fot. UAE Team Emirates

Od kiedy Tadej Pogacar zadebiutował w Il Lombardia, jeszcze żaden kolarz nie zdołał odebrać mu zwycięstwa. Tak było i tym razem – Słoweniec wygrał Wyścig Spadających Liści już po raz trzeci z rzędu.

Sezon 2023 stopniowo dobiega końca. Ostatni wielki tour zakończył się już kilka tygodni temu, ostatni wyścig World Touru rozpocznie się już w najbliższy czwartek, natomiast ostatni monument miał miejsce właśnie dziś. Dla Tadeja Pogacara i Primoza Roglica, a także większości spośród pozostałych kolarzy na liście startowej „Wyścig Spadających Liści” był ostatnim aktem tego sezonu. Nikt nie zamierzał się zatem oszczędzać.

Na liście startowej Il Lombardii mieliśmy zaledwie dwóch Polaków. Pierwszym z nich był Rafał Majka, po którym spodziewaliśmy się olbrzymiego wsparcia udzielonego Pogacarowi. Drugim z nich był natomiast Kamil Małecki. Jako że w barwach jego ekipy – Q36.5 nie ma liderów pokroju Słoweńca, 27-latek dostał od szefów trochę więcej wolności, niż bardziej utytułowany rodak.

I postanowił tę wolność wykorzystać – właściwie równo z wystrzałem startera szósty kolarz Tour de Pologne 2020 ruszył do ataku razem z dziewiątką innych kolarzy. Niedługo później dołączyło do nich jeszcze kilku kolejnych i w efekcie powstała ucieczka, w składzie której znaleźli się: Nicolas Prodhomme (AG2R Citroen Team), Tobias Bayer, Nicola Conci (Alpecin-Fenix), Samuele Battistella (Astana), Nicolo Buratti (Bahrain-Victorious), Simon Geschke (Cofidis), Mattia Bais (EOLO-Kometa), Martin Marcellusi, Alex Tolio (GreenProject-Bardiani), Ben Swift (INEOS Grenadiers), Asbjorn Hellemose (Lidl-Trek), Thomas De Gendt (Lotto Soudal), Paul Ourselin (TotalEnergies), Jakob Eriksson, Niklas Brun (Tudor).

Niestety – Polak, którego w ostatnich sezonach prześladowały problemy zdrowotne, był jednym z pierwszych, którzy zostali z tyłu. Nie wytrzymał tempa, nadawanego na Passo della Crocetta – miejscu pierwszej dziś poważnej selekcji w ucieczce. Po zakończeniu tamtej wspinaczki czołówka liczyła już 7 tylko kolarzy.

Duże kłopoty Masa, małe Evenepoela

Za plecami odjazdu działy się natomiast rzeczy typowe dla pierwszej części wyścigu – upadki faworytów i próby przejęcia inicjatywy przez poszczególne ekipy. Jeśli chodzi o kraksy, to z tą zdecydowanie najistotniejszą mieliśmy do czynienia już po kilkudziesięciu kilometrach ścigania. Na 217 km na ziemi wylądowało bowiem kilku kolarzy, wśród których znaleźli się m.in. Sjoerd Bax, Sam Oomen i przede wszystkim Remco Evenepoel.

Belg wstał lekko oszołomiony, krwawiąc z kolana i łokcia, jednak szybko doszedł do siebie. Nie potrzebował dużo czasu, by znów znaleźć się w głównej grupie, a po 100 kilometrach poczuł się nawet na tyle dobrze, by polecić swoim kolegom z zespołu nadawanie tempa na czele wyścigu.

Niestety, gorzej wyglądała sytuacja innego faworyta. Enric Mas – obok Tadeja Pogacara najlepszy kolarz poprzedniej włoskiej jesieni, który i w tym roku zdołał osiągnąć niezły wynik m.in. w Giro dell’Emilia, tym razem dość szybko wypisał się z walki o zwycięstwo. Tuż po starcie kamery zarejestrowały, jak Hiszpan podjechał do samochodu medycznego, a nieco ponad 100 km później okazało się, że jego problemy zdrowotne nie są błahostką. Kolarz Movistaru najpierw został za peletonem, by niedługo później ogłosić swoje wycofanie z wyścigu.

