fot. Giro d'Italia

Tadej Pogačar znów wygrywa. Słoweniec nieznacznie pokonał Filippo Gannę i zdecydowanie pokonuje rywali w klasyfikacji generalnej.

40 kilometrów indywidualnej czasówki mieli dziś do przejechania kolarze, którzy pozostali na trasie Giro d’Italia. To więcej od jakiejkolwiek indywidualnej próby czasowej od… 9 lat. Jednak długość nie była wcale jedyną trudnością przygotowaną przez organizatorów dla kolarzy – kolejną był siedmiokilometrowy podjazd, który, choć przez swoją większą część nie jest szczególnie stromy, to w najbardziej wymagającej części ma aż kilkunastoprocentowe nachylenie.

Udany początek INEOS-u

Mimo trudności zaordynowanych kolarzom na początek weekendu, jednym z największych faworytów był Filippo Ganna. Biorąc pod uwagę, jak atomowy był w wykonaniu Włocha początek przygody z wielkimi tourami (6 zwycięstw w dwóch startach), aż trudno uwierzyć, że na cztery ostatnie starty w wyścigach, tylko jeden zakończył z jakimkolwiek triumfem.

Ten sezon również nie rozpoczął się dla niego najlepiej – nie sięgnął po choćby jedno zwycięstwo. Jego forma powinna jednak iść w górę, biorąc pod uwagę, że tym razem celuje w igrzyska olimpijskie i… jego dzisiejszy start każe sądzić, że faktycznie jest w coraz lepszej dyspozycji. Rozpoczął bardzo mocno – czasem o 24 sekundy lepszym, niż Josef Černý na pierwszym punkcie pomiaru czasu (Czech na drugim miejscu był w momencie  przejazdu Włocha, ale utrzymał pozycję w tym miejscu do samego końca). Drugą część trasy również pokonał najszybciej ze wszystkich i dopiero podjazd poszedł mu nieco gorzej. Gdy wszyscy zawodnicy przejechali przez linię mety, okazało się, że w tym sektorze znalazło się kilkunastu zawodników mocniejszych od niego.

Etap długo był udany generalnie dla niemal wszystkich kolarzy INEOS Grenadiers. Jako że Černý’emu w drugiej części czasówki poszło nieco gorzej, przez długi czas pierwsza trójka całej czasówki przedstawiała się w ten sposób: 1. Filippo Ganna, 2. Magnus Sheffield, 3. Thymen Arensman – każdy z nich jest zawodnikiem brytyjskiego zespołu. Dobre humory jego włodarzom mógłby popsuć wyłącznie słabszy występ najważniejszego z jej kolarzy, wicelidera wyścigu – Gerainta Thomasa.

Roszady w „generalce”

Zanim jednak Brytyjczyk na dobre rozpoczął swój występ, w nie najlepszych nastrojach mogli być włodarze Soudal-Quick Step, Astana Qazaqstan Team, Lidl-Trek, Movistar i przede wszystkim EF-Education EasyPost, a wszystko ze względu na występy liderów tych ekip. Hirt, Fortunato, Lopez, Rubio – oni wszyscy rozpoczęli etap od sporych strat już na pierwszym punkcie pomiaru czasu, a później było już tylko gorzej. Ich strata i tak była jednak niczym, w porównaniu do Estebana Chavesa. Duża strata do Filippo Ganny nie powinna być dla Kolumbijczyka dużym problemem. Gorzej jednak, że na trasie wyprzedził go Alexey Lutsenko. Kazach, który przed etapem miał dokładnie taki sam czas w „generalce”, jak on, po nim ma już 3 minuty przewagi. Obu wyprzedził jednak Ben O’Connor, któremu świetny występ dał powrót do czołowej „10” – zresztą na naprawdę dobre 4. miejsce.

Od każdego z nich Geraint Thomas okazał się lepszy, jednak rozpoczęcie wyścigu od 12. miejsca na pierwszym punkcie pomiaru czasu mogło niepokoić go z uwagi na tego, który miał stanąć na starcie po nim. Chodziło oczywiście o Tadeja Pogačara, który, ku uldze Brytyjczyka, rozpoczął etap dość spokojnie, pokonując go o ledwie kilka sekund. Sęk w tym, że wraz z kolejnymi kilometrami stopniowo przyspieszał – drugi punkt pomiaru czasu przejechał w tempie nie Thomasa, a samego Ganny, zaś na trzecim był już zdecydowanie szybszy od Włocha.

Przez jakiś czas można było zastanawiać się – czy odrobi całą stratę i wygra swój drugi etap w tegorocznej edycji wyścigu? Odpowiedź okazała się twierdząca. Ganna, choć finałową wspinaczkę pokonał naprawdę szybko, to do Pogačara stracił na niej ponad minutę. To Słoweniec, z kilkunastosekundową przewagą został zwycięzcą etapu.

Kolarz UAE Team wygrał, ale swoje małe zwycięstwa odniosło także kilku innych kolarzy. Poza wspominanym już O’Connorem bardzo zadowoleni ze swojej postawy mogą być m.in. Filippo Zana, Luke Plapp (nowy lider klasyfikacji młodzieżowej) i Antonio Tiberi, którzy dzięki udanym występom wskoczyli do pierwszej „10”. Jeszcze szczęśliwszy mógł być Daniel Felipe Martinez, który dziś długo jechał zdecydowanie gorzej od Thomasa. W końcówce jednak sytuacja się odwróciła – podczas gdy Brytyjczyk był na ostatnim podjeździe gorszy od Ganny, Kolumbijczyk pokonał odcinek wolniej wyłącznie od Pogačara. W efekcie na całym etapie okazał się 11 sekund lepszy i w efekcie wskoczył na 2. miejsce w „generalce”.

Results powered by FirstCycling.com

Poprzedni artykułTour de Hongrie 2024: Thibau Nys wygrywa królewski etap
Następny artykułTadej Pogačar: „Spędziłem dużo czasu, przygotowując się do tego”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
5 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Marcraft
Marcraft

Teraz można się oszczędzać do końca wyścigu i przygotowywać do Tour de France.

Andrzej
Andrzej

To co dzisiaj zobaczyłem skłania mnie do pomarudzenia trochę na współczesne kolarstwo.
Z jednej strony bardzo fajnie jest oglądać w akcji takich kolarskich herosów jak Pogačar, Roglič, Evenepoel czy van der Poel.
Natomiast z drugiej strony zaczynam mieć dosyć oglądania wyścigów, które powinny mi sprawiać wielką frajdę. Na przykład:
Giro, Liege, Strade, Catalunya – popis Pogačara
Ronde i Roubaix – popis van der Poela
Tireno – popis Vingegaarda
Dodatkowo jeszcze Evenepoel, van Aert czy Roglič też mogą rozgrywać wyścigi w podobny sposób i choć jeszcze nie w tym sezonie to robią to.
Więc mamy bardzo szczupła grupę kolarzy (sześciu) która dominuje wyścigi a przeszkodzić im mogą tylko oni nawzajem. Niby te wyścigi obiecują ciekawą walkę o następne miejsca ale ciekawa walka o drugie miejsce nijak się ma do ciekawej walki o pierwsze miejsce.
Plus w tym jest jednak taki że Tour zapowiada się fenomenalnie i będę kibicował Primożowi żeby spełnił swoje marzenie.
Wszystkich którzy dotrwali do tego momentu serdecznie pozdrawiam.

Waldi
Waldi

Wiec można sie domyśleć co tych 6 ma innego niż inni. Skończyła się epoka EPO, które w tym momencie jest na podwórkach. Zaczęło sie coś nowoczesnego…

Michał
Michał

Wygląda to ładnie tylko żeby jego nie pokonały testy anty dopingowe ,jeśli chłopak urodził się z taką genetyką to niech się bawi . Trochę za to rozczarowuje mnie spolegliwość taktyczna innych zespołów czy oni są aż tyle słabsi . A dobry manager daje dużo popatrzcie jak kilka lat temu zmarł facet który prowadził sky a potem ineos . W jednej chwili się wszystko posypało. Czy chociażby zawodników visma w tym wyścigu bez lidera jadą jak pijane dzieci we mgle

szczebelek
szczebelek

Każda dekada ma swoją charakterystykę jak popatrzymy na poprzednią to albo wyścigi wygrywali Contador, Froome czy Nibali albo kolarze, którzy przestawiali się z fenomenalnej jazdy na czas na GT jak Hesjedal, Wiggins, Domoulin, Roglić i Geraints lub mieliśmy wyścigi życia jak Aru, S.Yates, Carapaz, Horner do tego Quintana, który jeździł równo na wysokim poziomie. Na klasykach była większa konkurencja, bo zawsze się wymieniało kilkunastu faworytów.