Alexander Kristoff powraca na bruki Paryź-Roubaix. Norweg będzie liderem UAE-Team Emirates w trzecim monumencie obecnego sezonu. On sam, choć przed jednym z najważniejszych startów wiosny jest pełen obaw, liczy, że uda mu się wywalczyć miejsce na podium.
Dotychczasowe rezultaty Kristoffa nie mogą napawać optymizmem. Co prawda zdołał on odnieść w tym sezonie już dwa zwycięstwa (na szóstym etapie Tour of Oman oraz pierwszym Abu Dhabi Tour), jednak tamte starty miały być jedynie przetarciem przed Mediolan – San Remo i serią występów na brukach północy. W „wiosennych mistrzostwach świata” Norweg był czwarty, przegrywając nie tylko z uciekającym samotnie Vincenzo Nibalim, ale i rywalami w sprincie – Calebem Ewanem i Arnaud Demare, zaś w czterech startach w Belgii nie zbliżył się nawet do miejsca w czołowej dziesiątce. Najbliższy tego był w Ronde van Vlaanderen, gdzie zajął 16. pozycję, mimo przeziębienia.
Norweg przyczyn słabszej dyspozycji upatruje w diecie, narzuconej przez sztab ekipy Emirates.
Wydaje mi się, że ważę za mało. Zwykle o tej porze roku byłem nieco cięższy
– mówił w rozmowie z norweską telewizją NRK.
Najprawdopodobniej mój program dietetyczny jest zbyt restrykcyjny. Jestem „na limicie”, i przez to na przykład częściej zdarza mi się chorować
– wyjaśniał.
Jeżeli uda mi się w Roubaix stanąć na podium, będę mimo wszystko mógł uznać wiosnę za udaną. Jeżeli nie, cóż…
– dodawał.
Alexander to prawdziwy wojownik. W takim wyścigu jak ten, trzeba być jednak w absolutnie topowej formie, jeżeli chce się walczyć z najlepszymi
– mówił z kolei dyrektor sportowy UAE Team Emirates, Mario Scirea w rozmowie z włoskim serwisem spaziociclismo.
30-letni sprinter ma na koncie cztery występy w „Piekle Północy”. Najlepiej wypadł w 2013 roku, kiedy zajął dziewiąte miejsce. Dwa lata później po raz drugi i jak dotąd ostatni finiszował w czołowej dziesiątce, zamykając ją. Ostatni start, w 2016 roku, ukończył na odległej, 48. pozycji.