Sytuacją bez precedensu określić mogę pierwsze podejście do testów zimowych ciuchów Ekoï, które zacząłem przeprowadzać przy… plus 17 stopniach Celsjusza. Cóż, skoro w Polsce można pić alkohol i jechać samochodem (byle nie było to tego samego dnia), to i można testować ciuchy zimowe w dodatnich temperaturach.

Oczywiście; wstępu nie traktujcie poważnie, ciuchy te zwyczajnie otrzymałem z wyprzedzeniem i informacją, kiedy testy powinienem rozpocząć. Czekam więc do późnej jesieni, później przeżywam chwilę paniki, nie mogąc znaleźć rękawic, które idą na pierwszy ogień, i już przy temperaturach poniżej pięciu stopni zabieram się do testów.

Rękawice grzewcze Ekoï Heat Concept Light 

Ogrzewane rękawice; to mój pierwszy raz z podgrzewanym sprzętem, i też pierwszy niepokój, czy Francuzi te kabelki połączyli we właściwej kolejności, bo nie mam ubezpieczenia od porażenia prądem. Jednak chwilę później, okiełznawszy lęk, założyłem rękawice, włączyłem je – i ruszyłem w siną dal. W siną, bo jeździć zaczynam bardzo wcześnie rano, i poranna mgła jest moim wiernym towarzyszem podróży. A jak wczesny ranek, to i chłód.

Pierwsze, na co zwróciłem uwagę, to znacznie wyższe, niż standardowe mankiety; co jest dość oczywiste, bo muszą się zmieścić tam baterie. Te, po uprzednim naładowaniu i wpięciu w kabelek, wychodzący z mankietu, elegancko chowają się w środku, dodatkowo zabezpieczone są suwakiem. Mimo że akumulatorki są dość spore, to w czasie jazdy nie odczuwa się ich ciężaru w żaden sposób.

Drugie, co muszę podkreślić, to subiektywność odczuć. Przywykłem do jazdy w zimie. Przejeździłem ich już bez liku, w treningu nie przeszkadzają mi ujemne temperatury. Nie obawiam się chłodu; i jako już dość dobrze „przećwiczony” chłodem i siermiężnymi warunkami, nie sięgam po grubsze rękawice, nim temperatura nie spadnie poniżej pięciu stopni na plusie. I pierwsze kilkanaście dni jeżdżenia w Heat Concept Light było sprawdzaniem, jak radzą sobie w temperaturach około pięciu stopni bez włączania funkcji grzania. I tu zawodu nie ma; warstwa izolacji samych rękawic całkowicie wystarcza do jazdy jesiennej i wczesnozimowej, czy też nie ma powodu do paniki, jeśli w trakcie jazdy rozładują się akumulatory.

Rękawice same w sobie dobrze chronią przed chłodem. Ważne też jest to, że wykonane są z nowoczesnego neoprenu, czyli są wodo i wiatro-odporne. Tu wysoki mankiet też robi „robotę”, bo dobrze chroni przedramiona przed wiatrem.

Przeczytawszy wcześniej uwagę, że najlepiej jest włączyć grzanie i dopiero wyjść na zewnątrz, w już nagrzanych rękawicach, zacząłem tak właśnie robić. I przyznam, że w tym wypadku uczucie jest zaskakujące; na praktycznie całej, wewnętrznej powierzchni dłoni zaczyna rozpościerać się specyficzny cieplny dywan, sprawiający wrażenie podobne do położenia rąk na grzejniku. Celowo szukam zaskakujących paralel, bo moje pierwsze założenia – zanim dostałem te rękawice – były takie, iż na powierzchni palców wyprowadzone będzie kilka punktów grzewczych, np. jeden na palec, jeden – dwa na dłoń.

Nic z tych rzeczy. Okazuje się, że w rękawicach nie ma punktów grzania; zastosowano w nich matę grzewczą, która sprawia, że ciepło czujemy równomiernie na całej powierzchni dłoni. Mata to cała sieć żarników, rozłożonych równomiernie od nadgarstka do końców palców. Model, testowany przeze mnie, ma nominalną wytrzymałość do minus 10 stopni. W ofercie Ekoï jest także model, który powinien zapewnić komfort termiczny do aż -20 stopni!

Obsługa włącznika; znajduje się na zewnętrznej części mankietu w połowie jego wysokości, co sprawia, że można go obsłużyć w czasie jazdy drugą ręką. Ma to o tyle znaczenie, że nie stanowi większego problemu, by zmienić poziom grzania w czasie jazdy, lub też zupełnie go wyłączyć / włączyć – zwyczajnie przytrzymując dłużej centralny punkt. Włącznik jednocześnie pełni rolę sygnalizatora poziomu naładowania akumulatorów jak i siły grzania. Przechodzenie między poziomami grzania to jedno, krótsze naciśnięcie włącznika.

Nominalne (podane przez Ekoï) poziomy grzania to 30, 35 oraz 40 stopni. Na najwyższym stopniu grzania akumulatorki wytrzymują ok. godziny, ale uczciwie przyznam, że sprawdziłem to wyłącznie z redaktorskiej rzetelności, bo ciepło, wytwarzane na najwyższym poziomie grzania było zbyt wysokie, jak na moje odczucia w stosunku do temperatury zewnętrznej. Znaczy – są bardzo ciepłe.

Co więcej, w czasie jazdy w temperaturach jesienno-dziennych (między 2 a 8 stopni) dla mnie najbardziej właściwą opcją jest jazda naprzemienna – włączając na kilkanaście minut najniższy poziom grzania, i wyłączając go, gdy robi się zbyt ciepło.

O ile w trakcie krótszych jazd rękawice nie są jakieś fundamentalnie ważne – to znaczy są, ale nie musimy przecież mieć podgrzewanych rękawic przy temperaturach oscylujących w granicach 8 stopni, gdy wybieramy się na półgodzinną przejażdżkę, o tyle w dłuższych jazdach ogrzewanie zyskuje na znaczeniu. Przykład? Proszę uprzejmie. Celowo, pięknej, dżdżysto-deszczowej soboty, wyjechałem na dość długi, czterogodzinny trening. Wiało. Smagało złem. Padało mniej i więcej. Ale czego nie robi się dla testów… Po dwóch i pół godzinach jazdy pojawia się znużenie. Chłód, ciągnący się do stóp i kiełkujący w dłoniach. I uwierzcie; dla samej głowy – nie tylko dla ciała – znaczenia nabiera podarowanie dłoniom odrobiny komfortu – stopom też, ale o tym niżej Gdy jedzie się już na wymęczenie, odrobina luksusu, którą można podarować dłoniom, sprowadza się do różnicy między wściekłym przeklinaniem pod nosem i chęcią skrócenia drogi powrotnej, a dokończeniem treningu we względnym komforcie.

A pamiętać należy, że od sprawności dłoni na rowerze zależy bardzo dużo; w tym wypadku obsługa przerzutek, hamulców, oraz ogólne „czucie” kierownicy jest bardzo dobre, zwłaszcza, że rękawice pokryte są dobrą warstwą antypoślizgową.

Co zaskoczyło na początku, to fakt, że kciuk i palec wskazujący zrobione są odrobinę dłuższe, niż pozostałe palce. Ma to swoje uzasadnienie; trzymając dłonie na klamkach, to właśnie te palce obejmują klamkę i operują dźwignią; siłą więc rzeczy naciągają się bardziej, niż pozostałe palce. I tu odpowiedzią jest ich lekkie wydłużenie; palce w środku zyskują niezbędne miejsce do operowania, bez wywierania przesadnego nacisku na nie.

Podsumowanie i wnioski: Jeśli jeździcie w zimę, niezależnie od warunków na zewnątrz, to te rękawiczki są właśnie dla was. Wygoda, niska waga, a przede wszystkim komfort termiczny to coś co wyróżnia ten produkt od innych rękawiczek dostępnych na polskim rynku.

Ochraniacze grzejące na buty Ekoï Heat Concept

Ochraniacze na buty oraz jesienna bielizna termiczna są kolejnymi, wartymi zapoznania się pozycjami w ofercie francuskiego producenta odzieży i akcesoriów rowerowych.

Równolegle bowiem z testowaniem grzanych rękawic, sprawdzałem też inne akcesoria Ekoï, oraz to, jak zmienić mogą one postrzeganie świata późnojesiennym rankiem, gdy po wyjściu z ciepłego bloku dostajemy w twarz zimnym podmuchem wiatru. Każdy z Was, kto nie korzysta tylko z uroków wykuwania mocy na trenażerze, wie, że jeżdżąc rowerem przy temperaturach poniżej pięciu stopni, jest kilka najważniejszych miejsc, gdzie wyziębienie jest wysoce niewskazane. Są to w oczywisty sposób dłonie oraz stopy – celowo pomijam tu głowę, bo o tym będzie za jakiś czas.

