Szymon Gruchalski / Tour de Pologne 2023

Ostatnia niedziela stała pod znakiem neutralizacji. Wskutek protestów kolarzy zneutralizowano bowiem nie tylko etap Vuelta a Espana, ale także Renewi Tour. Z tego ostatniego nie do końca zadowolony był zwycięzca etapowy – Matej Mohoric.

Przyczyną niezadowolenia kolarzy jak zwykle były niebezpieczne warunki panujące na trasie. W tym wypadku chodziło dokładnie o zbyt wąski finisz. W efekcie, przy wjeździe na jedno z okrążeń, kolarze zatrzymali się w geście protestu przeciwko działaniom organizatorów.

Działania przyniosły pożądany przez nich skutek – organizatorzy postanowili, że etap zostanie zneutralizowany na 5100 metrów przed metą, a bonifikaty – nie tylko za zielony kilometr, ale też za zwycięstwo etapowe, nie zostaną przyznane. Nie wiadomo, jak potoczyłby się etap, gdyby ustalenia sprzed rozpoczęcia rywalizacji zostały utrzymane, jednak zakładając, że wszystko ułożyłoby się tak samo, największym przegranym tej sytuacji jest Matej Mohoric – zwycięzca etapowy. Słoweniec, oprócz pojedynczego triumfu, celował bowiem również w wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej.

Jako zespół upatrzyliśmy sobie ten etap już na początku wyścigu. Wiedzieliśmy, że tego dnia będziemy mogli ugrać coś w klasyfikacji generalnej, ale niestety dla mnie, ostatecznie bonifikaty nie zostały przyznane, co trochę utrudniło nam zadanie

– mówił po zakończeniu etapu, a gdyby ktoś nie wierzył w jego słowa, może sobie obejrzeć decydujące kilometry niedzielnych zmagań.

To właśnie 28-latek zapoczątkował atak, który zakończył się umiarkowanym powodzeniem. Umiarkowanym dlatego, że choć zapewnił on zwycięstwo etapowe, to w klasyfikacji generalnej dał mu awans o zaledwie jedną pozycję. Z pewnością sprawy miałyby się inaczej, gdyby utrzymano ustalenia sprzed startu. Zakładając, że etap potoczyłby się w taki sam lub podobny sposób, jego awans byłby zdecydowanie większy.

I to nawet pomijając różnice między poszczególnymi grupkami na mecie, która była większa niż ta na 5 100 m przed metą i rozstrzygnięcia na zielonym kilometrze, na którym można byłoby wywalczyć sobie nawet 9 sekund bonifikaty. Słoweniec, który zakończył wyścig „dopiero” na 7. miejscu, do drugiego Floriana Vermeerscha miał bowiem zaledwie 10 sekund straty.

To oznacza, że bonifikata pozwoliłaby mu zakończyć wyścig z takim samym czasem, co Belg, a o wyższym miejscu decydowałyby wówczas setne sekundy wywalczone podczas czasówki. Nie jest to jednak główny powód, dla którego Mohoricowi nie do końca odpowiadało to, co wydarzyło się na trasie.

– Powinniśmy okazywać organizatorom trochę więcej szacunku. Wiedzieliśmy o tym, jak ten finisz będzie wyglądał już kilka miesięcy temu. Dlatego czas na protesty był przed wyścigiem, a nie w jego trakcie

– tłumaczył, dodając jednocześnie, że rozumie kolegów z peletonu. Właściwie, to czytając, co miał do powiedzenia, łatwo wysnuć wniosek, że sam, mimo wszystko, czuje się częścią grupy, która postanowiła zaprotestować. Wskazuje na to choćby fakt, że notorycznie używa pierwszej osoby liczby mnogiej.

– Z drugiej strony, może nasze zachowanie było trochę nie w porządku wobec nich, ale czujemy, że to już czas na to, żeby w końcu zrobić coś w kwestii bezpieczeństwa. Być może jesteśmy w stanie nacisnąć w ten sposób UCI i innych ludzi odpowiadających za zasady, by coś zrobić. Chcemy, żeby przepisy dotyczące tego, co organizatorzy mogą, a co jest nieakceptowalne, były bardziej precyzyjne

– mówił.

W tonie podobnym do tego z ostatniej wypowiedzi, decyzję o proteście tłumaczyli także inni kolarze. – Gdybyśmy dziś nie uderzyli pięścią w stół, za chwilę znów byłoby to samo – to słowa Mike’a Teunissena. Miejmy zatem nadzieję, że niebawem UCI rzeczywiście podejmie odpowiednie działania, a podobne sytuacje, jak te które kojarzymy z ostatnich dni, nie będą się już przydarzały.

 

 

Poprzedni artykułVuelta a Espana 2023: Koniec wyścigu dla Oscara Onleya
Następny artykułPlan Mathieu van der Poela na koniec sezonu
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments