Losy Alejandro Valverde (Movistar) w tegorocznej Vuelcie zmieniają się jak w kalejdoskopie. Hiszpan był już liderem wyścigu, potem uczestniczył w kraksie i nie zdołał dogonić liderów, a wczoraj wygrał trudny etap w Andorze.
Zaatakowałem, ponieważ chciałem pozbyć się zawodników, którzy zagrażają mi w „generalce”, takich jak Robert Gesink [Rabobank- przyp. Red.]. Nie zrobiłem tego, by walczyć z pozostałą trójką [Valverde chodzi o Froome`a, Contadora i Rodrigueza- przp. Red.]. To był naprawdę trudny etap, zwłaszcza na początku, kiedy tempo było bardzo wysokie. Właśnie wtedy widziałem Gesinka, który cierpiał.
Mimo, że pokonanie tzw. wielkiej trójki nie było głównym celem Valverde, warto odnotować, że kolarz Movistar pokonał silnego Alberto Contadora (Saxo Bank-Tinkoff) i Joaquima Rodrigueza (Katusha), który był właściwie w domu i trenował na tej trasie.
Wiedziałem, że Joaquim dobrze zna ten podjazd, dlatego usiadłem mu na kole na tak długo, jak to było możliwe. Powiedział mi także, że Alberto nie da rady utrzymać takiego tempa do samego końca i jak się potem okazało, miał rację. To był naprawdę trudny podjazd, którego nachylenie ciągle się zmieniało. Kiedy znalazłem się na ostatnim zakręcie, a Alberto trochę zwolnił udało mi się go wyprzedzić i zwyciężyć.
Jeśli chodzi o szansę Alejandro o triumf w klasyfikacji generalnej, on sam mówi, że wszystko się może jeszcze zdarzyć. Podkreśla dwuletnią przerwę Contadora, która może działać na jego niekorzyść. Ale nie wygłasza jednoznacznych stwierdzeń na ten temat.
Będę pokonywał ten wyścig dzień po dniu. Nie wiem jak długo będę w stanie utrzymać dobrą dyspozycję. Ale oczywiście nie odpuszczę.
Marta Wiśniewska