Faworyci ruszają do ataku

Na nieco ponad 80 km przed metą przewaga uciekinierów wynosiła 2 minuty i właśnie wtedy do ataku ruszyli dwaj młodzi kolarze z Wysp Brytyjskich – Oscar Onley i Ben Healy. Dwójce udało się dojechać do czołówki już kilkanaście kilometrów później, gdy ta rozpoczynała podjazd pod Zambla Alta. Niedługo później w ucieczce doszło do kolejnych podziałów, które spowodowały, że z przodu zostało w końcu już tylko dwóch kolarzy – Healy i… nie, nie Onley, a Martin Marcellusi.

Wymieniona dwójka rozpoczęła podjazd pod Passo di Ganda na prowadzeniu, ale niebawem została dogoniona przez przerzedzającą się grupkę faworytów, której ton nadawali kolarze UAE Team. W chwili, gdy doganiany był Irlandczyk, z czołówki atakował Adam Yates, który korzystał z wykonanej chwilę wcześniej bardzo mocnej pracy Rafała Majki. Brytyjczyk i towarzyszący mu Julian Alaphilippe zostali wprawdzie szybko doścignięci, ale ich akcja tylko przyspieszyła rozpad peletonu.

W czołówce szybko zabrakło Evenepoela, który najwyraźniej, mimo obiecującej środkowej części wyścigu, nie był dziś w najlepszej formie, a swoje kłopoty mieli również dwaj kolejni wielcy faworyci. Gdy w środkowej części podjazdu od pozostałych oderwała się mocna, siedmioosobowa grupa faworytów, z tyłu, za ich plecami pozostali Tadej Pogacar Primoz Roglic. Jednak w przeciwieństwie do Belga, Słoweńcy, a zwłaszcza młodszy z nich, szybko otrząsnęli się z kryzysu.

Kolejny wielki moment Pogacara

Dogonili rywali, których współpraca nie układała się najlepiej, a niedługo później ruszyli do ataku. Najpierw na ruch zdecydował się Pogacar, za którym pojechał jedynie Własow, a następnie gonitwy za prowadzącą dwójką próbował Roglic. Na szczyt ostatniego dużego podjazdu faworyci wjechali w takim układzie:

obr. PCS

Kolejne losy Słoweńców układały się już w zupełnie różny sposób. Roglic szybko osłabł i został doścignięty przez goniących go kolarzy i momentami miał kłopoty, by utrzymać ich tempo, natomiast Pogacar zostawił Własowa z tyłu i ruszył po trzecie zwycięstwo w swoim trzecim starcie w Il Lombardia.

Za jego plecami jechała pogoń składająca się z Carlosa Rodrigueza, Primoza Roglica, Andreę Bagioliego, Aleksandra Własowa, a także Simona i Adama Yatesów. Mocna szóstka starała się gonić uciekającego Słoweńca, ale jej strata zamiast maleć – rosła. Na 12 km przed metą jego przewaga wynosiła już 45 sekund – wyścig był już praktycznie rozstrzygnięty?

Być może, jednak po chwili w głowach rywali Słoweńca znów mogła pojawić się nadzieja. Na jego twarzy pojawił się bowiem grymas, a mowa ciała wyraźnie sygnalizowała skurcze. Na szczęście dla 25-latka niedługo później kryzys ustał, a przewaga znów zaczęła rosnąć, na co spory wpływ miał brak współpracy między goniącymi go kolarzami. Do mety dojechał z ponadminutową przewagą nad goniącą grupą, w której najszybszy okazał się Andrea Bagioli, natomiast podium uzupełnił Primoz Roglic.

Results powered by FirstCycling.com

 

Poprzedni artykułKatarzyna Niewiadoma mistrzynią świata w kolarstwie gravelowym!
Następny artykułKatarzyna Niewiadoma w siódmym niebie po zdobyciu tęczowej koszulki
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Virgil
Virgil

Słoweniec wygrał Wyścig Spadających Liści już po raz trzeci w rzędu

oops


Lieni
Lieni

Brawo🦵