fot. Strade Bianche

Ah, cóż to był za wyścig! Po morderczych 215 kilometrach mniej lub bardziej utwardzonych dróg do mety w Sienie jako pierwszy dotarł Tadej Pogačar. Słoweniec z UAE Team Emirates uciekł rywalom już na Monte Sante Marie i samotnie pokonał przeszło 80 kilometrów! Podium tej wspaniałej rywalizacji w ramach 18. edycji Strade Bianche uzupełnili Toms Skujiņš oraz Maxim Van Gils.

Są wyścigi, których nie trzeba przedstawiać. 215 kilometrów wokół Sieny, a na nich 71,2 kilometrów białych dróg, czyli szutrowych sektorów, których tym razem organizatorzy przygotowali aż 15 – taka była 18. edycja Strade Bianche. Na kolarzy czekało w sumie aż 3669 metrów przewyższenia, a za kluczowe odcinki uznawano pokonywane w pierwszej części trasy Montalcino Lucignano d’Asso (11,9 km, ***) i Pieve a Salti (8 km, ****), następnie San Martino in Grania (9,5 km, *****) i Monte Sante Marie (11,5 km, *****) oraz po raz pierwszy pokonywane dwukrotnie Colle Pinzuto (2,4 km, ****) i Le Tolfe (1,1 km, ****). Warto też pamiętać o morderczym finale – już w Sienie na kolarzy czekała wspinaczka na Via Santa Caterina długa na 500 metrów o średnim nachyleniu 12,4%.

Na liście startowej znalazło się dwóch Polaków – Michał Kwiatkowski (INEOS Grenadiers) i Cesare Benedetti (BORA-hansgrohe).

Altimetria/Profile Strade Bianche Uomini 2024

175 śmiałków ruszyło do rywalizacji o 11:15 polskiego czasu. Od samego początku wielu zawodników próbowało uformować pierwszy odjazd, a wśród nich był Toms Skujiņš (Lidl – Trek) – 9. kolarz edycji z 2019 roku. Finalnie jednak peleton nikogo nie odpuszczał i po godzinie nadal grupa była mniej więcej w komplecie.

Finalnie dopiero przed 4. sektorem szutrowym, jakim było La Piana (6,4 km, **), udało się odjechać piątce zawodników, a byli to Dion Smith (Intermarché – Wanty), Lawson Craddock (Team Jayco AlUla), Mark Donovan (Q36.5 Pro Cycling Team), Anders Halland Johannessen (Uno-X Mobility) oraz Nils Brun (Tudor Pro Cycling Team). Kontrolę nad główną grupą za ich plecami objęli koledzy Tadeja Pogačara z UAE Team Emirates.

Uciekinierzy zyskali maksymalnie 2,5 minuty przewagi, ale już na 150 kilometrów przed metą do pogoni dołączyli kolarze EF Education – EasyPost, a różnica zaczęła spadać. Dodatkowo defekt podczas przejazdu przez Montalcino Lucignano d’Asso (11,9 km, ***) wyeliminował z czołówki Nilsa Bruna, co jeszcze bardziej osłabiło siłę odjazdu. Ten przeszedł do historii na równe 100 kilometrów przed metą.

Faworyci ruszają do boju

Chwilę później zaczęło padać, a do przodu wyskoczyli Quinn Simmons (Lidl-Trek) i Magnus Cort (Uno-X Mobilty). Za ich plecami wyłonił się mocno zredukowany peleton, z którym kontakt co chwilę tracili kolejni zawodnicy. Dwójka nie przetrwała na czele sektora San Martino in Grania (9,5 km, *****), acz stało się to za sprawą pracy kolarzy UAE Team Emirates, którzy nie zamierzali dziś czekać do ostatnich kilometrów. Po zjeździe z szutru w walce o wygraną pozostało jedynie około 30 zawodników.

Na asfalcie, już po ustaniu przelotnego deszczu, ponownie zaatakował Quinn Simmons, ale Amerykanin został złapany za sprawą mocnej pracy Tima Wellensa (UAE Team Emirates). To nie było jednak zwykłe narzucanie tempa, a przygotowanie podłoża do ataku dla Tadeja Pogačara, który zaatakował na przeszło 80 kilometrów przed metą, podczas pokonywania sektora Monte Sante Marie (11,5 km, *****).

W pogoń za Słoweńcem ruszył Maxim Van Gils (Lotto Dstny), acz bez odpowiedniej organizacji zdawała się to być bardziej walka o 2. miejsce. Wyglądało bowiem na to, że aby złapać Tadeja Pogačara, który błyskawicznie zyskał pół minuty, potrzebna była mocna współpraca, a nie skoki.

Pod koniec sektora Maxim Van Gils miał już ponad minutę starty do uciekającego kolarza UAE Team Emirates, a większa grupa faworytów traciła niemal drugie tyle. Nie pomogła jej z pewnością kraksa dwójki kolarzy Lidl-Trek – na szutrze znaleźli się Quinn Simmons i Toms Skujiņš, którzy potencjalnie mogli wspierać pogoń.

Walka o 2. miejsce?

