny skład. Każdy jednak będzie startował z myślą, że to Greg jest liderem
– wyjaśnił Roelandts.