Stopy. Jeśli chodzi o moje zainteresowanie skutecznością ogrzewanych ochraniaczy na buty, to było nieco wyższe, niż rękawicami – tłumaczyłem to sobie tym, że stopy jednak w czasie jazdy pozostają nieco bardziej bierne, niż dłonie, i jako takie są bardziej narażone na chłód. Oczywiście podkreślam z całą mocą o subiektywności odczuć z tym związanych.

Ochraniacze na stopy Ekoï Heat Concept opierają się na tych samych zasadach działania, co rękawice. Krótkie przypomnienie – osobne akumulatorki, podłączane do wewnętrznego systemu grzewczego w ochraniaczach, z trzema poziomami grzania (30, 35 oraz 40 stopni), przy czym na najwyższym poziomie akumulatory wystarczą na ok. półtorej godziny jazdy. Włączanie / wyłączanie jednym przyciskiem, tym samym przyciskiem (krótsze jego naciśnięcie) powoduje zmianę poziomu grzania. Co ważne, ochraniacze same w sobie – bez włączenia ich – jako że wykonane są z neoprenu, więc i tak stanowią bardzo fajną izolację przed wiatrem i niezbyt intensywnym deszczem.

W przypadku ochraniaczy też – jak w przypadku rękawic – da się zauważyć nieco wyższe, niż standardowe mankiety. Zmieścić się tam muszą akumulatory, jak i ich podłączenie. I w tym wypadku też niezauważalny jest w czasie jazdy ciężar baterii, co wrzucam w tabelkę „plusów” tego pomysłu. Ważnym też elementem jest to, że testowałem ochraniacze i na butach szosowych, i terenowych – te są na tyle elastyczne, że bezproblemowo układają się na różnych rodzajach obuwia. Sprawdzałem je też na butach zimowych Ekoï… ale o tym też w kolejnym tekście. Ochraniacze zapinamy rzepem (suwak wodoszczelny ochrania kieszonkę na akumulator).

Z racji redaktorskiego obowiązku podkreślić muszę, że na chwilę obecną nie dałem rady zweryfikować tylko jednego, podanego przez Ekoï parametru; skuteczności przy temperaturze, sięgającej minus dwudziestu stopni. Powód tego jest trywialny, i w żadnym wypadku nie wynikający z mojej obawy jeżdżenia rowerem przy niskich temperaturach, tylko z powodu chwilowej niedostępności rzeczonych temperatur… Cóż, ocieplenie klimatu utrudnia weryfikację założeń Ekoï.

Jednak w temperaturach oscylujących koło 1-2 stopni, ochraniacze sprawdzają się doskonale, i to na niższych stopniach grzania. Maksymalna moc powoduje, że jest zwyczajnie ciepło w stopy. Różnica między ogrzewaniem stóp a rąk jest jednak taki, że ręce bardziej pracują w czasie jazdy, więc – przynajmniej ja – odbieram jako bardziej dokuczliwy chłód stóp, niż rąk – i w takim wypadku zwiększona moc grzania powoduje względny komfort jazdy przy nawet ostrych i zimnych wiatrach.

W przypadku ochraniaczy na stopy bardziej, niż w przypadku rękawic, polecam zwracać uwagę na włączenie ich i nagrzanie przed wyjściem na dwór – utrzymanie ciepłoty jest w takim wypadku łatwiejsze, niż włączenie ich, gdy wnętrze będzie już bardzo wyziębione.

I tu też, podobnie jak w rękawicach, największą zaletę grzania odczułem w trakcie dłuższych, wytrzymałościowych treningów przeprowadzanych przy paskudnej pogodzie. Wynika to z prostego powodu – o ile podczas krótkiej przejażdżki można się zwyczajnie „przemęczyć”, o tyle przy dłuższej jeździe każdy dyskomfort odczuwa się jak zawiniętą skarpetę w bucie – co nie przeszkadza przy dziesięciu kilometrach, staje się koszmarkiem przy stu…

Jasne jest też, że na szosie bardziej wieje. I jadąc szosą zwracałem większą uwagę na ochraniacze, bo to, co da się zignorować przy leśnej jeździe, na szosie staje się dużo większym wyzwaniem. Tu nie ma co myśli przesadnie rozwijać; ochraniacze dają radę, i naprawdę miłą odmianą jest dłuższy czas czuć cieplny komfort stóp (pamiętajmy, że jeździłem równolegle w ochraniaczach i ogrzewanych rękawicach) a to już bardzo poważnie wpływa na ogólne odczucia podczas treningu.

