fot. UCI

Niedzielny wyścig o mistrzostwo świata mężczyzn w Taborze był popisem Mathieu van der Poela. Zgodnie z przewidywaniami, Holender był zdecydowanie lepszy od rywali i zdobył szóstą tęczową koszulkę w czempionacie elity w kolarstwie przełajowym.

W weekend za naszą południową granicą rozegrano mistrzostwa świata w kolarstwie przełajowym. Wisienką na torcie miał być wyścig elity mężczyzn – mało kto spodziewał się w nim jednak zaciętej rywalizacji o zwycięstwo. Faworyt był jeden, Mathieu van der Poel. Holender pokazał, że jest na kosmicznym poziomie już na pierwszej rundzie, gdy zostawił za swoimi plecami wszystkich rywali.

Dalsza część wyścigu przebiegła pod znakiem powiększania przewagi i zachowawczej jazdy, by uniknąć defektu bądź kraksy. W ten sposób Mathieu van der Poel po raz szósty w karierze został mistrzem świata elity w kolarstwie przełajowym.

– Ciężko powiedzieć, czy było to najłatwiejsze zwycięstwo w mistrzostwach świata. Oczywiście było całkowicie inne od ubiegłorocznego, różniła się też trasa. Z Woutem van Aertem na pewno byłoby ciężej, ale musisz pokonać tych kolarzy, którzy staną na starcie. Myślę, że pozostali nie byli dzisiaj w najlepszej dyspozycji. Ja nie podejmowałem niepotrzebnego ryzyka, jechałem bardzo ostrożnie, co było najważniejsze. Głupio by było przegrać tytuł mistrza świata przez kraksę albo defekt

– opisywał Holender w rozmowie z WielerFlits.nl.

– Mistrzostwa świata są zawsze wyjątkowe, to trudny wyścig do wygrania. Nie mogę walczyć o zwycięstwo w żadnym cyklu, bo to niemożliwe do połączenia z sezonem szosowym. Została tylko jedna impreza (do wygrania) i są nią mistrzostwa świata

– dodał.

Mathieu van der Poel jest zdecydowanie najlepszym przełajowcem XXI wieku i już dawno przeszedł do historii tego sportu. Nieuchronnie zbliża się on do rekordu mistrzostw świata, należącego do Erika De Vlaemincka. Legendarny Belg zdobył aż siedem tęczowych koszulek.

– Myślę, że to jedyna motywacja, by ponownie ścigać się zimą. Reszta sezonu nie jest istotna. Tylko mistrzostwa świata się liczą

– przyznał Mathieu van der Poel, dodając jednak, że ściganie w przełajach ma swoje wady.

– Wciąż czerpię radość z przełajów, naprawdę lubię się w nich ścigać, ale kosztuje to dużo energii. Czasem zastanawiam się, czy warto być oblewanym piwem podczas każdego wyścigu

– mówił Holender.

Kolarz drużyny Alpecin – Deceuninck zaznaczył, że jego głównymi celami są w tym momencie wyścigi szosowe i MTB. Teraz Mathieu van der Poela czeka kilka tygodni przerwy. Na ten moment nie wiadomo, gdzie rozpocznie sezon na szosie.

Poprzedni artykułDyrektor sportowy Visma | Lease a Bike: „Inwestycja Red Bulla jest dobra dla kolarstwa”
Następny artykułDominika Włodarczyk kolarką stycznia 2024 zdaniem redakcji Naszosie.pl
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments