Kto ogląda TdF nie po raz pierwszy wie, że zazwyczaj tak właśnie wygląda początek wyścigu, dużo kraks i bardzo nerwowa atmosfera. Na domiar złego mamy jeszcze deszczową pogodę i silny wiatr, który nie uspokaja atmosfery w peletonie.
Liquigas na razie bez strat, trzy kraksy Vanottiego i dwie Bodego skończyły się szczęśliwie. Dla mnie takie etapy są tym bardziej ciężkie, z jednej strony muszę się oszczędzać, a z drugiej ciężko taką taktykę realizować, jeżeli miejscami na płaskim terenie jedziemy 70km/h.
Jutro na reszcie już cięższy etap, w końcu jakiś podjazd dłuższy niż 1500m. Ivan czuje się coraz lepiej i z etapu na etap jest spokojniejszy o swoją kondycje. Ja czuję się dobrze, ale pełniejszą odpowiedź będę miał dopiero na etapie do Luz Ardiden.
Źródło: www.sylwsterszmyd.pl