Wygodnictwo, zapytacie? A czemu nie? Skoro kilka sezonów temu osądzano od czci i wiary tarcze hamulcowe w rowerach szosowych, a teraz są standardem, podobnie też może wyglądać nowa, ogrzewana rzeczywistość nóg i rąk podczas jazdy na rowerze. Pomysł sam w sobie uważam za bardzo ciekawy, skoro można skupić się w czasie treningu tylko na wysiłku, a mniej na doskwierającym zimnie, to czemu nie skorzystać?

Bielizna  Ekoï Thermo Top Carbon z wysokim kołnierzem

W zestawie też z ochraniaczami testowałem też jesienną bieliznę termiczną Top Carbon. I w tym wypadku najrozsądniejszym wyborem jest traktować test całościowo. Cóż bowiem można powiedzieć o samej bieliźnie termicznej? Parafrazując klasyka – jaki jest koń, każdy widzi, i o samej bieliźnie wiele nie da się napisać. Oczywiście; jest „miła w dotyku”, przez pewien czas nawet biała, i trzeba dobrze wciągnąć brzuch, by na zdjęciach wyglądać jak profesjonalista. Dobrze leży, jest wygodna, szybko schnie po praniu; i to – by pozostać szczerym a nie przesadnie marketingowym – wszystko, co można powiedzieć o bieliźnie.

Wartością dodaną jest zaś to, że używają jej zawodnicy Arkea-Samsic oraz Israel Premier-Tech. Można założyć, że nie korzystali by z czegoś, co nie jest produktem z górnej półki. W zasadzie pozostałe jej cechy – antybakteryjność, antyzapachowość, odprowadzanie potu nie są w dzisiejszych czasach czymś zaskakującym. Cóż; nieco na plus wyróżnia się nieco wyższy, niż standardowy kołnierz. Z użytkowej strony – rzeczywiście, bardzo szybko schnie po praniu. Lub po deszczu.

Podsumowanie i wnioski. O ile o bieliźnie nie ma się nad czym rozwodzić, o tyle ogrzewane ochraniacze to już inna para, nomen omen – kaloszy. Jest to o tyle ciekawe rozwiązanie, że poprosiłem o możliwość ich nieco dłuższego potestowania.

Przez całą zimę.

Poprzedni artykułPrezes Copernicusa Michał Jackowiak: „Będzie boom na kolarstwo”
Następny artykułNaszosowe podsumowanie sezonu 2023: Canyon//SRAM Racing
"Master of disaster" Z wykształcenia operator saturatora; brak możliwości pracy w wyuczonym zawodzie rekompensuję jeżdżąc rowerem i amatorsko się ścigając, bardzo lubię też o tym pisać. Rytm tygodnia, miesiąca i roku wyznacza mi rower. Lubię się ścigać, i gdy jakiś wyścig mi nie wyjdzie, to wśród kolegów-kolarzy mówię, że jestem redaktorem sportowym, a gdy jakiś tekst mi nie wyjdzie, wśród redaktorów mówię, że jestem kolarzem-amatorem. I tylko do teraz nie rozgryzłem, czy bardziej lubię się ścigać, czy też pisać o tym, dlatego nadal zamierzam czynić i jedno i drugie, póki starczy sił.
Subscribe
Powiadom o
guest
5 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Jose Jimenez
Jose Jimenez

Za Waszą namową kupiłem rękawiczki;) zobaczymy.. jakiś czas temu kupiłem glovii i okazały się g… warte. Może i grzały ale przy prędkości ok 30km/h nic z tego nie było…:)

Jose Jimenez
Jose Jimenez

Chodzi mi o temperatury ujemne… i to grubo..

Zibi
Zibi

Jeśli chodzi o grzanie stóp to zdecydowanie lepszym rozwiązaniem są ogrzewane skarpety. Grzeją bezpośrednio palce a nie stopy przez buty. straty ciepła do otoczenia są zdecydowanie mniejsze. Mam od kilku lat skarpety Glovi i bardzo sobie chwalę.

Ja1
Ja1

Mam te rękawice drugi sezon, ale używam je do jazdy na nartach. Sprawdzają się.

Paweł
Paweł

Nic z tego opisu-testu nie wynika dla jazdy w temperaturach, w których zwykłe rękawiczki nie dają rady czyli poniżej 0C. Temp 2-8C na plusie nie wymagają grzanych rękawiczek, a jedynie dobrych zwykłych