67 kilometrów przed metą czekający Maxim Van Gils został dogoniony przez grupę faworytów, która traciła w tym miejscu już ponad 2 minuty do Tadeja Pogačara. To wywołało jeszcze większe rozluźnienie i zanosiło się na to, że rywale nie będą już nawet próbowali walki o zwycięstwo, a zostanie im jedynie rywalizacja o 2. miejsce za plecami Słoweńca.

Na niespełna 60 kilometrów przed metą Romain Bardet (Team dsm-firmenich PostNL) i Benoît Cosnefroy (Decathlon AG2R La Mondiale Team) spróbowali coś podziałać zawiązując grupę pościgową. Wraz z Francuzami zabrali się Krists Neilands (Israel-Premier Tech), Lennert Van Eetvelt (Lotto Dstny), Magnus Sheffield (INEOS Grenadiers) i Tim Wellens (UAE Team Emirates). Z czasem dołączali do nich jeszcze kolejni kolarze – raz po raz grupa rozrastała się aż osiągnęła rozmiar około 20-osobowego peletoniku. Za ich plecami w pewnym momencie nie było już jednak widać kolejnych zawodników zdolnych do włączenia się do walki o 2. miejsce, a zatem to między nimi miała się rozegrać walka o podium.

41 kilometrów przed metą uślizg zakończony upadkiem miał Ben Healy. Niesamowicie aktywnie jadący Irlandczyk stracił przez to kontakt z grupą, w której co rusz próbowali coś robić kolarze Lotto Dstny. Chwilę później ponownie od rywali odskoczył Maxim Van Gils, który ponownie samotnie znalazł się za plecami Tadeja Pogačara. Jest to jednak zwrot nieco na wyrost – choć rzeczywiście między Słoweńcem a Belgiem nie jechał żaden zawodnik to dzieliło ich przeszło 3,5 minuty.

Kolarz Lotto Dstny wpadł w tę samą pułapkę co 40 kilometrów wcześniej – znów zyskał około 30 sekund nad rywalami i zawisł przed nimi tracąc sporo sił na samotną jazdę. Z czasem w pogoń za Belgiem ruszył Toms Skujiņš (Lidl-Trek), który szybko zyskał 20 sekund nad większą grupą.

Jazda na rzęsach

Ostatnia godzina rywalizacji w wydłużonym Strade Bianche nieco wyglądała tak, jakby kolarze zapomnieli o dodatkowych 40 kilometrach. Wszystkim za plecami Tadeja Pogačara wyraźnie brakowało sił – w skokach brakowało dynamiki, a i praca nie układała się idealnie. 21 kilometrów przed metą Łotysz dogonił mocno zmęczonego Belga i duet zaczął mknąć po miejsca na podium mając około 3,5 minuty straty do Słoweńca i przeszło minutę zapasu nad kolejnymi rywalami.

Na 18 kilometrów przed końcem, u progu Colle Pinzuto (2,4 km, ****), w pogoń za dwójką ruszył Tom Pidcock. Broniący tytułu Brytyjczyk błyskawicznie odjechał od rywali i powoli zaczął zmniejszać swoją przeszło minutową stratę do podium. Ten stan nie potrwał jednak długo i z czasem zawodnikowi INEOS Grenadiers zaczęło brakować pary, a różnice przestały się zmieniać.

Tadej Pogačar jako jedyny dziś zdawał się nie mieć ludzkiego oblicza i nawet na ulicach Sieny 25-latek cały czas utrzymywał swoją wielką przewagę. Maxim Van Gils i Toms Skujiņš zgodnie współpracowali ze stratą przeszło 3 minut jadąc po wielki sukces, jakim dla obu byłoby podium Strade Bianche, a Tom Pidcock w końcówce zaczął powoli tracić swój zapas nad kolejną, większą grupą, z której odskoczyli Benoît Cosnefroy, Lenny Martinez, Filippo Zana, Davide Formolo i mający spore problemy z utrzymaniem koła Matej Mohorič.

Końcowe rozstrzygnięcia

Tadej Pogačar sięgnął po swoje 2. w karierze zwycięstwo w Strade Bianche i zarazem 64. zawodowy triumf. Niespełna minuty później, na Via Santa Caterina (500 m; 12,4%), rozegrała się walka o 2. miejsce, z której zwycięsko wyszedł w finiszu na wyniszczenie 32-letni Toms Skujiņš. Podium uzupełnił dziś 24-letni Maxim Van Gils.

Wyniki 18. Strade Bianche:

Wyniki dostarcza FirstCycling.com

Poprzedni artykułParyż-Nicea 2024: Łukasz Owsian i Kamil Gradek na starcie
Następny artykułGrand Prix Criquielion 2024: Alec Segaert tuż przed peletonem
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Marcraft
Marcraft

Jak na mistrzostwach Słowenii (bez Roglica i Mohorica). Vingegaard po prostu obudził bestię.

Tajfun
Tajfun

Liczę na dublet Giro-Tour w wykonaniu Tadeja! Przekot forma.

reko
reko

@Tajfun….przekot, ale…Giro pewnie ogoli, ale na TdF pudlp będzie sukcesem i pewnie sam o tym wie.